CBA: nie straciliśmy w akcji 100 tys. zł
Centralne Biuro Antykorupcyjne ani Skarb
Państwa nie straciły w wyniku postępowania dotyczącego korupcji
pomorskich biznesmenów i architektów żadnych pieniędzy -
oświadczył dyrektor gabinetu szefa CBA Tomasz
Frątczak. To odpowiedź na tekst z "Gazety Wyborczej", że CBA w wyniku nieudanej operacji
specjalnej, której celem było zdemaskowanie korupcji w gdyńskim
ratuszu, straciło kontrolę nad 100 tys. złotych przeznaczonymi na
kontrolowaną łapówkę. Adwokat jednego z zatrzymanych stwierdził, że pieniądze zostały już wydane.
Chodzi o zatrzymanie na początku marca czterech osób z Pomorza, w tym dwóch przedsiębiorców i dwóch emerytowanych architektów. Są oni podejrzani o to, że zaoferowali inwestorowi planującemu w Gdyni budowę hotelu pomoc w załatwieniu decyzji o warunkach zabudowy w zamian za łapówkę w wysokości ponad 100 tys. zł. Mieli powoływać się na wpływy w Urzędzie Miasta w Gdyni.
Frątczak podkreślił, że w wyniku śledztwa CBA zabezpieczyło majątek aresztowanych przez sąd biznesmenów o wartości ok. 265 tys. zł, w postaci zajętych na koncie pieniędzy, gotówki i trzech samochodów. Wobec zatrzymanych architektów zastosowano poręczenia majątkowe w wysokości 40 tys zł. "Prokuratura Krajowa w Gdańsku, która nadzoruje postępowanie, zatrzymanym biznesmenom postawiła zarzuty powoływania się na wpływy. Obecnie, decyzją sądu, przebywają w areszcie tymczasowym. Zatrzymani architekci, poza powoływaniem się na wpływy, usłyszeli także zarzuty przyjęcia korzyści majątkowych w zamian za załatwienie decyzji o warunkach zabudowy" - napisał dyrektor gabinetu szefa CBA.
Zatrzymani przez CBA przedsiębiorcy to Grzegorz N. i Tomasz D. Biuro zatrzymało także dwóch emerytowanych architektów Tadeusza S. oraz Stanisława M. Śledczy postawili im zarzut powoływania się na wpływy oraz przyjęcia korzyści majątkowej. Za przestępstwa te grozi kara do 8 lat więzienia. CBA podkreślało, że sprawa ma charakter rozwojowy, niewykluczone są kolejne zatrzymania.
Z informacji gazety, która powołuje się na adwokata Tomasza D. - Rafała Kasprzyckiego - wynika, że materiał śledztwa został zebrany w ramach gry operacyjnej CBA. Kasprzycki w zażaleniu na aresztowanie napisał, że przedstawiciel CBA "w ramach czynności służbowych nieskutecznie namawiał praworządnych obywateli do popełnienia przestępstwa". Kluczową rolę w tej sprawie mieli odegrać Marek Adamek i Paweł Kowalski. Podawali się za przedstawicieli litewskiej firmy Veikme. To oni mieli zaproponować biznesmenom wspólny interes. Twierdzili, że na działce, za którą biznesmeni dali już zadatek, chcą zbudować hotel i stację paliw, ale nie mają w Trójmieście kontaktów, liczą na pomoc, szczególnie w gdyńskim ratuszu. Obiecywali, że kupią spółkę biznesmenów i tak wejdą w posiadanie działki. Według żony jednego z aresztowanych, w trakcie przeszukania mieszkania funkcjonariusze CBA mieli listę numerów banknotów i porównywali je ze znalezionymi w mieszkaniu. Adwokat jednego z biznesmenów twierdził, że pieniądze zostały wydane.
W listopadzie 2008 r. na stacji paliw w Tczewie jeden z "Litwinów" miał wręczyć jednemu z biznesmenów 100 tys. zł. Według prokuratury, która opiera się na materiałach CBA, to biznesmeni zażądali pieniędzy od "Litwinów", aby mieć "na urzędników". - To była zaliczka na kupno spółki po zawarciu z "Litwinami" umowy przedwstępnej - twierdził zatrzymany przedsiębiorca i podkreślał, że posiada pokwitowanie.