Trwa ładowanie...
d2s6s1p
13-12-2004 01:05

Byłem księdzem

Dziesiątki byłych księży, dawnych proboszczów, wikariuszy i zakonników żyją wśród nas. Porzucili sutanny i habity, choć większość nie straciła wiary. Tylko niektórzy stali się niewierzący – 10-12%. Czy wszyscy „minęli się z powołaniem”? Często nadal mają w sobie „coś z księdza”. Wyróżniają się sposobem mówienia, jakąś większą łagodnością i pokorą w podejściu do ludzi, czasem stylem ubierania się. Bardzo rzadko się zdarza, że odchodząc ze stanu kapłańskiego, zupełnie się zmieniają.

d2s6s1p
d2s6s1p

Tak było w przypadku krakowskiego dominikanina, ujmującej męską urodą gwiazdy programów kościelnych krakowskiej telewizji z końca lat 90., o. Jacka Gałuszki, który oddalając się stopniowo od życia kapłańskiego i zmieniając środowisko, zmieniał też radykalnie swój wygląd, aż upodobnił się do nowych przyjaciół, by w końcu ufarbować włosy ŕ la Michał Wiśniewski.

W świeckim życiu eksom, jak nazywają ich byli koledzy, różnie się układa. Umieli być księżmi, mieli skończoną teologię, ale jako świeccy stali się ludźmi bez zawodu. Wielu z tych, którzy idą do wyższych seminariów duchownych, nie poradziłoby sobie na medycynie czy politechnice. Ale bywa i odwrotnie. – Są też takie sytuacje – mówi rektor jednego z seminariów – kiedy ktoś zdobył bardzo solidne, konkretne wykształcenie, doktorat na prestiżowej zagranicznej uczelni za pieniądze zakonu, a potem adieu, dziękuję bardzo. Większość jednak stanowią zwyczajni księża, którzy poza odprawianiem mszy, spowiadaniem i nauczaniem religii nic nie umieją. Połowa z nich musi zaczynać od zera, a jednocześnie nie może liczyć na pomoc Kościoła.

Wkrótce po kryzysie kapłańskim najczęściej przeżywają kryzys braku środków do życia. Nierzadko za zgodą biskupa wracają do kapłaństwa. Aby dać im czas na przemyślenie decyzji, Watykan za obecnego pontyfikatu zalecił wydawanie młodszym księżom dyspensy od kapłaństwa dopiero po 10 latach. – Materialnie powiodło się tylko co trzeciemu eksksiędzu – mówi prof. Józef Baniak, socjolog, który badał to środowisko. Udało się tym, którzy dłużej byli księżmi i zdołali się zabezpieczyć, kupując zawczasu mieszkania, meble, samochód, odkładając coś na konto.

Dlaczego odchodzą?

W ponad 80% przypadków powodem porzucenia sutanny są strach przed samotnością, miłość do kobiety i chęć posiadania potomstwa. Seminarzystów przestrzega się przed zafascynowaniem kobiecością. Mówi się im: na spacer chodźcie dwójkami, uważajcie na wakacjach. Ale nie mówi się im wprost, że w kapłaństwie czeka ich samotność. Ks. dr Grzegorz Ryś, profesor Papieskiej Akademii Teologicznej i autor książki „Celibat”, dochodzi do wniosku, że między życiem seminaryjnym a późniejszą egzystencją księdza nie ma żadnego podobieństwa. Znany z ewangelicznego radykalizmu zmarły niedawno o. Stanisław Musiał (SJ), zresztą obrońca celibatu, nazwał seminaria izolowanymi od prawdziwego życia hodowlami brojlerów.

d2s6s1p

Tymczasem kobieta, seks, miłość i małżeństwo to najczęstsze tematy, o których szepcze się w seminarium. Trzeba jednak uważać, bo podejrzenia o kontakty kleryków z dziewczynami są od razu utożsamiane z brakiem powołania. Na pytanie, czy to prawda, że w seminariach diecezjalnych, a zwłaszcza zakonnych kleryków uczy się niedostrzegania kobiety, socjolodzy badający ten temat zgodnie odpowiadają: jak najbardziej! Nie żeby wypowiadano się przeciwko. Ale wystarczy, że tam nie mówi się nic pozytywnego o kobiecie, o małżeństwie, o miłości ani nie wspomina głębiej o celibacie. Tematy tabu.

