Byli prezesi MTK rozmawiali przez komunikator o uginającym się dachu
Odzyskana przez informatyków korespondencja elektroniczna, w której byli prezesi Międzynarodowych Targów Katowickich komentowali m.in. uginanie się dachu hali na kilka tygodni przed katastrofą, okazała się jednym z bezpośrednich dowodów w sprawie przeciwko nim, prowadzonej przez katowicką prokuraturę.
28.06.2006 | aktual.: 28.06.2006 18:41
Prokuratura Okręgowa w Katowicach już na drugi dzień po katastrofie z 28 stycznia zaangażowała firmę informatyczną specjalizującą się w odzyskiwaniu danych. Do jej specjalistów trafił zabezpieczony sprzęt komputerowy prezesów MTK. Trwającej dzień i noc pracy informatyków bezustannie towarzyszył prokurator.
Na podstawie odzyskanych w pierwszym tygodniu po katastrofie informacji śledczy dowiedzieli się, że prezesi MTK zdawali sobie sprawę z ryzyka katastrofy już kilka tygodni przed tym, zanim nastąpiła. Świadczyła o tym m.in. korespondencja elektroniczna, oraz archiwum komunikatora internetowego, w których prezesi wymieniali informacje, że z budynkiem coś się dzieje - m.in. ugina się dach.
Z całego materiału, który odzyskaliśmy, jasno wynika, że szefowie MTK od lat wiedzieli, że z tą halą jest problem. Wymieniali się nawet informacjami, co może im grozić, jeśli hala się zawali - paragrafami o katastrofie budowlanej - powiedział Przemysław Krejza z firmy MediaRecovery, której specjaliści współpracowali z prokuraturą.
Jak wyjaśnił, odzyskanie kluczowych danych w tym przypadku było typową pracą analityczną, wykonaną z użyciem oprogramowania, które pozwala odwrócić wszystkie procesy, jakie działy się na badanych komputerach. Mimo że prezesi prawdopodobnie próbowali usuwać lub nadpisywać świadczące na ich niekorzyść dane, na twardych dyskach ich komputerów pozostało wiele śladów ważnych informacji.
Tu właśnie miał miejsce taki przypadek. Poczta z ich komputerów była systematycznie usuwana, jednak jeśli nawet ktoś usuwa lub próbuje nadpisywać informacje, zawsze ich pozostające strzępy mogą być dowodem w sprawie. Specjaliści potrafią te strzępy odczytać i specjalnie opracować, tak by stały się czytelne dla innych - zaznaczył Krejza.
Według niego, na ogół dowody elektroniczne są tylko poszlakowe. Jeśli jednak zostaną dochowane pewne warunki, mogą również funkcjonować jako dowody bezpośrednie, co w tym przypadku ma miejsce.
Krejza ocenił, że sprawa katastrofy katowickiej hali była dla informatyków jego firmy wyjątkowa. Choć w zeszłym roku pracowali nad ponad siedmiuset sprawami zleconymi przez różne organa śledcze, niemal nie zdarzało się, by - tak jak w tym przypadku - prokurator stale nadzorował pracę specjalistów.
Przez prokuratury i policję jesteśmy traktowani jako instytucja specjalistyczna; my traktujemy je jak klientów, choć ceny w tych wypadkach mamy indywidualne, by służby stać było na nasze usługi - wyjaśnił Krejza.
W związku z katastrofą budowlaną w MTK, od kilku miesięcy w areszcie przebywają trzej byli szefowie Targów - dwaj członkowie zarządu i dyrektor techniczny. Prokuratura nie ujawnia, czy liczba podejrzanych może wzrosnąć. W śledztwie przesłuchano już blisko 500 świadków.
W ostatnią środę na trzy miesiące aresztowani zostali też dwaj projektanci zawalonej hali. Prokuratorzy nie wnioskowali o areszt dla trzeciego spośród nich ze względu na stan zdrowia.
Choć zarzuty dla projektantów zostały sporządzone głównie na podstawie opinii biegłych z zakresu budownictwa, konstrukcji stalowych i żelbetowych, jednak informatycy w ich komputerach również znaleźli obciążające ich informacje. Ponadto w jednym z należących do nich komputerów odkryli ślady pornografii dziecięcej, co może być powodem postawienia zarzutów niezwiązanych z katastrofą.
Do zawalenia się hali Międzynarodowych Targów Katowickich doszło 28 stycznia 2005 r. podczas wystawy gołębi pocztowych. Zginęło 65 osób, a ponad 140 zostało rannych.