Były dyrektor kopalni "Halemba" opuścił areszt
Były dyrektor kopalni "Halemba" Kazimierz D.
opuścił gliwicki areszt. Jest on jednym z
głównych oskarżonych w sprawie katastrofy w tej kopalni, w której
w listopadzie 2006 r. zginęło 23 górników.
04.07.2008 | aktual.: 04.07.2008 15:21
Kazimierz D. był aresztowany od początku kwietnia tego roku. Wyszedł na wolność po wpłaceniu w jego imieniu 150 tys. zł poręczenia majątkowego. Fakt zwolnienia oskarżonego potwierdziła rzeczniczka Służby Więziennej Luiza Sałapa.
Dzień wcześniej z aresztu - także za kaucją w wysokości 150 tys. zł - wyszedł główny inżynier wentylacji i kierownik działu wentylacji w "Halembie" Marek Z. Obaj są najważniejszymi spośród 27 oskarżonych w sprawie katastrofy i dwoma ostatnimi, którzy byli aresztowani.
Na ich zwolnienie za kaucją zgodził się Sąd Okręgowy w Gliwicach. W czwartek sąd odrzucił wniosek prokuratury, domagającej się wstrzymania decyzji o zwolnieniu obu mężczyzn za kaucją do czasu rozpatrzenia zażalenia w tej sprawie przez sąd apelacyjny.
Na obu oskarżonych ciążą najpoważniejsze zarzuty - sprowadzenia katastrofy, w której w listopadzie 2006 r. po wybuchach metanu i pyłu węglowego zginęło 23 górników. Grozi im do 12 lat więzienia.
Sąd uznał, że materiał dowodowy w tej sprawie został już zgromadzony, więc nie istnieje obawa matactwa. Sąd okręgowy wziął też pod uwagę, że za Marka Z. poręczenie osobiste złożył biskup pomocniczy archidiecezji katowickiej Gerard Bernacki, za b. dyrektora poręczył senator PO z Rybnika Antoni Motyczka.
Po wyjściu na wolność oskarżeni trafili pod dozór policji, mają też zakaz opuszczania kraju.
W ubiegłym tygodniu gliwicka prokuratura okręgowa przesłała do sądu akt oskarżenia w sprawie tragedii w "Halembie". W procesie poza Kazimierzem D. i Markiem Z. odpowie 25 innych osób. Dziewięć z nich chce się dobrowolnie poddać karze.
Do katastrofy w rudzkiej kopalni doszło 21 listopada 2006 r. podczas likwidowania ściany wydobywczej 1030 m pod ziemią. Z powodu zaniechania - na podstawie fałszywych odczytów - profilaktyki przeciw zagrożeniom naturalnym, po zapaleniu i wybuchu metanu w wyrobisku wybuchł pył węglowy, czyniąc największe spustoszenie i zabijając większość ofiar tragedii.
Jak ustaliły prokuratura i nadzór górniczy, kierujący kopalnią przyzwalali w niej na łamanie przepisów i zasad sztuki górniczej. Zarzuty stawiane pozostałym oskarżonym dotyczą m.in. narażenia górników na utratę życia lub ciężki uszczerbek na zdrowiu oraz niedopełnienia przepisów bezpieczeństwa i fałszowania dokumentów. O te przestępstwa podejrzani są zarówno pracownicy "Halemby", jak i firmy Mard, która na zlecenie kopalni wykonywała prace pod ziemią.
W pobocznych wątkach głównego postępowania w sprawie katastrofy zapadły już dwa wyroki. Pod koniec marca na dziewięć miesięcy więzienia w zawieszeniu na dwa lata oraz grzywnę sąd w Rudzie Śląskiej skazał Ewę K. z firmy Góreks, oskarżoną o poświadczenie nieprawdy w dokumentach przy przetargu na prace likwidacyjne 1030 metrów pod ziemią.
Kobieta już w czasie śledztwa przyznała się do winy i poprosiła o wymierzenie kary bez procesu. W tym samym wątku oskarżony jest szef firmy Mard Marian D. Jego proces rozpoczął się 9 maja.
12 marca katowicki sąd skazał na rok więzienia w zawieszeniu byłego nadsztygara z "Halemby" Franciszka S. za składanie fałszywych zeznań w śledztwie. Także on wniósł o wymierzenie mu kary bez procesu. Franciszek S. usłyszał też zarzuty w głównym wątku śledztwa.