To czysta iluzja, że w osobowości chłopca będzie pustka. Czym ją sobie zapełni, z jakich źródeł będzie czerpał wiedzę o kobiecie, o miłości, o seksie, to jego sprawa. Pojawia się problem, w jaki sposób młody człowiek panuje nad swoją seksualnością, emocjonalnością. Co najmniej połowa alumnów opuszcza seminaria przed otrzymaniem święceń kapłańskich. Fragment rozmowy w trakcie zbierania materiałów do tego tekstu. 55-letni proboszcz z diecezji kieleckiej: – Pan to ma dobrze: udane dzieci, wnuki. Ja wracam do pustego domu. – Ksiądz przecież ma wokół ludzi, swój obowiązek. – To mają wszyscy! – brzmi odpowiedź.

Potem żenią się z żonami

Porzucający kapłaństwo zazwyczaj nie odeszli od religii, choć stali się „katolikami drugiej kategorii”. W Polsce tylko 9% otrzymało dyspensę i odzyskało prawo uczestniczenia w sakramentach. Mogli potem – cytując słowa piosenki Agnieszki Osieckiej – „ożenić się z żonami”, tj. zawrzeć ślub kościelny. Udało się głównie tym, za którymi wstawił się ich biskup. Większość tych, którzy rozstawali się z sutannami w latach 50. i 60., piastuje już wnuki i prawnuki, ale wciąż czeka na odpowiedź ze Stolicy Apostolskiej przywracającą im możność przystępowania do sakramentów. – U schyłku życia to wykluczenie ze wspólnoty odczuwam szczególnie dotkliwie – zwierza się siwobrody eks, patriarcha bardzo licznego rodu. Nie byłoby tej rozgałęzionej rodziny, gdyby nie jego dramatyczna decyzja sprzed pół wieku.

– Dotychczas Kościół zachowywał się trochę tak, jakby tych wszystkich byłych kapłanów nie było – mówi włoski publicysta katolicki i jeden z biografów papieża, Luigi Accattoli. – Na zewnątrz obowiązuje w Kościele niepisany zakaz mówienia o problemie. Dawni koledzy eksów przechodzą na ich widok na drugą stronę ulicy. Oni sami starają się, aby na temat ich decyzji o zrzuceniu sutanny było jak najciszej. Z reguły zero wywiadów, a gdy tylko mogą, zmieniają miejsce zamieszkania. Ci, którzy zgodzili się rozmawiać o swojej „drodze odejścia”, na ogół czynili to anonimowo.

d2s6s1p

Według ocen rozmaitych stowarzyszeń żonatych eksksięży, w latach 1965-1990 na całym świecie porzuciło sutannę 100 tys. duchownych. Oznacza to, że co piąty odszedł ze stanu kapłańskiego. We Włoszech w ciągu dwudziestolecia 1970-1989, według danych publikowanych przez Stowarzyszenie Żonatych Księży „Vocatio”, z księżowania zrezygnował niemal co trzeci, który w tym czasie przyjmował święcenia. Accattoli uważa, że te dane są mocno wyolbrzymione, ale nie sposób ich skonfrontować z oficjalnymi, takich bowiem po prostu nie ma. W Polsce Episkopat też nie ogłasza takich danych. Socjolodzy oceniają, że w latach powojennych u nas zrzuciła sutanny co najmniej połowa tej liczby księży, która pracuje obecnie we wszystkich diecezjach. Pierwsza fala wystąpień miała miejsce po Soborze Watykańskim II. Teraz dynamika odejść z kapłaństwa ponownie wzrasta. Polska jest jednym z niewielu krajów, gdzie prowadzi się na ten temat w pełni naukowe badania socjologiczne.

