Chcą odszkodowania za... zalaną kapustę
Do krakowskiego Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej zgłaszają się po odszkodowania nie tylko osoby, którym zalało sprzęt AGD, ściany, podłogi czy meble. Przychodzą również tacy, którym namokła beczka z kapustą albo stracili stojące w piwnicy słoiki z przetworami.
21.06.2010 | aktual.: 22.06.2010 09:45
- Jeden pan na liście rzeczy kwalifikujących się do odszkodowania wpisał nawet rozpałkę do grilla za 20 złotych. Inny twierdził, że w piwnicy trzymał cenne skrzypce, a powódź je zniszczyła - opowiada Rafał Basista, pracownik MOPS-u. - Nonsens! Kto przechowywałby delikatny instrument muzyczny w wilgotnym i brudnym pomieszczeniu?
Pomoc poszkodowanym obiecał premier Donald Tusk. Można było się ubiegać o 6 tys., 20, a nawet 100 tys. zł. Jednak premier nie przewidział, że na listę rzeczy zniszczonych przez powódź mogą trafić takie rzeczy jak: ozdoby choinkowe, młotki, śrubokręty, zardzewiałe rowery, a nawet beczka z kiszoną kapustą.
- Narzędzia wystarczy wysuszyć, a rower mógł zardzewieć od jazdy w czasie deszczu. Ktoś chciał nam również wmówić, że korzystał ze starej pralki, która stała w piwnicy, bez gniazdka do którego można by ją podłączyć. Bardziej nadawała się na złom, niż do użytku - opisuje Małgorzata Nowak z MOPS-u.
Pracownicy ośrodka podczas wizji lokalnych łapią się za głowę, słuchając niektórych roszczeń. - Jeden pan na siłę chciał mi udowodnić, że płytki ceramiczne zostały uszkodzone w czasie powodzi - opowiada Basista.
- Nie trzeba detektywa, aby stwierdzić, że właściciel celowo zrobił w nich dziury - dodaje. Wiele osób, którym pracownicy MOPS-u zaproponowali niższą niż 6 tys. zł pomoc, denerwuje się i powołuje na słowa premiera, który wszystkim powodzianom obiecywał finansowe wsparcie w takiej kwocie. - Dla nas priorytetem jest przydzielenie pieniędzy tym, którzy utracili rzeczy niezbędne do życia - przypomina Nowak.
Zobacz wydanie internetowe: Kraków wybrał Komorowskiego