Celnicy szantażują przedsiębiorców
Celnicy przyszli do mnie z bronią. Ich
dowódca spytał, czy się nie boję, że ktoś porwie mi dzieci. I
zażądał 37 tysięcy dolarów - zeznał w prokuraturze podejrzany o
łapówkarstwo szef odzieżowej firmy Redan - opisuje "Gazeta Wyborcza"
21.12.2004 | aktual.: 21.12.2004 11:14
Redan to spółka giełdowa, sprowadza z Chin modne ubrania Top Secret. Prezes Redanu Radosław Wiśniewski jest znany w branży, w konkursie na Przedsiębiorcę Roku 2004 wszedł do finału. Wczoraj Wiśniewski podał się do dymisji "dla dobra spółki".
Tydzień temu prokuratura zarzuciła mu wręczanie łapówek łódzkim celnikom. W areszcie siedzą już dyrektor Izby Celnej, jego zastępca, czterech innych wysoko postawionych urzędników. Wszystkich, łącznie z Wiśniewskim, wsypał Bogdan R. - dowódca uzbrojonej grupy jeżdżącej do firm na kontrole celne, zatrzymany dwa miesiące temu.
Jak wyglądały te kontrole - prezes Redanu opisał szczegółowo w prokuraturze. Opowiedział, jak w 2002 r. do centrali jego firmy Redan w Łodzi wjechały samochody z uzbrojonymi celnikami. Zamknęli centralny magazyn, a dowódca grupy Bogdan R. wszedł do gabinetu prezesa.
Postawił Wiśniewskiego pod ścianą i dokładnie przeszukał. - Kontrola może potrwać baaardzo długo - zagroził. A potem zaczął "miłą pogawędkę". Chwalił się, że ma szerokie kontakty w półświatku, bo zwalcza jego przemytnicze interesy. - Ostatnio wymyślili nowy biznes: porywanie dzieci biznesmenów - ostrzegł. I spytał prezesa Wiśniewskiego, czy dobrze zadbał o bezpieczeństwo rodziny. Na koniec poprosił o "pożyczkę" - 37 tys. dolarów.
Nie miałem wyjścia. Z zamkniętym magazynem firmie groził paraliż, bałem się o dzieci - opowiada Wiśniewski. - Dałem dolary, a potem jeszcze 25 tys. zł.
Czy wyjaśnienia prezesa Redanu są prawdziwe? Kontrola w 2002 r. rzeczywiście miała miejsce. A krótko po niej Wiśniewski wynajął uzbrojonych ochroniarzy dla siebie i swoich dzieci. Dom otoczył pracującymi 24 godziny na dobę kamerami.
Prokurator Krzysztof Wolski pośrednio potwierdza wersję prezesa: - Z naszych materiałów nie wynika, by prezes Redanu kiedykolwiek zaniżał cło - podkreśla.
Śledztwo w sprawie korupcji łódzkich celników zatacza coraz szersze kręgi. Łapówki mieli dawać trzej kolejni biznesmeni. Bronią się podobnie: nie płacili za oszukiwanie państwa, ale za normalną pracę celników, inaczej musieliby zamknąć interes. Bo celnicy mają prawo kontrolować towar w nieskończoność. A przez ten czas nie można go sprzedać. (PAP)
Więcej: Gazeta Wyborcza - Celny szantaż