Były milicjant oskarża Kuczmę o współudział w zbrodni
Prezydent Ukrainy Leonid Kuczma jest zamieszany w szereg przestępstw, w tym w sprawę porwania opozycyjnego dziennikarza Georgija Gongadzego, 16 września 2000 roku. Bezpośredni rozkaz wydał ówczesny szef MSW Ukrainy Jurij Krawczenko, wynika z listu zmarłego niedawno byłego oficera ukraińskiej milicji Ihora Honczarowa.
"Przestępstwa te zostały dokonane z rozkazu ówczesnego ministra Krawczenki. (...) W sprawę porwań (Gongadze został najpierw porwany z centrum Kijowa) są zamieszani inni wysocy urzędnicy naszego państwa, w tym nasz prezydent" - twierdzi Honczarow w liście napisanym w lutym br. i opublikowanym w środę w pełnej wersji na internetowych stronach kijowskiego Instytutu Masowej Informacji (IMI).
Instytut reprezentuje na Ukrainie międzynarodową organizację dziennikarską "Reporterzy bez Granic".
IMI opublikował list Honczarowa już wcześniej, ale w pierwotnej wersji nazwiska osób odpowiedzialnych za porwanie dziennikarza wykreślono. Po raz pierwszy pełną wersję listu odczytał we wtorek przewodniczący tymczasowej parlamentarnej komisji śledczej badającej sprawę zabójstwa Gongadzego, Hryhorij Omelczenko.
Omelczenko poinformował, że nazwiska bezpośrednich wykonawców zbrodni Honczarow przekazał człowiekowi o inicjałach "JKM". "Ja odczytuję je jako Jewhen Kyryłowycz Marczuk (obecny minister obrony), chociaż nie mam stuprocentowej pewności, że czynię prawidłowo" - powiedział Omelczenko. "Wiem, że Marczuk kontaktował się z Honczarowem. Niech sam nam opowie co ich łączyło" - dodał Omelczenko informując, że komisja wkrótce wystąpi do ministra Marczuka o złożenie wyjaśnień.
Podpułkownik Honczarow został zatrzymany w maju ubiegłego roku. Przez ponad rok przebywał w areszcie śledczym, zmarł w niewyjaśnionych do końca okolicznościach w ubiegłym miesiącu. Na razie nie wiadomo, co było przyczyną śmierci. W przemycanych z więzienia listach twierdził, że torturowano go. Wyjaśniał też, że celem milicji jest obarczenie go odpowiedzialnością za szereg zabójstw, w tym dziennikarza Gongadzego.
Prokuratura twierdzi, że Honczarow był członkiem tzw. "bandy wilkołaków", złożonej z byłych milicjantów, która specjalizowała się w wykradaniu dla okupu ludzi. Ofiary, które najczęściej pochodzili ze środowisk kryminalnych, zazwyczaj zabijano nie czekając na okup.
Po śmierci Honczarowa na adres IMI nadeszła przesyłka z listami podpułkownika. Milicja potwierdziła w tym tygodniu, że pisał je własnoręcznie, ale jednocześnie, jak oświadczył zastępca prokuratora generalnego Wiktor Szokin, Honczarow, to "mało uczciwy człowiek" i dlatego trudno uwierzyć w prawdziwość jego oskarżeń.
Szokin powiedział też, że milicja wpadła na ślad zabójców Gongadzego i rozesłano za nimi listy gończe. Przyznał jednocześnie, że nie wszystko jest jeszcze jasne, jeśli chodzi o zleceniodawców tego mordu.
W listopadzie 2000 r. czyli kilka miesięcy zamordowaniu Gongadzego, w ukraińskim parlamencie ujawniono fragmenty nagrań z podsłuchu, dokonane przez byłego ochraniarza prezydenta Ukrainy majora Mykołę Melnyczenkę. Wynika z nich, że za porwaniem dziennikarza stoi prezydent Kuczma i minister Krawczenko, a także inni wysocy urzędnicy państwowi. Ogłoszenie nagrań wywołało na Ukrainie najpoważniejszy od lat kryzys polityczny, który władzom udało się zażegnać dopiero w ubiegłym roku.
Nie ma na razie żadnych informacji, które wskazywałyby na jakiekolwiek związki pomiędzy Honczarowem i Melnyczenką. Były ochroniarz wraz z nagraniami zbiegł do USA i nadal utrzymuje, iż prezydent Kuczma ma na sumieniu szereg przestępstw.
Według opozycyjnej prasy ukraińskiej, w ostatnich latach było wiele przypadków śmierci polityków i dziennikarzy, których okoliczności są niejasne. Do takich należy m.in. zabójstwo Gongadzego. Opozycja jest przekonana, że w kraju działa lub działał stworzony przez władze szwadron śmierci, który usuwał oponentów politycznych zabijając ich bezpośrednio lub pod przykryciem np. wypadków drogowych.