Byliśmy truci chemicznym odpadem
Sól przemysłowa, która była sprzedawana przez trzy firmy jako sól spożywcza, jest chemicznym odpadem. Powstaje w trakcie procesu produkcji chloru. Jako produkt uboczny zawiera wysokie stężenie siarczanów i żelazocyjanek potasu. A takie substancje nie powinny się nigdy znaleźć w żywności, bo są truciznami!
02.03.2012 | aktual.: 02.03.2012 07:55
Prawdopodobnie przez 10 lat byliśmy okłamywani i faszerowani solą przemysłową, która trafiała do wędlin, przetworów rybnych i kiszonek. Właściciele firm, które handlowały trującą solą z premedytacją zarabiali na niewiedzy konsumentów, którzy kupowali produkty z solą, przeznaczoną do posypywania dróg. A taka nie powinna być pod żadnym pozorem używana w przemyśle spożywczym.
Bo taka sól powstaje z odpadów jakie zostają w trakcie produkcji chloru. Ten ostatni wytwarza się z solanki. Taki roztwór poddaje się procesowi elektrolizy, czyli pod wpływem prądu wydziela się chlor, wodór i tlen. Chlor jest wykorzystywany dalej w produkcji polichlorku winylu, który wykorzystywany jest m.in. przy produkcji okien PCV, czy wykładzin. Pozostały roztwór jest osuszany i zawarte w nim niepotrzebne związki mineralne są odpadem. Razem z zanieczyszczeniami trafiają do sprzedaży jako sól przemysłowa. – Anwil sprzedaje wyłącznie sól techniczną, którą można stosować tylko do celów przemysłowych oraz do zimowego utrzymania dróg. Nie mamy jednak wpływu na finalny sposób jej zastosowania ani metod nadzoru - tłumaczy Krzysztof Wojdyło, rzecznik prasowy Anwil S.A.
To z tej włocławskiej firmy nieuczciwi handlowcy skupowali w tysiącach ton sól drogową. W zwykłych ciężarówkach zwozili ją do swoich zakładów, osuszali i pakowali jako sól jadalną. Mimo, że doskonale wiedzieli, że ten produkt nie może być sprzedawany do zakładów spożywczych.
– W umowach z kontrahentami znajduje się bardzo wyraźny zapis, że sól nie posiada atestu pozwalającego na jej stosowanie do celów spożywczych i nie można jej do takich celów stosować – dodaje Wojdyło.
Cały czas czekamy na wyniki badań, które potwierdzą co dokładnie znajdowało się w trującej soli. Wiadomo, że normy stężenia siarczanu sodu były przekroczone nawet stukrotnie. W najgorszym przypadku związek ten może doprowadzić do odwodnienia narządów wewnętrznych lub wywoływać ostre stany zapalne w przewodzie pokarmowym.
Próbki z podejrzaną solą trafią dziś rano do Państwowego Instytutu Weterynarii w Puławach, gdzie będą przeprowadzone szczegółowe badania.
- Taką decyzję podjęło CBŚ i już w nocy wysyła specjalnego kuriera, żeby rano próbki były u naukowców. Wyniki będą znane w przyszłym tygodniu - mówi Andrzej Borowiak (44 l.) z wielkopolskiej policji. Śledczy chcą się dowiedzieć, czy w zabezpieczonej soli są związki chemiczne niebezpieczne dla zdrowia.
Tymczasem podczas kontroli służb weterynaryjnych, sanepidu i policji tylko jednego dnia w 12 województwach sprawdzono ponad 80 firm i zabezpieczono prawie 500 ton podejrzanej soli. Wielkopolski sanepid okrył też czwartą firmę, która mogła rozprowadzać sól wypadową jako spożywczą i poinformował o tym śledczych.
Specjaliści nie mają wątpliwości, że sól przemysłowa nie nadaje się do spożycia.
– Podczas produkcji chloru, sól przemysłowa jest produktem ubocznym. Z racji tego, że nie jest stosowana w produkcji żywności, nie musi spełniać określonych norm. Dlatego w soli przemysłowej możemy znaleźć zanieczyszczenia nieorganiczne, np. piasek, kawałki papieru lub drewna, czy metale ciężkie - mówi prof. dr hab. Włodzimierz Urbaniak z katedry chemii analitycznej UAM.
Polecamy wydanie internetowe Fakt.pl:
Rodzice Madzi na urlopie. FOTY