Byliśmy w punkcie szczepienia COVID-19. ”30 dawek na jeden punkt szczepień to absurd”
Przypatrywaliśmy się, jak wygląda szczepienie seniorów 70 + w Kościerzynie na Kaszubach. Dr med. Arkadiusz Błaszczyk: - System szczepień jest nieżyciowy. Codziennie dostajemy nowe wytyczne z NFZ i Agencji Rezerw Materiałowych.
- My jesteśmy ludźmi tego pokroju i tego pokolenia, które wierzy w szczepionki – mówi mi 72-letni pan Mieczysław z Kościerzyny pod Gdańskiem. – Moje pokolenie szczepiło się na ospę, odrę, gruźlicę, więc my wiemy, że jak świat światem, to szczepionka ma siłę, żeby pokonać różne choroby. Jak ja słyszę, że młode małżeństwa nie szczepią swoich dzieci, to pukam się w głowę.
Pojechałem do kaszubskiej Kościerzyny, żeby zapytać, jak idzie im program szczepień dla seniorów.
Większość osób 70 +, z którymi rozmawiałem, mówiła mi, że będzie się szczepić.
Pan Jarosław, 71-lat: - Kuzynka w moim wieku, z Maszewa Lęborskiego, w ostatni wtorek złapała COVID-19, pojechała do szpitala do Słupska, a dziś, w poniedziałek, już nie żyje. Ja miałem operację jelita grubego, rozrusznik serca, więc muszę na siebie uważać. Na pewno się zaszczepię.
Osoby, z którymi rozmawiałem, z Kościerzyny, Bytowa, Sierakowic czy Karsina (wszystko Kaszuby), mówiły mi, że w ich miejscowościach nie było problemu z rejestracją, czy to telefonicznie czy osobiście. Terminy szczepień wyznaczone są na luty, czy marzec, ktoś jest na liście rezerwowej, a ktoś musi, niestety, poczekać dłużej.
Oczywiście są i głosy sceptyczne: ludzie nie chcą się szczepić, bo nie ufają szczepionce i niepokoi ich krótki czas jej powstania.
- Ja się dezynfekuję inaczej – mówi mi starszy mężczyzna, gestykulując, że chodzi o alkohol. – Nie dowierzam nikomu, bo słyszałem, że rząd ma dawać duże odszkodowania, jeśli coś po szczepieniu nie będzie grało. Coś mi tu śmierdzi.
Odwiedziłem Szpital Specjalistyczny w Kościerzynie, gdzie trwają szczepienia. Akurat w poniedziałek zaczęły się one około 11.30 i miały potrwać kilka godzin. Planowano zaszczepić około 78 osób w jeden dzień.
Na szczepionkę czekało w korytarzu kilkanaście osób, w tym wciąż duża grupa pracowników grupy 0, czyli pielęgniarek, sanitariuszy i lekarzy, cierpliwie stojących po pierwszą, bądź drugą dawkę. Do tego pewna, niewielka, liczba seniorów, którzy mówili mi, że to ich dzieci przywiozły ich na szczepienie.
W poczekalni nie było dantejskich scen, wszyscy czekali spokojnie na swoją kolej, a kolejne osoby pojawiały się na ustaloną godzinę. Pielęgniarki dowoziły wózkami igły oraz strzykawki do szczepień.
Obrazek wydawał się wręcz idylliczny. Zapytałem więc lekarza, dr med. Arkadiusza Błaszczyka, koordynatora ds. COVID-19 w szpitalu w Kościerzynie, czy rzeczywiście nie ma problemów.
Błaszczyk wyciągnął telefon i przeczytał mi maila, którego dostał w sprawie szczepień.
Dr med. Arkadiusz Błaszczyk: Codziennie dostaję z NFZ czy Centrum e-Zdrowia maile. Dzisiejszy ma 11 punktów. Czytam jeden z nich: "Zapisanie statusu wizyty "zrealizowana" w e-Rejestracja powoduje zmianę statusu skierowania w systemie P1 odpowiednio na "u realizatora" dla pierwszej dawki szczepienia i "zrealizowane" dla drugiej dawki szczepienia".
A to tylko jeden z 11 punktów. Ja jestem od leczenia ludzi. Moja robota to zorganizować szczepienia. Nie jest moją rolą interpretacja nie do końca jasnych przepisów.
Sebastian Łupak: Przepisy są niejasne?
Nie wiemy, poprzez ciągłe zmiany, kto jest w jakiej grupie. Czy będziemy zaraz szczepić prokuratorów czy nie? Ile szczepionek nam przysługuje? To powoduje chaos. Dlatego wyznaczyłem człowieka, który ma mi to czytać, wgryzać się tę nowomowę, analizować i dzwonić do mnie, żebyśmy zrozumieli, co urzędnicy do nas piszą. Rozumiem, że jakaś obsługa administracyjna szczepień musi być, ale jeżeli instrukcja jest dłuższa niż jedna strona, to nikt jej nie czyta.
Jaki komunikat pan by wolał?
W przyszłym tygodniu zaszczepicie 700 osób i mają to być seniorzy. Proste.
Kiedy zaczęliście szczepienia?
Po świętach Bożego Narodzenia. Najpierw grupa zero, czyli pracownicy ochrony zdrowia: lekarze, pielęgniarki, farmaceuci, etc. Dziś podajemy im drugie dawki. No i doszli nam do tego seniorzy: na początek 60 osób.
Jak oni się zarejestrowali?
To są nasze wewnętrzne zasoby. Jest chory, który ma 75 lat i przyszedł na operację, więc można go zaszczepić przy wyjściu ze szpitala. Jest 90-letnia pacjentka, którą opiekujemy się od lat. Wszystko jest zgodne z procedurami i określone w przepisach.
