Byłem o krok od alkoholizmu
To odważne wyzwanie. Profesor Zbigniew
Religa, wybitny kardiochirurg, kandydat na prezydenta PR pił. I to
dużo - donosi "Fakt".
04.03.2005 | aktual.: 04.03.2005 07:19
Przestał blisko 10 lat temu, bo poczuł, że zbliża się do niebezpiecznej granicy, zaczął się obawiać, że będzie zawalać pracę, że się całkowicie uzależni. Nie dopuścił do tego.
W 1963 r. Religa ukończył wydział lekarski Akademii Medycznej w Warszawie. Zaraz po studiach na dwa lata został powołany do wojska. A tam wiadomo - alkohol. Po wojsku wrócił do Warszawy i podjął pracę w szpitalu wolskim. Przyszły te wszystkie wyzwania, ale i przegrane zawodowe. Dla mnie przegraną zawsze była i jest śmierć pacjenta - opowiada dziennikowi Religa. W latach 70. i 80. statystyki mówiły o 40% przypadków śmierci pacjentów oddziałów kardiochirurgii - opowiada profesor. Umierał prawie co drugi pacjent. Nigdy nie przyzwyczaiłem się do śmierci swojego pacjenta. Alkohol dawał na parę godzin poczucie odreagowania tego wszystkiego, co było na zewnątrz.
Czułem, że zbliżam się do tej niebezpiecznej granicy, ale nigdy jej nie przekroczyłem - mówi "Faktowi" Religa, który zapewnia, że nigdy nie zawalił pracy z powodu alkoholu. Był taki moment, że zacząłem łapać się na tym, że w pracy myślę o tym, żeby pójść do domu i się napić. Wtedy wiedziałem, że nadszedł najwyższy czas, żeby z tym coś zrobić. Powiedziałem sobie: od jutra zero alkoholu - wyznaje na łamach "Faktu" profesor.
Problemy to rzecz ludzka. Kto twierdzi, że ich nie ma, kłamie. Jedynym sposobem, by wyjść z twarzą, jest przyznanie się do własnych słabości - pisze "Fakt".