Robi to od kilkunastu lat prof. Józef Baniak z Wydziału Teologii UAM w Poznaniu. W naszym kraju kłopoty z zaakceptowaniem samotności w życiu miało cztery piąte księży, którzy przestali nimi być i powrócili do stanu świeckiego (patrz: tabelka). Trwałe więzi z kobietami i łamanie ślubu czystości seksualnej prof. Baniak wymienia jako przyczynę rezygnacji ze stanu duchownego 84,5% księży diecezjalnych i 78% księży zakonnych spośród 287 byłych duchownych, którzy odpowiedzieli na jego ankietę. Jej wyniki omawia w książce „Rezygnacja z kapłaństwa i wybór życia małżeńsko-rodzinnego przez księży rzymskokatolickich w Polsce”. Kobieta zawsze występuje obok innych motywów odejścia wskazanych przez ekskapłanów.

Ksiądz też facet

Kodeks prawa kościelnego wymaga, aby kapłan był mężczyzną stuprocentowym. Młody chłopak wstępujący do seminarium nie może jednak podjąć dojrzałej decyzji o celibacie. Jak wynika z badań seksuologa, prof. Lwa-Starowicza, bardzo wcześnie zawierane małżeństwa nie są na ogół trwałe. Podobnie decyzje o wyborze drogi kapłaństwa celibatycznego. Najczęściej rezygnują młodzi księża, po 5-10 latach stażu kapłańskiego. Druga „grupa ryzyka” to proboszczowie zaawansowani zawodowo i wiekiem. Odzywa się u nich instynkt rodzinny i ojcowski. Jeśli młody ksiądz, kleryk zaczyna się interesować kobietą albo odnawia swe zainteresowanie nią, to raczej dochodzi do głosu emocjonalność, potrzeba seksu. W tym drugim przypadku jeśli ksiądz zaczyna zbyt dotkliwie odczuwać samotność i pustkę, chciałby mieć kogoś przy sobie i coś po sobie zostawić.

d2s6s1p

Tylko płakać

Adam – młody ksiądz idealista, 26 lat, na pierwszej parafii – chodzi po kolędzie w jednej z najbiedniejszych dzielnic dużego miasta na Pomorzu. Styka się z ludzką nędzą i bezradnością, rozdaje część pieniędzy z kopert z ofiarami zebranych u zamożniejszych parafian. Na tym tle dochodzi do konfliktu z proboszczem, który krzyczy na niego: – Rozdawać możesz ze swojego, a nie z tego, co się proboszczowi należy! W pewnym domu znajduje miłą atmosferę, zaczyna tych ludzi częściej odwiedzać. Mają 19-letnią córkę, pojawia się miłość. Jej owocem jest ciąża. Adam jest uczciwy, odchodzi z kapłaństwa. Ma 27 lat, żadnych znajomości i żadnego zawodu przydatnego w świecie. Dowiaduje się, że w Belgii eksksięża mają prawo uczyć religii w szkołach i w ten sposób mogą być przydatni wspólnocie. Próbuje wyprosić u biskupa misję kanoniczną do nauki religii w szkole. W kurii uprzedzają go od razu: jeszcze się nie zdarzyło, żeby biskup eksowi załatwił posadę katechety. Próbuje handlować na targu proszkiem do prania. Żona zaczyna mieć
pretensje. Zakochała się w mężczyźnie zadbanym, z kasą, atrakcyjnym i w dobrej formie. A tu nagle dziecko, bezrobotny, roztrzęsiony mąż i głód w domu. Z kolei rodzice są oburzeni na synową, że wyciągnęła syna z kapłaństwa, a na niego, że przestał być księdzem.

Były ksiądz idzie więc do biskupa i prosi, aby przyjął go z powrotem. Zostaje wysłany na rok do miejsca odległego o 700 km od tego, gdzie mieszka żona. Zwierza się: – Marzę tylko o tym, aby gdy zostanę proboszczem, ściągnąć żonę z dzieckiem jako moją kuzynkę, która owdowiała. W końcu nie zrobię nic gorszego niż mój dawny proboszcz. – Dostąpiliśmy wielkiej łaski Bożej – mówi Kazimierz Szelest z Bielska. Żona po dwóch nieudanych próbach zapłodnienia in vitro i po tym, jak lekarze orzekli, że sprawa jest beznadziejna, zaszła w ciążę w sposób całkowicie naturalny. Synkowi – ma już 10 miesięcy – nadali biblijne imię Samuel. Budują dom na terenie parafii, w której przez 12 lat był wikariuszem. – Nie mam kompleksów – mówi o sobie. Odchodząc, kierował się poczuciem odpowiedzialności za przyszłą rodzinę. Najpierw załatwił sobie pracę w firmie komputerowej, co dla dobrego informatyka nie było takie trudne.

