Były prezydent Carter ostrzega Izrael przed "katastrofą"
Były prezydent USA Jimmy Carter ostrzegł
Izrael, iż jeśli nie zostaną wznowione bliskowschodnie procesy
pokojowe, kraj ten stanie w obliczu "katastrofy".
27.01.2009 | aktual.: 27.01.2009 09:28
W poniedziałkowym wywiadzie udzielonym agencji Associated Press, Carter wskazywał także na pilną potrzebę stworzenia niezależnego państwa palestyńskiego.
Były amerykański prezydent powiedział m.in. iż w dającej się przewidzieć przyszłości liczba Arabów, mieszkających na terenie Izraela przekroczy liczbę żydowskich mieszkańców. Jeśli Izrael będzie upierać się przy idei jednego państwa, wówczas będzie miał trzy opcje do wyboru: zastosować metodę "czyszczenia etnicznego" czyli bądź wydalić z kraju dużą liczbę Palestyńczyków, bądź pozbawić Palestyńczyków prawa głosu lub po trzecie - dać im równe prawa i tym samym uznać, iż są większością. "W tej sytuacji państwo żydowskie przestanie istnieć" - ostrzegł były prezydent USA.
Wywiad Cartera wiąże się z publikacją jego najnowszej książki - "Możemy doprowadzić do pokoju na Ziemi Świętej", w której podkreśla on, iż najlepszym wyjściem z obecnego impasu na Bliskim Wschodzie jest izraelskie wycofanie z większości ziem, zajętych w 1967 roku i stworzenie dwóch odrębnych państw - Izraela i Palestyny.
Carter potwierdził, że on sam i współpracownik jego fundacji "Carter Centre", profesor Robert Pastor w połowie grudnia spotkali się w Damaszku z liderem Hamasu Chaledem Meszalem. Zaproponował on przedłużenie obowiązującego wówczas rozejmu na czas nieokreślony w zamian za otwarcie przez Izrael granic Strefy Gazy.
Strona izraelska jednakże odmówiła wpuszczania do Gazy więcej niż 100 ciężarówek z dostawami dziennie, co stanowi 1/15 potrzeb. Hamas w takiej sytuacji 19 grudnia ogłosił koniec rozejmu a Izrael 27 grudnia przystąpił do ofensywy w Strefie Gazy.