Nie widzę sensu tworzenia nowych baz danych. To wszystko już jest. Każda przychodnia wie, ile ma seniorów. Po peselach można ich znaleźć i wysłać im zaproszenia. Te dane są już od dawna w systemie.
A co z tymi, którzy nie są na waszej liście wewnętrznej, ale też są w grupie 70+?
Przygotowujemy zapisy przez infolinię. Telefon powinien ruszyć jutro, do tego email do rejestracji. Ale musimy mieć do tego ludzi, którzy tę rejestrację poprowadzą. I wiedzieć, ile osób możemy zaszczepić, ile szczepionek zamówić.
To nie jest jasne?
Dane są sprzeczne. Teoretycznie, jako tzw. szpital węzłowy, możemy szczepić 210 osób tygodniowo w ramach tzw. szczepień populacyjnych. Ale pojawiają się maile z NFZ, które redukują liczbę tych szczepień, albo w ogóle nie każą chwilowo nikogo rejestrować. Każdy mail wnosi nowe informacje. Może to wynika z tego, że są trudności w dostawach szczepionek od producenta? Dziś się dowiedziałem, że Moderny nie dostaniemy.
Mieliście załamanie szczepień?
W zeszłym tygodniu dawki zamówione na poniedziałek przyjechały w czwartek. Trzy dni były puste. Wszyscy zarejestrowani na poniedziałek, wtorek i środę byli szczepieni w czwartek. Wyszczepiliśmy więc 540 dawek w dwa dni: czwartek i piątek. Szczepionki przyjechało około godz. 10.30 i ludzie siedzieli do godz. 20 i szczepili. Ja się domyślam, że ci, którzy tym systemem zarządzają, też czują się bezradni, jeśli Pzifer wydaje komunikat, że szczepionki nie przyjadą. Ale to my odbieramy ludzkie emocje, bo to my potem musimy obdzwonić kilkaset osób, z informacją, że nie będzie szczepień.
Ile osób może wyszczepić punkt szczepień, który nie jest szpitalem węzłowym, np. przychodnia czy ośrodek zdrowia?
Zaraz przeczytam panu maila: "Tygodniowy limit szczepień pierwszą dawką szczepionki – suma slotów wewnętrznych i zewnętrznych (za wyjątkiem populacyjnych punktów szczepień prowadzonych w szpitalach tymczasowych i węzłowych oraz pacjentów DPS) wynosi 30".
A tłumacząc na nasz?
Jeden punkt szczepień, według przepisów, może wyszczepić 30 seniorów tygodniowo. To dość mizerna liczba – sześć osób dziennie. Ja wiem, że to jest absurdalna liczba, ale takimi środkami dysponuje Agencja Rezerw Materiałowych. Przy tym tempie raczej się wszyscy nie zaszczepimy za pół roku, jak optymistycznie zakładano.
Można by szczepić więcej?
Gdybyśmy pracowali na maksymalnych obrotach, to szczepilibyśmy w tym szpitalu ok. tysiąc osób tygodniowo.
A ile zaszczepicie w tym tygodniu?
600 osób, w tym 540 z grupy zero plus 60 ze szczepień populacyjnych, czyli seniorów.
Ile trwa szczepienie?
Samo ukłucie to jest 15-20 sekund, ale jeszcze dochodzi wywiad zrobiony przez lekarza, ankieta, odznaczenie odpowiednich pól, podpisy i wciągnięcie tego do systemu gabinet.gov.pl. To jest cały szereg czynności. To trzeba wklepać do komputera.
Dlaczego Izrael czy Niemcy szczepią szybciej?
Pewnie upraszczają procedury.
Co by się musiało stać, żebyśmy też tak szybko szczepili?
Musimy znaleźć ludzi, którzy chcieliby szczepić - pielęgniarki i lekarzy - i uzgodnić dla nich warunki finansowe. Trzeba wzmocnić personelem i finansami szpitale węzłowe, takie jak nasz, i płacić ludziom za dodatkową pracę. Motywacja płacowa musi być, bo każdy z nas musi coś jeść.
Nasz system opieki zdrowotnej jest niedofinansowany, już ledwie zipie i został teraz wystawiony na ciężką próbę. Do tego dochodzi niepotrzebna biurokracja.  To jest łańcuch, który ma wiele słabych punktów.
Kto, pana zdaniem, mógłby być w kolejnej grupie, po seniorach?
Na przykład nauczycielki. One mają kontakt z dużą ilością dzieci. Dzieci rzadziej chorują, ale dużo roznoszą. I inne grupy, które w pracy mają ciągły kontakt z ludźmi.
Czy u kogoś w tym szpitalu pojawiły się dotąd jakieś skutki uboczne po szczepieniu?
Gorączka, ból ramienia, dyskomfort. Nic wielkiego.
Radzi pan ludziom się szczepić?
Tak! Po drugiej dawce występuje odporność u 95 procent zaszczepionych. Nie ma takich szczepionek, które dają odporność na poziomie 100 procent.
Szczepmy się, żeby wyjść z lockdownu. Przecież mamy dramaty ludzi, którzy nie mają z czego żyć, a muszą zamykać swoje biznesy: hotelarze, restauratorzy. Uwolnijmy to wreszcie, zyskując odporność populacyjną.
Ludzie wciąż na COVID-19 umierają. Choruje się długo i ciężko. Mamy tu cztery oddziały dla chorych na COVID-19. 11 łóżek intensywnej terapii plus respiratory rozsiane po oddziałach. Zgony są tu codziennością. Każdy kolejny telefon do rodziny ze złą wiadomością wymaga od nas dużej odporności. To na nas, lekarzy, i cały personel bardzo mocno wpływa.