Bytomscy konduktorzy podjęli strajk głodowy
Konduktorzy z Przedsiębiorstwa Komunikacji
Miejskiej (PKM) w Bytomiu rozpoczęli głodówkę. Od
tygodnia protestują oni w obronie swoich miejsc pracy, okupując
siedzibę Komunikacyjnego Związku Komunalnego (KZK) Górnośląskiego
Okręgu Przemysłowego.
15.05.2006 | aktual.: 15.05.2006 16:29
Konduktorzy chcą utrzymania swoich miejsc pracy po wygaśnięciu z końcem maja dwuletniego programu pilotażowego, na podstawie którego zatrudniono w ten sposób 283 wcześniej bezrobotne osoby. W sprawie zapewnienia im dalszej pracy, od połowy kwietnia toczyły się negocjacje między konduktorami a organizującym komunikację na Śląsku KZK. Ten oferuje pracę, lecz nie dla wszystkich.
W minioną środę konduktorzy zrezygnowali z rozmów z KZK, swoją decyzję tłumacząc brakiem możliwości porozumienia. Nowe negocjacje z KZK rozpoczął w tej sprawie bezpośredni pracodawca protestujących - bytomski PKM. Konduktorzy zdecydowali, że poczynając od poniedziałku, codziennie do głodówki będzie dołączać jedna osoba.
W środę prezes naszego PKM-u ma kontynuować rozmowy z KZK. W środę bądź w czwartek ma też zostać nam wyjaśnione, dlaczego - według KZK - nasza propozycja kontynuowania pracy nie może zostać przyjęta. My na ich propozycję nie możemy się zgodzić, żadne umowy- zlecenia nie wchodzą w rachubę - powiedziała przewodnicząca związku zawodowego konduktorów, Laura Klekocka.
Konduktorzy po zakończeniu programu chcą nadal pracować w bytomskich autobusach, utrzymując się w całości z zysków ze sprzedawanych przez siebie biletów. Jak dotąd zyski te były odprowadzane do KZK, który pokrywa część kosztów ich zatrudnienia, a pracę konduktorów na obecnych zasadach uważa za nieopłacalną.
Związkowcy uważają, że ich praca jest dochodowa, a KZK "ściąga od nich haracz". Jak podała Klekocka, konduktorzy w toku negocjacji z KZK zaoferowali, że część swoich zysków są skłonni odprowadzać do kasy tej instytucji - ich propozycja spotkała się jednak z odmową.
KZK pozostaje wciąż przy stanowisku, że możliwe jest podpisanie dalszych umów o pracę z ok. 130-180 konduktorami, pracującymi na 11 liniach - tam, gdzie - według naszych badań - jest to opłacalne. Kilkadziesiąt dalszych osób mogłoby zostać kontrolerami biletów, pracującymi na umowę-zlecenie- powiedziała rzeczniczka KZK Alodia Ostroch.
- piętro biurowca, w którym trzy kondygnacje zajmuje siedziba KZK, w poniedziałek okupowało sześciu konduktorów. Według zapewnień Klekockiej, w najbliższym tygodniu mają do nich dołączyć kolejni.
Poprzedni protest bytomskich konduktorów odbył się w lipcu ubiegłego roku.