Były żołnierz o stanie wojennym: chcieliśmy strzelać do Niemców

Razem z kolegami podjęliśmy decyzję, a pracowałem na granicy, że jako pierwsi otworzymy ogień do wojsk z DDR - pisze Internauta Józef Malicki, we wspomnieniach ze stanu wojennego, przesłanych do redakcji. - Przed wyjazdem do pracy uprzedziłem żonę, że mogę nie wrócić, że ma być silna i przygotowana na najgorsze - wspomina.

Były żołnierz o stanie wojennym: chcieliśmy strzelać do Niemców
Źródło zdjęć: © PAP/CAF | Jerzy Undro

13.12.2013 12:21

Przeczytaj też: Były żołnierz LWP: W stanie wojennym piliśmy wszystko, co ma alkohol

W lipcu lub sierpniu 1981 r. rozmawiałem z gen. Zbigniewem Blechmanem, szefem sztabu Pomorskiego Okręgu Wojskowego, który odprowadzał generałów z DDR z narady doradczego komitetu Układu Warszawskiego. Miała tam zapaść decyzja o wprowadzeniu do Polski wojsk sojuszniczych. Generałowie niemieccy i czescy bardzo chcieli wkroczyć do Polski, natomiast sowieci byli wstrzemięźliwi, obawiali się reakcji polskiego narodu. Polscy generałowie byli przeciwni pomocy sojuszników. Zapadła decyzja o wprowadzeniu stanu wojennego bez określenia daty.

Byłem wtedy młodym oficerem. Rozmowa była szczera, generał Blechman zaproponował mi, abym został jego adiutantem. Zrezygnowałem z uwagi na inne zadania, które wykonywałem. Gen. Wojciech Jaruzelski był przeciwny pomocy ze strony ZSRR. Dla mnie jest bohaterem, jak i pozostali.

Wiem, jaka była napięta sytuacja. Razem z kolegami podjęliśmy decyzję, a pracowałem na granicy, że jako pierwsi otworzymy ogień do wojsk z DDR. Generał Blachman był o tym poinformowany. Ucałował mnie i pogratulował, stąd propozycja stanowiska. Pogranicznicy niemieccy liczyli się z taką opcją. Wyposażeni byli w ciężką broń maszynową, ale nie wiem, czy mieli jej użyć przeciw nam, czy przeciw napierającym z kraju Polakom.

Ogłoszenie stanu wojennego w niedzielę 13 grudnia zastało mnie w domu. W tym samym dniu wybraliśmy się z żoną do kina w Szczecinie (mieszkaliśmy w Policach). Seans filmowy się nie odbył z powodu braku widzów, były tylko cztery osoby. Dzień był mroźny, ale słoneczny. Na mieście ledwie można było kogoś spotkać. Praktycznie wszyscy przebywali w domach. Wielu milionom Polaków stan wojenny kojarzył się z wojną, więc zdecydowali zostać w bezpiecznym miejscu.

14 grudnia miałem służbę na przejściu graniczny w Kołbaskowie. Przyjechałem do pracy i byłem zdziwiony, że prawie cały stan osobowy GPK jest skoszarowany. Zostałem zrugany za spóźnienie, ponieważ po ogłoszeniu stanu wojennego powinienem zgłosić się do macierzystej jednostki. To jest wojna, tylko z kim?

W tamtym okresie telefon był w niewielu domach, powiadamianie odbywało się przez gońca, w moim przypadku przez żołnierzy z plutonu alarmowego. Do mnie nikt nie dotarł, ponieważ od Szczecina było ok. 20 km. Praktycznie mój dojazd do pracy i z powrotem środkami transportu miejskiego trwał ok. 2 godziny.

Ruch graniczny na przejściu w Kołbaskowie został ograniczony do minimum z powodu zmiany przepisów granicznych - zmieniały się z godziny na godzinę, a służba na boksach wjazdowych i wyjazdowych z Polski zmieniała się co dwie godziny. Taki stan trwał przez ok. dwa tygodnie. W tym czasie zezwolono mi na wyjazd na jeden dzień do domu, by zobaczyć się z rodziną.

Przed wyjazdem do pracy uprzedziłem żonę, że mogę nie wrócić, że ma być silna i przygotowana na najgorsze. Każda kobieta, która zdecyduje się wyjść za mąż za mundurowego musi się liczyć, że któregoś dnia może nie wrócić do domu. Służba ojczyźnie i poświęcenie życia dla niej jest patriotyzmem. Naród, który się szanuje, nie powinien zapominać o rodzinie tych, którzy poświęcili życie. To świadczy o wielkości i więzi międzyludzkiej w narodzie.

Po powrocie oddelegowano mnie na strażnicę WOP Barnisław, celem wzmocnienia kadrowego, ponieważ na strażnicy tej internowani byli działacze stoczniowej "Solidarności". Kontakt ze stoczniowcami był koleżeński - wspólnie świętowaliśmy Boże Narodzenie i Nowy Rok, wzmacniając się i pokrzepiając okowitą.

Stoczniowcy otworzyli mi oczy na wymianę handlową i sprzedaż statków do ZSRR. Wsad w budowę statku był w dolarach, a ZSRR płacił Polsce w rublach transferowych. Przelicznik: 1 rubel za 1,2 dolara - bez komentarza. Polska na handlu z ZSRR traciła miliony dolarów. W dodatku, w ramach gwarancji statki te wracały na przeglądy mocno zniszczone, co tworzyło kolejne koszty.

Z mojego rozpoznania wynika, że kadra WOP oraz żołnierze LWP starali się być apolityczni, ale na pewno nie wykonaliby rozkazu strzelania do Polaków. Żołnierz zawsze kojarzył się z tym, który stoi na straży zagrożenia zewnętrznego, pomocy w przypadku klęsk żywiołowych, pomocy humanitarnej i ta dewiza przyświeca do dnia dzisiejszego. Proszę o tym pamiętać, wojsko nie może być instrumentem w walce politycznej.

W kwietniu 1982 r. zostałem służbowo przeniesiony do Bałtyckiej Brygady WOP w Koszalinie, na wyższe stanowisko służbowe w sztabie, z uwagi na wiedzę i doświadczenie zawodowe. Koszalin w stanie wojennym był miastem spokojnym, poza jednym wyjściem mieszkańców na ulice.

W okresie stanu wojennego wprowadzono kartki na mięso. Dlaczego, skoro mięsa było w bród? Od znajomego, który pracował w Wydziale V SB (zajmował się sprawami gospodarczymi - przyp. Red.) dowiedziałem się przy kieliszku, że mięso było przewożone z jednej hurtowni do drugiej, zmieniano jednocześnie daty ważności, a niekiedy mięso to ulegało zepsuciu, a później utylizacji. Dlaczego typu ludzi, którzy o tym decydowali, mieli wpływ na kształtowanie polityki i podejmowanie decyzji, nie pociąga się do odpowiedzialności w wolnej Polsce? Jedynymi ofiarami minionej epoki są funkcjonariusze SB, którym obniżono emerytury. To kuriozum, tak może być tylko w Polsce. To dziki kraj, skorumpowany, bez dobrego prawa, zasad i etyki. Nie o taką Polskę walczyła "Solidarność". Po tej prawdziwej "Solidarności", pozostała tylko garstka.

Internauta Józef Malicki

Wspomnienia przesłane do redakcji pozostawiamy bez komentarza, zapraszamy do dzielenia się własnymi opiniami na ten temat.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)