Dopiero uczą się życia

Józef Streżyński, 50-latek, był dobrym księdzem i cenionym kaznodzieją. Po 13 latach od wystąpienia z kapłaństwa ma żonę i dwie córeczki, mieszka w Podkowie Leśnej. Dawni koledzy, z czasów gdy był wikariuszem u św. Stanisława na Żoliborzu, pomogli mu wystartować w świeckim życiu, ale musiał się nauczyć nowego zawodu, dostał posadę urzędnika w księgowości. Później stypendium w Fundacji Batorego, dzięki któremu zdobył zawód terapeuty leczącego uzależnienia od alkoholu. Od kilku lat powoli rozkręca się z jego inicjatywy Stowarzyszenie Żonatych Księży i ich Rodzin, jedna z dwóch tego typu organizacji samopomocowych w Polsce, a pan Józef prowadzi jej portal internetowy www.prezbiter.pl. Największym problemem dla pana Józefa było nie urządzenie się w świeckim życiu, lecz to, jak sobie poradzić z poczuciem odpowiedzialności za wiernych, których pozostawił w parafii. Nie ma jeszcze dyspensy, ale podkreśla: – Będąc świadomym chrześcijaninem, człowiek dba przede wszystkim o swój stosunek do Boga i pewne uregulowania
są na drugim miejscu.

d2s6s1p

Kredyt „na proboszcza”

Ksiądz ma łatwiejszy dostęp do kredytów bankowych. To uratowało Tomasza. – Moje wystąpienie z „profesji księdza” – jak z przekąsem mówi o swym powołaniu – było tragedią dla rodziców. To chyba oni głównie mieli powołanie, zwłaszcza mama, a ja nie chciałem jej zawieść. Dla mamy dzień moich święceń kapłańskich przed 12 laty był najszczęśliwszym dniem w życiu. Gdy po dwóch miesiącach od złożenia podania o zwolnienie mnie z obowiązków potwierdziłem decyzję biskupowi, dawni koledzy odwrócili się ode mnie, ale nie bardzo mnie to obeszło.

Dziś Tomasz jest właścicielem nieźle prosperującej gospody w Wielkopolsce. Założył ją głównie dzięki pożyczce w jednym z banków, którą wynegocjował w ostatniej chwili jeszcze jako proboszcz, a zatem klient o „wystarczającej zdolności kredytowej”. – Dwa lata, które poświęciłem na budowę zajazdu i rozkręcanie interesu, to była prawdziwa szkoła życia – zwierza się, gdy rozmawiamy w kantorku za barem. – Jako proboszcz zamożnej parafii żyłem sobie jak u Pana Boga za piecem i nie miałem pojęcia o prawdziwych problemach materialnych, z jakimi w tym kraju borykają się ludzie – mówi 40-latek, który w czarnym golfie i okularach wciąż jakoś wygląda na księdza. O bezpośrednim motywie zrzucenia sutanny nie chce mówić, ale wiele tłumaczy zdjęcie ładnej brunetki z dwojgiem przedszkolaków stojące na biurku obok monitora najnowszej generacji. Interesująco brzmią konkluzje, jakie wyciąga prof. Baniak ze swoich badań na ten temat. – Troska o dostatni byt rodzin, a nierzadko walka z licznymi trudnościami codziennymi – wyjaśnia
uczony – radykalnie zmieniły nastawienie żonatych księży do problemów życia ludzkiego, których nie dostrzegali i nie rozumieli w okresie kapłaństwa.

