PolskaByli współpracownicy SB chcą teczek

Byli współpracownicy SB chcą teczek

Byli współpracownicy PRL-owskich służb
bezpieczeństwa starają się o wgląd do dokumentów zgromadzonych na ich
temat w Instytucie Pamięci Narodowej,choć prawo to
przysługuje tylko osobom pokrzywdzonym przez te służby.

03.07.2003 | aktual.: 03.07.2003 12:10

Katowicki oddział IPN skierował do prokuratury pierwsze trzy zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa przez osoby, które starając się o wgląd w akta sugerowały, że są pokrzywdzone, choć musiały wiedzieć, że poświadczają nieprawdę. Prawdopodobnie do prokuratury trafią kolejne zawiadomienia. Tylko w Katowicach sprawa dotyczy ponad 20 osób.

"W ponad 20 przypadkach stwierdziliśmy, że doszło do naruszenia przepisów art. 54 ustawy o IPN (...). Ustawa mówi, że jeżeli ktoś nie był pokrzywdzonym, a złożył w formularzu fałszywe oświadczenie, to podlega karze. Taka jest reguła i każdy zrobił to - moim zdaniem - z pełną świadomością, bo podpisywał" - powiedział w czwartek dyrektor katowickiego oddziału IPN Andrzej Sikora.

Dodał, że jest to sprawa, w której IPN stara się zachować najwyższą staranność. Chodzi o wyeliminowanie sytuacji, "które mogłyby doprowadzić do tego, że osoby te mogłyby tłumaczyć, iż działały w dobrej wierze" - powiedział Sikora, określając sprawę jako precedensową.

Pokrzywdzonym, w rozumieniu ustawy o IPN, "jest osoba, o której organy bezpieczeństwa państwa zbierały informacje na podstawie celowo gromadzonych danych, w tym w sposób tajny". Pokrzywdzonym nie jest natomiast osoba, "która została następnie funkcjonariuszem, pracownikiem lub współpracownikiem organów bezpieczeństwa państwa".

Art. 54 ustawy stanowi ponadto, że "kto w celu uzyskania informacji udzielanych pokrzywdzonemu (...) podaje nieprawdę lub zataja prawdę", wiedząc, że współpracował ze służbami, podlega karze od 6 miesięcy do 3 lat więzienia.

IPN każdorazowo bada, czy starający się o udostępnienie dokumentów spełnia ustawowe kryteria osoby pokrzywdzonej. Jeżeli okaże się, że nie spełnia takich kryteriów, nie jest to jeszcze podstawa do doniesienia do prokuratury. Są przypadki, dotyczące osób, które w ogóle nie były inwigilowane. Ich wniosek do IPN traktowany jest wówczas jako pytanie.

Według dyrektora Sikory, sprawę należy rozpatrywać w kategoriach prawnych, a nie etycznych. "Ustawa nie wartościuje, nie mówi o motywach postępowania, czy o tym, że ktoś np. w jakimś obszarze swojego życia ma bohaterską przeszłość. Ustawa precyzuje natomiast, kto jest pokrzywdzonym" - ocenił dyrektor.

"Jako urzędnik państwowy mam obowiązek ingerowania w sytuacji, gdy dochodzę do wniosku, że zachodzą przesłanki do stwierdzenia, że być może zostało popełnione przestępstwo i w związku z tym zawiadamiam prokuraturę" - dodał.

Choć zawiadomienia do prokuratury podpisane zostały przez dyrektora katowickiego IPN w środę, w czwartek przed południem nie wpłynęły jeszcze do katowickiej Prokuratury Rejonowej Centrum- Zachód.

Szefowa tej prokuratury Barbara Obcowska stwierdziła, że dalsze decyzje będą uzależnione od oceny przekazanego materiału. Jeżeli będzie on wystarczający, natychmiast wszczęte zostanie postępowanie, jeżeli nie - najpierw nastąpi postępowanie sprawdzające.

O staraniach byłych współpracowników UB i SB o wgląd do akt na swój temat i wnioskach IPN do prokuratury napisała czwartkowa "Rzeczpospolita". Według dziennika, byli agenci chcieli w ten sposób sprawdzić, jakie informacje na ich temat są w posiadaniu IPN. W tej grupie są - według "Rz" - znani śląscy opozycjoniści z lat 80., a także działacze niepodległościowi z lat 50.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)