"Chcą nam odebrać nasze raje!"
Tematem dnia jest orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego, które skasowało ustawę o ogródkach działkowych z roku 2005. Był to, jak się okazało, niestety dopiero po siedmiu latach, antykonstytucyjny gniot przyjęty na krótko przed wyborami przez SLD i PSL. Oddano co tylko się dało w gestię Polskiego Związku Działkowców w nadziei, że kupią sobie głosy bardzo licznej warstwy ludzi mających ogródki działkowe. Na niewiele się to zdało - pisze Waldemar Kuczyński w felietonie dla Wirtualnej Polski.
12.07.2012 | aktual.: 17.07.2012 22:45
Przeczytaj wcześniejsze felietony Waldemara Kuczyńskiego
PZD nie jest sukcesorem ruchu ogrodów działkowych, lecz jedną z tak zwanych organizacji masowych, zakładanych u początków PRL odgórnie. Upaństwawiano w ten sposób autentyczne wcześniej ruchy społeczne, lub po ich likwidacji, przejmowano tylko szyldy, jak "Społem", czy Kółka Rolnicze, tworząc typowe dla tamtego ustroju "transmisje Partii do mas". Były to narzędzia kontroli nad ludźmi uzupełniające nomenklaturę i policję polityczną. PZD jest taką właśnie skamieliną, nawet z prezesem z nomenklatury PZPR siedzącym na stołku od 31 lat, czyli od okolic stanu wojennego. Dobrze więc, że ta skamielina przejdzie do historii.
Bardzo dobrze, że Trybunał podkreślił, iż ten fakt w żadnym razie nie może oznaczać zagrożenia dla samych ogrodów i ich użytkowników. Bardzo dobrze, bo szczerzących zęby na nie jest sporo. Ogródki są różne; perły, zadbane, zaniedbane, zaśmiecone, slumsowate. Każdy znajdzie na nich argument za tym, co sam sądzi. Ale nad tym wszystkim, nad tą różnorodnością, jest coś wspólnego z czego wypływa niepokój działkowiczów o los działek widoczny po tym wyroku TK, mimo zapewnień, że są bezpieczni. Wypowiedziała to wspólne zdanie jedna starsza Pani w środę dla TVN: "chcą nam odebrać nasze raje". Dla miażdżącej zapewne większości tego miliona rodzin, na pewno w swej masie nie należących do klas średnich, lecz mniej zamożnych te ogrody są ich rajami. Zamożniejsi też mają swoje; większe, wystawniejsze, świat dacz, rezydencji letniskowych i tak dalej.
Te raje niezamożnych, często emerytów, są kolorową podporą ich życia od dziesięcioleci. Zabrać im to zdewastować resztę tych wielu żyć, wytworzyć ogromny tuman krzywdy i zła. Warto sobie z tego zdawać sprawę, z tego tumanu zła, bo lekką ręką gada się, że przecież miasta muszą się rozwijać, ogrody nie mogą być w centrum, przy czym centrum zwykle to z połowa miasta. A niby dlaczego w centrum miast muszą być tylko betonowe kikuty, a nie śliczne ogrody działkowe? Przecież miasta głównie rozwijają się na obrzeżach, dlaczego, gdy mowa o ogródkach nagle mowa o centrum? Nie wolno odbierać ludziom lekką ręką ich "rajów", chyba, że w grę wchodzi wielkie inne dobro, na pewno nie deweloperskie, a nawet nie fiskalne.
Werdykt TS otwiera drogę do wielu zmian w ogrodach działkowych, do powstania autentycznych wspólnot, lepiej o nie dbających. Ale pozwoli też na zajęcie się estetyką tych ogrodów i jakimś sankcjonowaniem zaniedbania, czy dewastacji. Pozwoli też ustanowić pożytki z nich dla samorządów, byle nie zaporowe dla ludzi. Możliwa będzie też jakaś forma otwarcia ogrodów dla reszty mieszkańców miast. To wszystko jest do dyskusji, pod warunkiem, że góry nie weźmie brutalny lobbing firm z forsą i własnym egoizmem, niewrażliwość na dewastowanie cudzego życia, a może przy okazji poprawianie własnego, ze strony urzędników oraz rynkowe narwanie niektórych mediów i komentatorów. Już je słychać. "Pamiętajmy o ogrodach" i posłuchajmy Jonasza Kofty.
* Waldemar Kuczyński specjalnie dla Wirtualnej Polski*