Byli żołnierze GROM zabici w Iraku
Dwóch polskich pracowników firmy
Blackwater USA, zajmującej się ochroną, zginęło w sobotę w
ostrzale konwoju w Bagdadzie. Zabici to byli żołnierze GROM; ich
nazwiska na razie nie są znane. Do zamachu przyznał się
najgroźniejszy obecnie terrorysta w Iraku - Abu Musab al-Zarkawi.
07.06.2004 | aktual.: 07.06.2004 07:51
"W ataku na konwój, w zasadzce, zginęły cztery osoby: dwóch Polaków i dwóch amerykańskich pracowników tej firmy. W tej chwili prowadzone są procedury związane z identyfikacją oraz z przygotowaniem do sprowadzenia zwłok do Polski" - poinformował rzecznik Ministerstwa Spraw Zagranicznych Bogusław Majewski. MSZ nie udziela na razie dodatkowych informacji.
Dwóch Polaków rannych
Początkowo informowano o jeszcze jednym rannym Polaku. "Rannych zostało dwóch Polaków. Żyją, są bezpieczni w Bagdadzie" - powiedział Radiu Zet charge d'affaires ambasady RP w Bagdadzie Tomasz Giełżecki.
Do zamachu jeszcze w sobotę przyznała się w Internecie organizacja kierowana przez Zarkawiego, Jordańczyka związanego z Al-Kaidą. "Brygady Dżamiat al-Tawhid i Dżihadu zorganizowały na drodze do międzynarodowego portu lotniczego w Bagdadzie zasadzkę na dwa samochody, należące do CIA; w każdym z nich jechało czterech ludzi. Po zaciekłej bitwie mudżahedini spalili samochody i tych, którzy się w nich znajdowali" - głosi oświadczenie.
"Washington Post" napisał w niedzielę w wydaniu internetowym, że dwa duże samochody z napędem na cztery koła zostały w sobotę zaatakowane na drodze do międzynarodowego portu lotniczego w Bagdadzie. Napastnicy, którzy podjechali kilkoma samochodami, otworzyli ogień z granatników przeciwpancernych i karabinów. Przedstawiciele sił amerykańskich potwierdzili - informuje "Washington Post" - że w ataku zginęło czterech pracowników ochrony - dwóch Amerykanów i dwóch Polaków.
Całkowicie zniszczony pojazd
Rzecznik firmy Blackwater powiedział polskiej TVN-24, że ludzie z bronią automatyczną, jadący czterema lub pięcioma samochodami, zaatakowali, strzelając jednocześnie z różnych stron i całkowicie zniszczyli jeden z pojazdów, w którym było dwóch Polaków i dwóch Amerykanów. Dwaj inni Polacy, jadący w drugim z zaatakowanych samochodów, zdołali uciec. Rzecznik potwierdził wcześniejsze ustalenia PAP, że Polacy, którzy zginęli, zaczęli pracę w Blackwater po zakończeniu służby w GROM.
Zarkawi jest ścigany przez Amerykanów listem gończym; za jego schwytanie obiecali nagrodę 10 mln dolarów. Grupa związana z Zarkawim przeprowadza w Iraku liczne zamachy; jest m.in. odpowiedzialna za atak, w którym 17 maja zginął przewodniczący irackiej Rady Zarządzającej Izzedin Salim. Według niektórych źródeł Zarkawi miał też osobiście ściąć w maju głowę amerykańskiemu zakładnikowi Nicholasowi Bergowi.
Fundacja nie zawarła umowy
Fundacja Byłych Żołnierzy Jednostek Specjalnych GROM nie zawierała umowy z firmą Blackwater - powiedział gen. Sławomir Petelicki, b. dowódca GROM i twórca Fundacji. "Nie mogę jednak wykluczyć, że zabici mogli być dawnymi żołnierzami GROM, gdyż ostatnio odeszło z tej jednostki w sumie 100 komandosów" - oświadczył. Dodał, że któryś z nich mógł sam załatwić sobie pracę w Iraku bez pośrednictwa Fundacji. Ostatnio Fundacja zawarła w USA umowy na wyjazdy byłych komandosów GROM do Iraku, gdzie mają być ochroniarzami.
Spytany, czy nie obawia się, że śmierć dwóch Polaków spowoduje, że byli gromowcy nie będą tak chętnie jeździć do Iraku (gdzie mają zarabiać od 5 tys. dolarów), Petelicki odparł: "To ludzie przygotowani na różne sytuacje".
MON ostrzega przed ryzykiem
MON nie wie, czy zabici w sobotę w Bagdadzie dwaj Polacy to istotnie dawni żołnierze GROM. Wiceszef resortu Janusz Zemke zapewnia, że nie zginął nikt z żołnierzy w służbie czynnej. Namawia, by do maksimum ograniczyć zarobkowe wyjazdy do Iraku cywilnych Polaków. "Każdy, kto w obecnej sytuacji decyduje się na zarobkowy wyjazd do Iraku, musi się liczyć z olbrzymim ryzykiem" - powiedział Zemke. Także MSZ apeluje, żeby w związku z dużym zagrożeniem cywile ograniczyli wyjazdy do Iraku.
"Ryzyko przy takich wyjazdach jest zawsze" - przyznał płk Leszek Drewniak z fundacji GROM. Podkreślił, że fundacja nie monitoruje byłych żołnierzy GROM, którzy jadą na zagraniczne kontrakty. "My tylko pomagamy im znaleźć pracę" - oświadczył.
Firma Blackwater USA została założona w 1996 r. przez Erika Prince'a, byłego żołnierza Navy Seal - komandosów marynarki wojennej USA. Zatrudnia głównie byłych żołnierzy. Wyszkoliła ponad 50 tys. osób. Osoby pracujące dla Blackwater w Iraku zajmują się m.in. ochroną cywilnych władz Iraku. Firma, według danych nieoficjalnych, werbuje tysiące ludzi, którzy naprawdę zajmują się nie tylko ochroną obiektów i konwojów, lecz także operacjami specjalnymi.
Zbezczeszczone ciała
W marcu zginęło w Faludży czterech innych pracowników Blackwater; ich ciała spalono i zbezczeszczono. PAP nie udało się w niedzielę do popołudnia skontaktować z przedstawicielami firmy Blackwater w Iraku.
Od początku operacji "Iracka Wolność" w marcu 2002 r. w Iraku straciło życie 8 Polaków. Oprócz dwóch pracowników Blackwater zginęli: mjr Hieronim Kupczyk (pośmiertnie awansowany do stopnia podpułkownika), starszy szeregowy Gerard Wasielewski, st. chorąży Marek Krajewski, kpt. Sławomir Stróżak oraz dwaj dziennikarze TVP - Waldemar Milewicz i Mounir Bouamrane.