Cezary Gmyz, Tomasz Wróblewski, Bartosz Marczuk i Mariusz Staniszewski zwolnieni z "Rzeczpospolitej"
W związku z publikacją "Trotyl we wraku tupolewa" Rada Nadzorcza Presspubliki rekomendowała zarządowi odwołanie red. naczelnego "Rz" Tomasza Wróblewskiego, jego z-cy Bartosza Marczuka, szefa działu krajowego Mariusza Staniszewskiego oraz red. Cezarego Gmyza. - Tekst nie powinien się nigdy w takiej formie ukazać w "Rzeczpospolitej" - oświadczył prezes zarządu Presspubliki.
05.11.2012 | aktual.: 06.11.2012 07:10
"Rada Nadzorcza oraz właściciel wydawnictwa Grzegorz Hajdarowicz po przeprowadzonym postępowaniu uznają, że dziennikarze związani z publikacją nie mieli podstaw do stwierdzenia, iż we wraku tupolewa znaleziono ślady trotylu i nitrogliceryny. Tekst uznajemy za nierzetelny i nienależycie udokumentowany" - napisała Rada Nadzorcza wydawnictwa Presspublica w oświadczeniu opublikowanym na stronie rp.pl.
"Pan redaktor Cezary Gmyz pomimo wcześniejszych zapewnień nie przedstawił żadnych oświadczeń stwierdzając, że informatorzy odmówili złożenia dokumentów. Niezależnie od tego, co ustali prokuratura, na obecnym etapie wiedzy publikowanie tytułu 'Trotyl na wraku tupolewa' było ogromnym nadużyciem" - czytamy w oświadczeniu.
Osobne oświadczenie w tej sprawie wydał prezes zarządu Presspubliki. Hajdarowicz ocenił, że tekst Gmyza "nie powinien się nigdy w takiej formie ukazać w "Rzeczpospolitej".
"Z przeprowadzonego przeze mnie i Radę Nadzorczą postępowania wyjaśniającego wynika, że nie był on w ogóle udokumentowany. Informacje uzyskane przez dziennikarzy o cząstkach wysokoenergetycznych powinny być przekazane rzetelnie, bez nadinterpretacji i uprzedzania wyników badań i analiz. Ogromnym nadużyciem był też sam tytuł artykułu" - napisał Hajdarowicz.
"Za błędne decyzje trzeba ponosić konsekwencje, stąd dymisje i zwolnienia dyscyplinarne w redakcji. Od dzisiaj tak będzie zawsze. Zapewniam, że zrobię wszystko, co możliwe, aby taka sytuacja nigdy więcej się nie powtórzyła, aby to, co będziemy publikować w "Rzeczpospolitej", było zawsze wiarygodne, rzetelne, przemyślane i sprawdzone. Wiarygodność musi być naszą najwyższą wartością. Jeszcze raz wszystkich przepraszam" - napisał Hajdarowicz w oświadczeniu przesłanym PAP.
Jak powiedziała PAP Hanna Wawrowska - pełnomocniczka zarządu Presspubliki, wydawcy "Rzeczpospolitej", zarząd spółki zbierze się w środę; wtedy można oczekiwać kolejnych decyzji co do przyszłości kierownictwa tytułu.
Rada Nadzorcza "Rz" dodaje, że odpowiedzialność za tekst ponosi zawsze redaktor naczelny. Rekomenduje rozwiązanie umów z redaktorem naczelnym Tomaszem Wróblewskim, redaktorem Cezarym Gmyzem, szefem działu krajowego Mariuszem Staniszewskim i zastępcą redaktora naczelnego Bartoszem Marczukiem.
Gmyz odpowiada
Odnosząc się do oświadczenia RN, Gmyz napisał na Twitterze, że "bardzo łagodnie rzecz ujmując, wydawca "Rzeczpospolitej" w oświadczeniu mija się z prawdą".
- Miałem wrażenie, że decyzja została podjęta jeszcze przed posiedzeniem Rady Nadzorczej, dlatego jeszcze w zeszłym tygodniu złożyłem rezygnację. Nie została ona jednak przyjęta, ale dzisiaj zwolniono mnie dyscyplinarnie. Rozmawiając z Radą Nadzorczą wydawnictwa, wiedziałem, że decyzja została podjęta znacznie wcześniej - powiedział portalowi niezalezna.pl Cezary Gmyz.
"To mogły być te składniki, ale nie musiały"
W ubiegłym tygodniu "Rzeczpospolita" podała, że polscy prokuratorzy i biegli, którzy ostatnio badali wrak w Smoleńsku, odkryli na nim ślady materiałów wybuchowych - trotylu i nitrogliceryny. Zaprzeczył temu płk Ireneusz Szeląg, szef Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie. - Powołani przez prokuraturę biegli nie stwierdzili obecności na wraku tupolewa trotylu żadnego innego materiału wybuchowego - oświadczył.
Dodał, że szczątki wraku zbadano tzw. spektrometrami ruchliwości jonów pod kątem obecności związków chemicznych mogących stanowić materiały wysokoenergetyczne, w tym wybuchowe; pobrano próbki. - Dopiero badania laboratoryjne będą mogły być podstawą do twierdzenia o istnieniu bądź nieistnieniu śladów materiałów wybuchowych - podkreślił Szeląg. Całościowa opinia polskich biegłych może być gotowa nawet za pół roku.
- To mogły być te składniki, ale nie musiały - oświadczyła redakcja "Rz", zaznaczając: "a jednak nie można wykluczyć materiałów wybuchowych".
Wpolityce.pl donosi, że szykuje się protest dziennikarzy w obronie zwolnionych kolegów. W tej chwili w siedzibie redakcji trwa spotkanie z pracownikami.