CBA: nie było "intymnych kontaktów" z Sawicką
Centralne Biuro Antykorupcyjne zdecydowanie zaprzecza insynuacjom posłanki Beaty Sawickiej, by funkcjonariusz CBA podający się za biznesmena utrzymywał z nią kontakty o charakterze intymnym - poinformował rzecznik Biura Temistokles Brodowski.
Była posłanka PO na specjalnie zwołanej w środę konferencji prasowej powiedziała, że funkcjonariusz "udawał do niej uczucie, prosił o pomoc, był młodym przedsiębiorcą". Płacząc, opowiadała, że w materiałach przedstawionych przez CBA na konferencji prasowej nie pokazano miłych i czułych sms-ów, listów, przesłanych kwiatów. Jak mówiła, nie powiedziano również tego, że wymieniali upominki związane z imieninami albo z urodzinami.
Przyznaję, że ten człowiek zafascynował mnie swoją przedsiębiorczością, swoją osobowością. Miał coś w sobie. Był inteligentny, błyskotliwy, uprzejmy, nader uprzejmy - powiedziała. Przyznała, że chciała mu zaimponować i mówiła czasem rzeczy, które dzisiaj potwierdzają, że chciała być inną osobą, niż jest.
W oświadczeniu przesłanym przez CBA podkreślono, że posłanka - wbrew temu co mówi - składała propozycje korupcyjne nie tylko funkcjonariuszom CBA. Napisano w nim, że "ewidentne dowody" popełnienia przestępstwa przez Sawicką zaprezentowano we wtorek na konferencji prasowej, na której ujawniono nagrania operacyjne dotyczące tej sprawy.
"O wiarygodności Pani Poseł niech świadczy fakt, że do tej pory nie oddała 50 tys. zł pierwszej części łapówki, którą przyjęła 8 września w okolicach Sejmu. Do tej pory Pani Poseł nie zrzekła się immunitetu, czym uniemożliwia podjęcie czynności procesowych przez prokuraturę" - głosi oświadczenie CBA.
Sawicka została zatrzymana przez CBA w momencie przyjmowania łapówki w zamian za pomoc w ustawieniu przetargu na zakup działki na Helu. Została wykluczona z PO i skreślona z listy kandydatów tej partii w wyborach parlamentarnych. Z przedstawionych we wtorek nagrań wynika, że liczyła ona także na robienie interesów w związku ze spodziewaną przez nią po wyborach prywatyzacją w służbie zdrowia.
Sawicka powiedziała, że nie uchyla się wcale od odpowiedzialności za ten czyn, ale w jej ocenie była to misternie zaplanowana prowokacja obliczona na prawie rok czasu. A jej kulminacja niestety nastąpiła w ostatnich dniach, wtedy kiedy można uderzyć w moją osobę i w moje ugrupowanie, które reprezentowałam, czyli tuż przed wyborami - mówiła Sawicka.