ŚwiatByły polski ambasador na Białorusi został uwolniony

Były polski ambasador na Białorusi został uwolniony

Były ambasador RP w Mińsku Mariusz Maszkiewicz jest wolny. Rano został wypisany ze szpitala w Mińsku. Wkrótce potem białoruskie władze poinformowały, że może wracać do kraju; dały mu czas do soboty.

Maszkiewicz zamierza wyjechać z Białorusi w sobotę rano samochodem. Towarzyszący mu od rana polscy dyplomaci zabrali go ze szpitala do ambasady.

Oczekujących przed szpitalem dziennikarzy Maszkiewicz zapewnił, że czuje się dobrze. Opieka medyczna była bardzo dobra. Można powiedzieć, że białoruscy lekarze wyrwali mnie z rąk milicji - powiedział.

Poczułem się źle w więzieniu na piąty dzień, gdy przyszli do mnie konsul i pani adwokat. Popatrzyli na moją twarz, zobaczyli mój stan i postanowili zawołać lekarza. Przyszedł lekarz, przyjechało pogotowie i już mnie zabrało. Odbywało się to już poza moimi decyzjami. To nie był mój pomysł, żeby iść do szpitala, lecz decyzja lekarzy. Sprawdzili stan mojego serca, wszystkie wyniki badań i stwierdzili, że muszę swoje odleżeć - opowiadał.

Na pytanie o doniesienia, że przeszedł mikrozawał, odparł, że "takie były teoretycznie wskazania EKG". Zastrzegł jednak, że chce jeszcze ocenić stan swego zdrowia i wyniki badań z polskimi lekarzami.

Na temat okoliczności zatrzymania i pobytu w areszcie Maszkiewicz nie chciał się wypowiadać, dopóki znajduje się na terytorium Białorusi.

Maszkiewicz wiąże swoje uwolnienie z sobotnią inauguracją prezydenta Aleksandra Łukaszenki na trzecią kadencję. Według niego, władze białoruskie wolały uniknąć poważnych zadrażnień w tym dniu.

Zastępczyni rzecznika polskiego MSZ Justyna Lewańska powiedziała, że były ambasador został uwolniony dzięki działaniom polskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Podkreśliła, że polskie MSZ wyraża zadowolenie z uwolnienia Maszkiewicza przez białoruskie władze.

We wtorek wieczorem polski resort spraw zagranicznych przesłał do białoruskiego MSZ notę w sprawie Maszkiewicza. To była reakcja na naszą notę - oceniła Lewańska.

Maszkiewicz, skazany na 15 dni aresztu za udział w nielegalnym zgromadzeniu, spędził w szpitalu 10 dni. Zgodnie z białoruskim prawem, pobytu w szpitalu nie zalicza się na poczet odbywania kary, Maszkiewiczowi groził więc powrót do aresztu.

Do ostatniej chwili w piątek panowała niepewność, jaką decyzję podejmą w jego sprawie białoruskie władze. Już wypisany ze szpitala i spakowany Maszkiewicz wciąż oczekiwał na informacje z białoruskiego MSZ, do którego telefonowali towarzyszący mu przedstawiciele polskiej ambasady.

Pod szpital podjechał w tym czasie samochód milicyjny, ale po 20 minutach odjechał. Wkrótce polscy dyplomaci uzyskali informację, że Maszkiewicz jest wolny. Na byłego ambasadora oczekiwali już przed szpitalem dziennikarze, w tym białoruska telewizja.

Mariusz Maszkiewicz ma 47 lat. Był ambasadorem w Mińsku w latach 1998-2002. Były ambasador został zatrzymany 24 marca nad ranem podczas likwidacji miasteczka namiotowego opozycji na Placu Październikowym w Mińsku wraz z kilkuset uczestnikami protestu, którzy domagali się powtórzenia wyborów prezydenckich na Białorusi. Po pięciu dniach odbywania kary aresztu, na którą skazał go sąd w Mińsku, został przewieziony do szpitala z powodu problemów z sercem. Polski MSZ twierdzi, że były ambasador został po aresztowaniu dwukrotnie ciężko pobity.

Wczoraj białoruska telewizja państwowa usiłowała nakłonić Maszkiewicza, by pochwalił warunki, jakie zapewniono mu w szpitalu. Nie wyraził on jednak zgody na wywiad.

Od wczoraj pod ambasadą Białorusi w Warszawie protestował ojciec aresztowanego byłego dyplomaty. Jerzy Maszkiewicz podjął głodówkę i zapowiadał, że będzie ją prowadzić do czasu, aż jego syn zostanie uwolniony. Wcześniej protestował pod budynkiem MSZ, jednak zmienił miejsce protestu, bo - jak stwierdził - podbudowała go postawa premiera Kazimierza Marcinkiewicza, który zainteresował się sprawą, oraz mediów, które nagłośniły akcję. Białoruskie władze zapowiadały, że nie ugną się pod żądaniami i mogą rozpatrywać sprawę Maszkiewicza tylko jako "wyraz dobrej woli".

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)