Żona dla księdza

Czy każda kobieta nadaje się na żonę księdza? – To nieco żartobliwie sformułowane pytanie – odpowiada prof. Baniak – całkiem poważnie zadają sobie w Kościołach greckokatolickim, prawosławnym, antiochijskim i innych obrządku wschodniego. W Kościele prawosławnym kleryk, zanim zostanie wyświęcony na kapłana, wpierw musi przedstawić do akceptacji władzy kościelnej kandydatkę na żonę i wziąć ślub. Dziewczyna musi mieć odpowiednie predyspozycje religijne, moralne i społeczne. Czy będzie w stanie zrozumieć, że ksiądz to nie jest zwykły „zawód”, lecz również ważna misja kościelna, często wymagająca wielkich poświęceń dla dobra Kościoła? Czy kobieta, żona potrafi dzielić się swoim mężem z Kościołem i być mu pomocna w jego codziennej pracy dla wiernych w parafii?

d2s6s1p

W Kościele katolickim, gdzie część księży ma stałe, dyskretne towarzyszki życia, to pytanie też nie jest wyłącznie żartem. Chyba że młody ksiądz, pragnąc uniknąć odpowiedzialności, wzorem niektórych świeckich motyli fruwa z kwiatka na kwiatek, jeśli zaś wpadnie, płaci po cichu jakieś alimenty, ale „nie stwarza problemów” przełożonym.

Jak poznają kobiety?

Prof. Józef Baniak w rozmowach z 500 byłymi księżmi badał okoliczności, w jakich poznali przyszłe żony, konkubiny czy kochanki. – Brzmi to jak paradoks – mówi socjolog – ale najczęściej były to „pobożne” kobiety spotkane w środowisku parafialnym. Pobożne, czyli takie, które utrzymywały stały kontakt z parafią, chodziły na nabożeństwa – tam, gdzie był ksiądz. Najczęściej kobiety te rozumiały sens misji, filozofię Kościoła. Były przygotowane na to, że mąż ksiądz nie jest zwykłym mężczyzną, który odsiedzi osiem godzin w biurze, a potem bierze gazetę albo ogląda telewizję, kapłaństwo bowiem to służba.

Sutanna duchownego często prowokuje kobiety, choć wydawałoby się, że ksiądz to niedostępny dla nich mężczyzna o duchowym autorytecie. Wiele kobiet związanych z księżmi odpowiadało w ankietach, że gdyby nie to, że mąż, przyjaciel czy kochanek był księdzem, nigdy by kogoś tak wspaniałego nie poznały. Księża – wyjaśniają kobiety byłych księży – są mężczyznami bardzo wrażliwymi. Ale często też niestabilnymi emocjonalnie. Kapłan ma kontakt z różnymi kobietami. Gdy księdzu nieprzywiązującemu wagi do celibatu przyjdzie być z tą jedną jedyną, zdarzają się kłopoty. Dotąd był ciągle adorowany przez liczne wielbicielki w parafii i w szkole, a teraz on musi adorować kobietę. To trudne zadanie dla księdza męża. Ale gdy to nie oni, lecz one wybierają księży na małżonków, małżeństwa są stabilniejsze. Z drugiej strony, naiwność i niedoświadczenie wielu księży w stosunkach z kobietami sprawiają, że dość często pakują się w sytuacje nie do pozazdroszczenia. Niektórzy żałują, że dali się uwieść kobiecie. Sami liczyli raczej na
mały romans, a ona chciała „wszystkiego”, czyli małżeństwa i rodziny z księdzem.

d2s6s1p

O mądrym biskupie i poczciwym księdzu

– Prawdziwie mądrego biskupa poznaje się po dwóch cechach: potrafi swoim księżom wysoko stawiać poprzeczkę, a jednocześnie okazać wyrozumiałość, gdy ludzkie słabości proboszcz okupuje oddaniem Kościołowi i wiernym – powiedział mi pewien stary dominikanin, który znaczną część życia spędził jako misjonarz na dalekich kontynentach. Niedawno zmarł w jednej z podgórskich parafii na południu Polski ukochany przez miejscowych proboszcz. Na pogrzebie ludzie płakali, były ogromne tłumy z kilku parafii i gromadka „kuzynów” księdza, czyli troje jego dzieci i wnuki. Wszyscy wiedzieli, że ksiądz miał żonę, czyli gosposię, i progeniturę. Ale obronili proboszcza, gdy nad jego głową dwukrotnie zbierały się chmury. Swemu biskupowi podobno wyznał krótko przed śmiercią:

