"Castro łamie prawa człowieka" - mówi dziennikarz wydalony z Kuby
Jeżeli ta przygoda, która wcale nie była taka dramatyczna, ma jakiś sens, to tylko po to, by ktoś zainteresował się wydarzeniami na Kubie, łamaniem tam praw człowieka - powiedział w TVP3 dziennikarz "Gazety Wyborczej" Seweryn Blumsztajn. Został on, wraz z grupą Polaków, zatrzymany na Kubie i odesłany do Polski.
20.05.2005 | aktual.: 20.05.2005 22:48
Nie ma się co rozwodzić nad tym, co nam zrobili, bo jak na rewolucyjny kraj Fidela Castro nie byliśmy wcale źle traktowani. Zatrzymali nas w nocy, potrzymali w saloniku dla VIP-ów i odesłali przed południem samolotem - powiedział.
Według Blumsztajna, pięcioro Polaków (on sam, Wojciech Rogacin z "Newsweek Polska", prezes Centrum Praktyki i Teorii Demokracji Wojciech Modelski, tłumacz Maciej Sarna i Marta Cichocka) w sobotę ok. 6 rano wylądują w Brukseli, po południu przylecą do Warszawy lub w Krakowa.
Ważniejsza od tego, co działo się z Polakami, jest sytuacja opozycji na Kubie - stwierdził Blumsztajn. Dodał, że podczas trzydniowego pobytu na Kubie spotkali się z żonami osób ważnych w "tym ruchu" (opozycyjnym).
Pytany o to, dlaczego Jerzy Jurecki z "Tygodnika Podhalańskiego" nie wraca wraz z grupą Polaków, Blumsztajn wyjaśnił, że czeka on w Hawanie na swój samolot. Jurecki przybył na Kubę w czwartek. Według Blumsztajna, spędził wieczór z nim i innymi Polakami, a potem wspólnie zostali zatrzymani.