Cannes pełne schizofrenii

Cannes w czasie festiwalu filmowego to uzdrowisko dla schizofreników. Gwiazdy mówią jak kuchenni filozofowie, a wielcy reżyserzy sprawiają wrażenie, że zaplątali się w jakieś groteskowe reality-show - czytamy w tekście Daniela Binswangera w „Die Weltwoche” przedrukowanym przez „Forum”.

06.06.2005 | aktual.: 06.06.2005 10:23

Festiwal filmowy w Cannes jest po igrzyskach olimpijskich największym wydarzeniem medialnym świata. Cztery tysiące dziennikarzy, fotografów i operatorów stara się o to, by blichtr z Riwiery okrążył całą kulę ziemską. Niekończący się korowód galowych prezentacji, bankietów, beach partys, jacht partys, sponsoring events. Ciągła defilada luksusowych limuzyn, ochroniarzy i ciężarówek z bagażami gwiazd. Cannes to marzenie małej dziewczynki o życiu wśród świecidełek. Co wieczór stada dziewczyn w wieczorowych sukniach z H&M przechadzają się po Croisette. Od pięknych i bogatych dzielą je wtedy już niemal tylko barierki.

Nie ma chyba innego miejsca, gdzie sprzeczności medialnego światka ścierają się tak mocno jak w Cannes. Z jednej strony festiwal to największy na świecie bazar filmowy, gdzie producenci i dystrybutorzy dobijają targu, potężna machina PR, scena globalnego product placement. Z drugiej strony monstrualne wydarzenie wyróżnia nagrodami filmy ważne i pomaga im w zdobyciu międzynarodowego uznania. Takie sławy jak Lars von Trier (tym razem z „Manderlay”, kontynuacją „Dogville”) lub Michael Haneke („Caché”) bez Cannes nigdy nie osiągnęliby swego światowego sukcesu.

Festiwal to przewlekła schizofrenia sztuki i komercji, doprowadzana do ostatecznych granic. Kiedy w biały dzień gwiazdy stąpają po dywanach w powłóczystych sukniach i smokingach, a na ich cześć wiwatują tłumy w klapkach i podkoszulkach, człowiek ma wrażenie, że zaplątał się w jakieś groteskowe reality-show. Woody Allen wolałby sobie tego wszystkiego oszczędzić. Rozczochrany i nadąsany pojawia się na konferencji prasowej i mówi uprzejmie, że właściwie to przyjechał dlatego, że jego żona lubi odwiedzać piękne miasta europejskie. On sam wolałby zostać w domu, we własnej sypialni.

Że w oficjalnym konkursie mimo wszystko chodzi o prawdziwe kino, to cud. Ale tak właśnie jest. Również w tym roku pokazywane są interesujące obrazy. Podczas gdy kryminał retro Atoma Egoyana spotkał się z lodowatym odrzuceniem, David Cronenberg zasłużenie zebrał najwyższe pochwały za swój nowy psychothriller. Najciekawsze są jednak takie ekscentryczne prace, jak „Batalla en el cielo” meksykańskiego newcomera Carlosa Reygadasa.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)