– Byłem zawsze wiernym synem Kościoła, ale nie była mi dana heroiczna cnota celibatu. Ludzie na wsi zawsze wiedzą, co się dzieje na plebanii. I akceptują, jeśli mają porządnego, ludzkiego księdza – komentuje ten przypadek o. Wacław Oszajca, poeta i redaktor naczelny jezuickiego „Przeglądu Powszechnego”. Prof. Baniak od kilkunastu lat prowadzi wśród mieszkańców Kalisza i okolic badania nad życiem religijnym i moralnym. Prawie 75% jego respondentów wyraźnie sprzeciwia się obowiązkowi celibatu księży. Katolicy chcą, żeby księża mieli własne rodziny, żony, dzieci, żyli normalnie. Ale gdy spytać, czy sobie wyobrażają żonatego księdza w swojej parafii, zwłaszcza wikarego, parafianie pytają: a kto będzie utrzymywał rodzinę? W tradycyjnie katolickiej Irlandii 60% ludności jest za zniesieniem celibatu. Ks. Mieczysław Oniśkiewicz, proboszcz parafii Matki Boskiej Częstochowskiej w Kinde (Michigan, USA), napisał w „Tygodniku Powszechnym”: „Znajoma muzułmanka zapytała mnie kiedyś: »Dlaczego wasz Kościół stara się
poprawić to, co Pan Bóg stworzył jako bardzo dobre? Czy uważa się za mądrzejszego od Stwórcy?«. Przyznam, że do tej pory nie znalazłem na to odpowiedzi”, pisze polski kapłan z USA. Część Kościoła katolickiego w Ameryce – a np. w Brazylii większość – opowiada się wyraźnie za zniesieniem celibatu księży. Co jest tym bardziej zrozumiałe w sytuacji, gdy prasa amerykańska widzi w kapłaństwie celibatycznym przyczynę tego, że w Stanach Zjednoczonych 50% księży przyznaje się do homoseksualizmu.

Hierarchia pod obstrzałem

Historia księdza Mirka i siostry Anastazji nie odbiega od wielu podobnych, ale inny jest finał. On wikariusz, ona siostra zakonna posługująca w kościele. Jeździli jego samochodem załatwiać różne sprawy urzędowe i zakupy. Zaczęli się spotykać. Przebierała się w świeckie ciuchy, chodzili na spacery w góry, trzymając się za ręce. Ona odchodzi tuż przed ślubami wieczystymi, on porzuca kapłaństwo. Na próżno czekają na watykańskie zwolnienie z celibatu, aby móc wziąć ślub sakramentalny. Epilog – zgłaszają się do Kościoła polskokatolickiego, którego kapłan udziela im ślubu. Podanie do Polskiego Narodowego Kościoła Katolickiego w USA zostaje przyjęte i on dostaje parafię w Pensylwanii, ściąga żonę. Kontrakt jest jednak tylko na trzy lata i nie wiadomo, co będzie dalej.

Sporo katolickich księży i zakonnic odeszło w ten sposób do różnych niekatolickich wspólnot wyznaniowych, głównie protestanckich. Porzucenie sutanny, a niekiedy i Kościoła katolickiego, bywa nie tylko następstwem zatargu ze zwierzchnikami na tle nieprzestrzegania celibatu, które często prowadzi do kryzysu w całej postawie księdza. Na drugim miejscu wśród przyczyn odchodzenia od kapłaństwa znajduje się kryzys wiary i religijności księży, nierzadko wynikający z rozczarowania środowiskiem kapłańskim, w którym pracują, praktyką Kościoła lub negatywną samooceną własnej roli kapłańskiej w Kościele i społeczeństwie.

