Cena głosu skazanego
Więzień, który domaga się 100 tys. zł zadośćuczynienia od sądu i zakładu karnego w Wołowie, we wtorek złoży zeznania przed sądem. Henryk K. chce rekompensaty za to, że nie mógł wziąć udziału w referendum unijnym.
Henryk K. uważa, że pracownicy więzienia w Wołowie uniemożliwili mu oddanie głosu w referendum, choć miał do tego prawo. Miało się tak stać z powodu zaniedbania pracowników wrocławskiego sądu okręgowego. Więzień czuje się poszkodowany. - Niewątpliwie naruszono dobra osobiste Henryka K. - twierdzi pełnomocnik więźnia. Sprawa ta toczy się przed wrocławskim sądem okręgowym. Ale Henryk K. jutro ma zostać przesłuchany przez sąd w Wołowie.
Mężczyzna miał głosować w więzieniu, bo od 1998 roku odsiaduje w Wołowie wyrok 14 lat pozbawienia wolności za zabójstwo. Sąd Okręgowy we Wrocławiu wydając w 1998 roku wyrok na Henryka K. wymierzył mu karę pozbawienia wolności i odebrał prawa obywatelskie, a tym samym prawo do udziału w wyborach, na 5 lat. Jednak orzeczenie to (a także wyrok wrocławskiego sądu apelacyjnego w tej sprawie) w grudniu 2002 roku zmienił Sąd Najwyższy w ten sposób, że prawa publiczne Henrykowi K. przywrócił. Dlatego w dniu referendum Henryk K. zjawił się przed komisją. Jednak okazało się, że jego nazwiska nie ma na liście uprawnionych. Już następnego dnia Henryk K. napisał pozew przeciwko sądowi okręgowemu i zakładowi, w którym przebywa. Swoją krzywdę wycenił na 100 tys. zł. W efekcie sprawa trafiła na wokandę. Nawet jeśli sąd uzna racje Henryka K., nie znaczy to, że więzień dostanie 100 tys. zł. W sytuacji naruszenia dóbr osobistych sąd może, ale nie musi ustalić kwoty zadośćuczynienia.
Izabela Czuban