Cel brudnej kampanii: zabić wiarygodność
Socjologowie są zgodni, pisze "Rzeczpospolita", że wizerunkowi kandydującego polityka i jego wiarygodności może najbardziej zaszkodzić zarzut matactwa finansowego i korupcji. Tak zwana etyczna strona polityki ma tu o wiele większe znaczenie niż np. sfera obyczajowa - nadużywanie narkotyków czy alkoholu.
Socjologowie przestrzegają też - zwraca uwagę "Rzeczpospolita" - że w polskich warunkach negatywne kampanie wyborcze przynoszą kiepskie efekty. Wyborcy cenią grę fair i odrzucają agresorów. Z sondy, jaką przeprowadził dziennik wynika, że żaden z obecnych sztabów wyborczych nie zamierza prowadzić kampanii negatywnej.
Część analityków cytowanych przez "Rzeczpospolitą" uważa jednak, że tegoroczna podwójna, parlamentarno-prezydencka kampania będzie bardzo brudna. Zdaniem politologa Kazimierza Kica, będzie się ona koncentrować na życiorysach i wizerunku polityków, a nie na ofercie programowej. "Nieważne co kto mówi, tylko czy jest wiarygodny" - wyjaśnia Kik w Rzeczpospolitej.
Socjolog Jacek Kurczewski jest zdania, że politycy nie będą się bezpośrednio obrzucać błotem. "Jeśli pojawią się jakieś haki na kandydatów to bezpośrednim źródłem oskarżeń nie będą sztaby wyborcze" - twierdzi Kurczewski. (IAR)