Ponad połowa badanych księży diecezjalnych oraz ponad jedna trzecia zakonnych – pisze prof. Baniak w swej książce – główny powód własnej rezygnacji z kapłaństwa dostrzegała w braku powołania. Inne przyczyny to ich osobiste nastawienie do roli i autorytetu księdza w Kościele i społeczeństwie oraz ich punkt widzenia na miejsce i pozycję Kościoła w państwie i w innych strukturach społecznych. Pod wpływem nasilającej się fali krytyki ze strony katolików świeckich kapłani ci – podkreśla autor „Rezygnacji z kapłaństwa” – powątpiewali we własne pośrednictwo religijno-duchowe między Bogiem a ludźmi. Eksksięża krytykowali również obowiązujący w polskim Kościele zbyt konserwatywny model kapłana. Ks. prof. Janusz Mariański, czołowy socjolog KUL, który prowadził gruntowne badania wśród polskich proboszczów, doszedł do wniosku, że swoista patologia władzy w Kościele nie daje księżom szansy wyrażania w stosunkach z hierarchią swego punktu widzenia, co staje się „źródłem konfliktu i załamań psychicznych księży”. W
niektórych przypadkach konflikty takie zniechęcają ich do pozostawania w kapłaństwie.

Byłem szczęśliwym księdzem

– Proszę nie zwracać się do mnie per ksiądz, bo już nim nie jestem. Nie jestem już także katolikiem, to Jezus sam wyprowadził mnie z Kościoła katolickiego – mówi z przejęciem Sławek Tomaszewski. Wrażliwy 40-latek z entuzjazmem neofity głosi zalety i wyjątkowość jednego z małych Kościołów protestanckich. Zetknął się z nim rok temu na Ukrainie, gdzie po 12 latach pełnienia funkcji wikariusza w różnych parafiach archidiecezji warszawskiej wysłano go, by objął probostwo. Zanim osiem miesięcy temu wystąpił z Kościoła katolickiego, nawarstwiały się różne negatywne w jego odczuciu doświadczenia. Nie chce o nich mówić. Z półsłówek tylko można wywnioskować, że chodziło mu o odchodzenie od prawdy biblijnej i nadmierne przywiązanie niektórych księży do wartości materialnych. Na tle tego, co nazywa nadmierną teatralizacją kultu religijnego w Kościele katolickim i zanikaniem jego sakralności, urzekły go, jak wyznaje, protestancka prostota i bezpośredniość. W badaniach prof. Baniaka negatywnie odbierało ową teatralizację
62,7% byłych księży. Sławek mówi o sobie:

– Byłem szczęśliwym księdzem. Od dziecka marzyłem, żeby być księdzem. Pracowałem w archidiecezji warszawskiej, gdzie nawet starsi koledzy są wciąż wikarymi, bo nie ma dla nich miejsc, ale promieniałem w tej pracy, choć jest naprawdę trudna: bycie w każdej chwili do dyspozycji wiernych, praca z dziećmi, z dorosłymi, w jednej chwili przenoszenie się z radosnej liturgii ślubu do nastroju pogrzebu. Przerzucany z parafii do parafii znajdował ujście dla temperamentu w kontaktach z zespołami muzyki rockowej w Jarocinie. – Wstrząsnęła mną – wyznaje – sprawa abp. Paetza, ale odpowiadano mi, że „trzeba więcej się modlić i pościć”.

Złamane tabu

Słowo zdrajcy – wypowiedziane z bólem przez Pawła VI w stosunku do porzucających masowo szeregi kapłańskie na przełomie lat 60. i 70., zaraz po Soborze Watykańskim II – wielu duchownych w Polsce uznaje wciąż za najwłaściwsze dla określenia postawy tych, którzy czynią to dzisiaj. W zupełnie zmienionej rzeczywistości i na ogół z innych pobudek. Chociaż hierarchia polskiego Kościoła nadal, z nielicznymi wyjątkami, zachowuje milczenie, tabu zostało przełamane. Pierwsze były miesięcznik jezuitów „Przegląd Powszechny”, krakowski „Znak” i Katolicka Agencja Informacyjna. Już cztery lata temu „PP” opublikował artykuł prof. Baniaka, który stawiał w tytule pytanie: „Dlaczego księża w Polsce rezygnują z kapłaństwa?”.

Ks. Piotr Dzedzej w liście zatytułowanym „Były ksiądz, jeszcze człowiek”, który ukazał się w maju br. w „Tygodniku Powszechnym”, napisał: „Pod jednym z supermarketów zaczepił mnie człowiek żebrzący o parę groszy. Do 1998 r. był moim współbratem”. List ks. Dzedzeja wywołał gorącą dyskusję, udostępniono łamy byłym księżom, „aby inni mogli zrozumieć ich decyzje”.

