ŚwiatCelowali w głowę i serce - ludzie byli bez szans

Celowali w głowę i serce - ludzie byli bez szans

- Strzały zaczęły padać w tym samym czasie z różnych budynków, trwało to ponad 30 minut - opisuje Amnesty International świadek marcowych protestów w Sanie, stolicy Jemenu. Według innego uczestnika demonstracji, do którego dotarła organizacja, ludzie ginęli od strzałów w głowę, kark i klatkę piersiową.

Celowali w głowę i serce - ludzie byli bez szans
Źródło zdjęć: © AFP | Ahmad Gharabli

06.04.2011 | aktual.: 06.04.2011 10:33

AI opisuje w raporcie "Moment prawdy dla Jemenu" przypadki brutalnych pacyfikacji protestów przeciwko bezrobociu, korupcji, braku swobód i rządzącemu od 32 lat prezydentowi Alemu Abd Allah Salahowi, którego demonstranci obwiniają za sytuację w kraju. Organizacja pisze o 94 zabitych i podkreśla, że nie ma informacji na temat oskarżenia ani jednego funkcjonariusza sił bezpieczeństwa w związku z gwałtownym tłumieniem antyrządowych wystąpień.

- Rząd Jemenu ma na sumieniu niekończącą się listę porażek w oskarżaniu i prowadzeniu dochodzeń wobec osób odpowiedzialnych za bezprawne zabójstwa i tortury oraz inne formy złego traktowania - ocenił Philip Luther, z-ca Dyrektora Amnesty International ds. Afryki Północnej i Bliskiego Wschodu.

Organizacja opisuje, jak pod koniec lutego bezpieka otworzyła ogień do demonstrujących i przypadkowych przechodniów w Adenie, na południu kraju. Zginęło wówczas 10 osób, a lekarzom nie pozwolono na udzielenie pomocy rannym. - Poszedłem do dzielnicy al-Mualla, by zabrać rannych do szpitala. Gdy jednak dotarłem na miejsce, służby bezpieczeństwa kazały mi zawrócić. Pokazałem im mój dowód, powiedziałem, że jestem lekarzem i chcę pomóc rannym, którzy wykrwawiają się na ulicach. Ale służby bezpieczeństwa odparły: Niech umierają! Musiałem odejść - opowiada lokalny lekarz, cytowany w raporcie AI.

Do największego rozlewu krwi doszło w Sanie 18 marca, gdy podczas ostrzału demonstrantów przez snajperów zginęły 52 osoby, a setki zostały ranne. Opozycja nazwała ten dzień "Krwawym Piątkiem". Mimo to protesty w Jemenie nie ustępują, a na początku kwietnia doszło do brutalnej odpowiedzi bezpieki na wystąpienia w mieście Taizz.

- Jemeńczycy potrzebują niezależnej komisji śledczej w celu przeprowadzenia dochodzenia w sprawie zabitych i rannych demonstrantów oraz przypadkowych przechodniów - uważa Philip Luther. - Śledztwo musi mieć pazur i siłę, aby zmusić przedstawicieli rządu do zeznań i zapewnić, że każda osoba, która zostanie zidentyfikowana jako odpowiedzialna za wydanie rozkazu lub dokonanie bezprawnych zabójstw, czy nadmierne użycie siły, zostanie postawiona przed wymiarem sprawiedliwości – dodaje.

Czytaj więcej o Jemenie: Kolejny kraj na krawędzi wojny.

Amnesty International wezwała światowe rządy do zawieszenia zezwoleń na dostawy broni do Jemenu, która mogłaby posłużyć do pacyfikacji protestów. Organizacja wymienia też z jakich krajów są dostawcy broni dla jemeńskich sił: Bułgaria, Czechy , Francja, Niemcy, Włochy, Federacja Rosyjska, Turcja, Wielka Brytania, Ukraina i Stany Zjednoczone.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)