Carrefour rzuca mięsem
Inspektorzy sanitarni skontrolowali bydgoski sklep "Carrefour" i potwierdzili wczorajsze doniesienia "Expressu". Sklep nielegalnie zajmował się rozbiorem półtusz. - Jeśli tak dalej pójdzie, zdecydujemy o zajęciu towaru i zamknięciu tej części marketu - inspektorzy zapowiadają, że podejmą takie kroki, w razie gdy sklep nie podporządkuje się zakazowi rozbioru. Wczoraj w hipermarkecie znów była inspekcja. Sklep usunął zakwestionowane mięso i podporządkował się nakazom.
17.02.2004 | aktual.: 17.02.2004 08:20
We wczorajszym "Expresie Bydgoskim" napisaliśmy o skandalicznych warunkach, w jakich bydgoski "Carrefour" zajmuje się porcjowaniem mięs. O wszystkim opowiedział nam personel zwolniony z działu mięsnego z tego hipermarketu. Czwórka byłych pracowników z detalami opisała cały proces rozbioru mięs oraz "mięsne" zaplecze socjalne marketu. Na powierzchni około pięćdziesięciu metrów kwadratowych są dwa pomieszczenia, klitka trzy na trzy metry do mycia pojemników, w której także przechowywane są mięsa.
- Jakby doliczyć jeszcze rampę, to już całe zaplecze działu mięsnego, gdzie trafiają półtusze. Zresztą, wszystko razem jest tam przemieszane. Wołowina z drobiem, albo drób z rybami. Klienci zresztą sami zwracali uwagę na to, że kurczak śmierdzi rybami. Kiedyś jedna pani reklamowa kurczaka, bo był w łuskach - opowiadał nam Dariusz Broński.
- Na zapleczu nie ma żadnych haków do wieszania półtusz, więc wszystko leży na posadzce, jedna na drugiej - mówili pracownicy.
Od naszych informatorów usłyszeliśmy również o sposobach wydłużania terminów przydatności do spożycia.
- To zasada, której kazał nam przestrzegać menadżer (tu pada nazwisko - przy. red). Praktyką jest fakt, że mięso na dzień przed upłynięciem jego terminu przydatności do spożycia, wykorzystywane jest do bigosu, gulaszu, albo przygotowania grilla - dodał Paweł Furmankiewicz. Z relacji byłej załogi działu mięsnego wynika, że i na nieświeży zapach był w sklepie sposób.
- Na przykład, na trzy dni przed otwarciem przyjechała potężna partia kurczaków. Przeleżały w wodzie i potem jeszcze przez półtora tygodnia je sprzedawaliśmy. Dowiedzieliśmy się także o skandalicznych warunkach składowania odpadów oraz sposobach "utylizacji". Z godnie z przepisami weterynaryjnymi, każdy punkt zajmujący się rozbiorem, musi podpisać umowę ze specjalistyczną firmą, która zajmowałby się utylizacją odpadów. Bydgoski hipermarket nie współpracuje z żadną z takich firm, bo - jak powiedział "Expressowi" dyrektor sklepu Charles Keen - takiej potrzeby nie ma.
- Wszystkie resztki zabiera pani Janowska z Animalsów - bronił się w piątek Ch. Keen. Wczoraj zadzwoniliśmy do pani Janowskiej. Szefowa Animalsów powiedziała, że rzeczywiście dzięki "Carrefourowi" czworonożni podopieczni Animalsów mogą normalnie egzystować. - Co dwa, trzy dni odbieramy poporcjowane mięsa i wędliny, których terminy przydatności do spożycia kończą się następnego dnia. Karmimy nimi zwierzaki naszych członków, a kości i skóry oddajemy do schroniska w Rozważynie - mówiła.
Charles Kenn podczas piątkowej rozmowy zapewniał nas, że do działu mięs trafia wyłącznie poporcjowany i popakowany towar, który niemalże od razu wykładany jest na sklepowe półki. Kontrola przeprowadzona w piątek nie potwierdziła słów pana dyrektora.
- Znaleźliśmy ćwierci wołowe, co potwierdza, że najprawdopodobniej miał tu miejsce nielegalny rozbiór półtusz - mówi Ewa Chrzanowska z Powiatowej Stacji Sanitarnej w Bydgoszczy. Sklep został ukarany mandatem. Nakazano mu usunięcie wszystkich ćwierci wołowych. Ewa Kowalik, powiatowy inspektor weterynaryjny poinformowała nas, że "Carrefour" nie ma zezwolenia na rozbiór półtusz.
- Każdy hipermarket, który prowadzi działalność, musi posiadać taki dokument, aby móc zgodnie z przepisami funkcjonować. A "Carrefour" takiego nie ma i - jak wynika z relacji byłych pracowników - rozbiorem półtusz się zajmuje - powiedziała powiatowy inspektor weterynaryjny E. Kowalik, która wczoraj oglądała zaplecze hipermarektu. Wszystko wskazuje na to, że "Carrefour" podporządkował się nakazom.
- Pomieszczenia są puste i czyste - poinformowała E. Kowalik.
Wczoraj z ponowną kontrolą do hipermarketu przyjechała również inspekcja sanitarna. Kontrolerzy nie stwierdzili nieprawidłowości.
- Kierownictwo sklepu zastosowało się do wszystkich zaleceń z piątkowej kontroli - powiedziała Ewa Chrzanowska zastępca powiatowego inspektora sanitarnego. Służby sanitarno-weterynaryjne zapowiadają, że to nie koniec kontroli. - Chcemy mieć całkowitą pewność, że przepisy są przestrzegane - zapowiadają.
Katarzyna Pietraszak