Charków - miasto placem podzielone
Zwolennicy premiera Ukrainy Wiktora Janukowycza i jego opozycyjnego rywala w rywalizacji o prezydenturę Wiktora Juszczenki rozłożyli się dwoma obozowiskami w samym centrum wschodnioukraińskiego Charkowa. Ich starciu przygląda się gigantyczny posąg Lenina.
05.12.2004 | aktual.: 05.12.2004 11:35
Ihor, mężczyzna po czterdziestce, artysta-plastyk, zdeklarowany zwolennik Juszczenki, jest na placu od początku protestu, który rozpoczął się ponad tydzień temu. Rozbiliśmy miasteczko by pokazać, że nie godzimy się na oszustwo (wyborcze). Na początku baliśmy się, dokuczał nam mróz, potem przyzwyczailiśmy się, zaczęliśmy czuć, że ludzi takich, jak my, jest wielu - mówi.
Charków to jedyne spośród najbardziej wschodnich, zrusyfikowanych miast Ukrainy, gdzie siły zwolenników Janukowycza i Juszczenki zdają się być porównywalne. W wyborach 21 listopada Janukowycz otrzymywał w poszczególnych okręgach obwodu charkowskiego 60-70% głosów. To nie Donieck i nie Ługańsk, gdzie Janukowycza poparło ponad 90% i gdzie zdeklarowanych juszczenkowców trudno znaleźć.
Wieczorem w pomarańczowym miasteczku rozpoczyna się kolorowy festyn. 2-3 tysiące osób - mieszkańców miasteczka i przechodniów - słuchają grających na scenie zespołów rockowych. W górze unosi się pomarańczowy balon z wielkim napisem "Wolności nie pokonacie". W piątek Sąd Najwyższy Ukrainy orzekł, że wybory odbywały się przy licznych fałszerstwach i nadużyciach. Pozbawił Janukowycza tryumfu, nakazał powtórkę starcia.
"Głosuję na Janukowycza"
Obóz "biało-niebieskich", zwolenników Janukowycza, po drugiej stronie Placu Wolności (według mieszkańców Charkowa, największego w Europie), nie robi takiego wrażenia, choć też tętni życiem. To kilkanaście namiotów-kramów, nikt w nich nie nocuje, zwolennicy premiera schodzą się tu jednak codziennie.
Głosuję na Janukowycza, bo jest za pokojem, a gdy do władzy przyjdzie Juszczenko, to będzie wojna - mówi studentka Ołena. Bo jestem za związkiem z Rosją i Białorusią - dodaje jej koleżanka Marija. Bo nie chcę, żeby się zachód wtrącał w sprawy Ukrainy - wtóruje im 19-letni Ihor.
Iryna, kobieta po trzydziestce, która przedstawia się jako "gospodyni domowa i studentka", też wybiera Janukowycza. Imponują jej jego osiągnięcia jako szefa rządu. Był (premierem) Juszczenko, był(Anatolij) Kinach i co? I nic! Przyszedł Janukowycz i kraj od razu zaczął się zmieniać. Dobry premier, będzie bardzo dobrym prezydentem - mówi.
"Do pomarańczowych nic nie mamy"
Zapada wieczór. W niebiesko-białym miasteczku zaczyna się dyskoteka. Któraś z nastolatek, bardzo ładna dziewczyna o długich czarnych włosach chce się popisać przed zachodnią telewizją. Podchodzi do palącego się piecyka - wyjmuje z kieszeni pomarańczową wstążkę; chwilę później symbol zwolenników Juszczenki ginie w płomieniach wśród śmiechów i krzyków. Dziewczyna z uśmiechem staje przed kamerą, owija się biało-niebieską flagą z napisem "Młodzież za Janukowyczem".
Plac jest tak wielki, że oba obozy widzą się nawzajem niemal na horyzoncie. W zasadzie to oni do nas nie podchodzą, czasem rozmawiamy, zwykle są mili - mówi Edik, który w obozie pomarańczowych szefuje powołanej ad hoc "ochronie". Trwa kolacja. W tym czasie do kuchni polowej podchodzi dwójka milicjantów, dostają posiłek. Tak, jak wszystkim, dokucza im zimno.
Do pomarańczowych nic nie mamy - przekonuje młody chłopak z obozu janukowyczowców. Ale gdy wygra ich Juszczenko, to będzie secesja; tworzymy własne państwo na wschodzie - zaznacza. Do rozmowy wtrąca się kobieta po pięćdziesiątce, owinięta szalikiem premiera. Czy wiesz, co powiedziałeś, młody człowieku! Własnemu krajowi życzysz rozpadu. Przecież to wojna.
Chwilę później wokół obojga są już także inni - wybucha kłótnia o Ukrainę, wschodni separatyzm i charkowskiego gubernatora Jewhena Kusznariowa, który niedawno straszył Kijów widmem zbuntowania wschodu i dopiero po interwencji prokuratury odwołał swoje groźby.
Szanować wybór innych
Daleko od tych wszystkich problemów jest niewielka grupka ludzi. Rozstawili swoje namioty na środku placu. Najmniej liczni, zamiast biało-niebieskiej i pomarańczowej symboliki, noszą zielone płaszcze, zagadują przechodniów. Jesteśmy trzecią opcją, za pokojem społecznym i za tym, żeby Ukraińcy nauczyli się szanować wybór innych - mówi Ihor, właściciel dyskoteki, jeden z liderów akcji.
Na początku uważano nas za wariatów, albo za jakąś sektę. Nie mamy z tym nic wspólnego - przekonuje. Z obu stron słychać inną muzykę - od obozowiska Juszczenki dochodzi rock na żywo, od obozu Janukowycza - muzyka disco z głośnika. Kilkumetrowy Lenin na wielkim cokole góruje nad placem: prawą rękę ma wysuniętą do przodu, płaszcz rozwiewa mu wiatr.
Jakub Kumoch