Maluch zniknął z oczu. Mogło dojść do tragedii
Po wydarzeniu, które zakończyło się szczęśliwie, choć blisko było do nieszczęścia, władze parku narodowego na Hawajach wydały ostrzeżenie dla turystów. Niewiele brakowało, by mały chłopczyk spadł ze zbocza aktywnego wulkanu.
Jak poinformował park, chłopiec oddalił się od rodziny i pobiegł prosto w stronę 400-stopowego klifu wulkanu Kīlauea. Dziecko znalazło się zaledwie 30 centymetrów od krawędzi zbocza.
"Jego krzycząca matka zdołała go złapać" - relacjonują przedstawiciele parku. Strażniczka parku Jessica Ferracane, która była świadkiem zdarzenia powiedziała BBC, że ma nadzieję, iż podzielenie się szczegółami zdarzenia w mediach pomoże "zapobiec przyszłym tragediom".
Na krawędzi wulkanu. Chłopczyk nieomal spadł do aktywnego wulkanu
Kilauea, wulkan na Wielkiej Wyspie na Hawajach, jest jednym z najaktywniejszych na świecie. Wybucha regularnie, ostatnio 23 grudnia 2024 roku.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Erupcja wulkanu na Hawajach nie ma większego wpływu na ludzkie osady. Zjawisko geologiczne można podziwiać odwiedzając park narodowy.
Incydent, o którym poinformowały władze parku, miał miejsce w Boże Narodzenie. W zamkniętej części parku turyści - najczęściej rodziny z dziećmi - zebrały się, aby oglądać lawę.
Strażnicy parku przypominają w mediach społecznościowych o konieczności trzymania się szlaku i pilnowania dzieci. "Ci, którzy ignorują ostrzeżenia, przechodzą obok znaków zamknięcia aby przyjrzeć się bliżej, czynią to narażając się na duże ryzyko" - podkreśliła Ferracane.
Przeczytaj również: Wybory prezydenckie będą uczciwe? Mamy wyniki sondażu
Strażniczka dodała, że do zdarzenia w święta doszło w rejonie, z którego roztaczał się widok na kalderę – duży krater wulkanu. Gdyby chłopiec osunął się po zboczu, nie przeżyłby upadku.
Źródło: BBC