Jezuita, ks. Józef Augustyn, pisał gorzko: „Brutalną nieraz izolacją byłych księży, zrywaniem z nimi więzi, brakiem dobrego słowa dla ich żon i rodzin wymierzamy karę za nasze zawiedzione oczekiwania i zranione ambicje”. Ilustracją do tych słów stały się listy eksów. Jeden z byłych księży pisał: „Miałem kiedyś kolegów, ale żaden się do mnie nie odezwał, a inni księża pokazują mnie palcami”. W ostatnich latach było sporo głośnych wystąpień. Pewien młody salezjanin, któremu prezydent miasta dziewięć lat temu wręczył na Balu Królewskim Krakowa dyplom Krakowianina Roku za pracę z bezdomnymi i narkomanami, pozostawał ulubieńcem wawelskiego grodu, dopóki nie rozeszła się wiadomość, że zakonnikowi urodziło się dziecko. Prawdziwy wstrząs w krakowskiej opinii publicznej wywołało odejście ze stanu duchownego ks. prof. Tadeusza Gadacza, który postanowił w 1998 r. zrzucić sutannę, aby połączyć się oficjalnie z matką swego dziecka. Gadacz, wybitny moralista i filozof religii, uczeń o. Tischnera, który stał na czele
polskiej prowincji oo. pijarów, opuścił Papieską Akademię Teologiczną w Krakowie i przeniósł się na uniwersytet do Warszawy. Z samych profesorów, którzy w jakimś momencie życia, już jako dojrzali mężczyźni, porzucili kapłaństwo i stali się z powrotem świeckimi, można by ułożyć sporą listę. Przed Gadaczem to samo uczynił w dość późnym wieku autorytet w dziedzinie biblistyki, ks. prof. Marian Filipiak, który potem jako świecki przeszedł z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego na lubelski UMCS. Ks. prof. Franciszek Kampka, wykładający na KUL katolicką naukę społeczną, również po rozstaniu z suknią duchowną przeniósł się na świecką uczelnię.

Na liście eksów są też byli biskupi Kościoła rzymskokatolickiego: Maksymilian Rode i Tadeusz Majewski. Klerykiem w Wyższym Seminarium Duchownym oo. Jezuitów był ambasador RP w Hawanie, Tomasz Turowski, absolwentem seminarium jest również były rzecznik komendanta głównego policji, Paweł Biedziak. Im wszystkim ze względu na wykształcenie i pozycję społeczną materialnie powodzi się lub powodziło (niektórzy już nie żyją) nie gorzej, lecz lepiej niż wówczas gdy byli księżmi. Zachowali też wysoki prestiż w środowisku. W odróżnieniu od szeregowych eksów, proboszczów i wikariuszy z piętnem zdrajcy.

Najpierw człowiekiem

Kościół łagodzi obyczaje. Podczas gdy w przekonaniu badaczy socjologów pobyt w seminariach nie wytwarza silnej więzi solidarności między przyszłymi księżmi, a raczej sprzyja rywalizacji, w zakonach jest inaczej. Sprawdzałem w kilkunastu – oni na ogół nie pozostawiają współbrata, który zdecydował się z ważnych powodów porzucić habit. Znam kilkanaście przypadków, w których dawni współbracia zakonni brali udział w ślubie kolegi (gdy uzyskał zgodę na ślub kościelny), chrzcili mu dzieci. Byli zakonnicy – mający dyspensę lub nie – przez dłuższy czas otrzymywali pomoc materialną od zgromadzenia i dawnych kolegów, co rzadko się zdarza wśród księży diecezjalnych.

O. Krzysztof Ołdakowski, rektor Bobolanum, mówi: – Jeśli ktoś nie odchodzi w niesławie, to nie zostawia się go całkowicie na lodzie. Pomagamy, oczywiście, w skromnym zakresie, aby mógł stanąć na nogi. Nie jest tak, że kiedy decyduje o odejściu, zrywamy wszelkie więzy, choć ta decyzja może być dla nas pewnym rozczarowaniem. – Tak naprawdę nie wiemy do końca, dlaczego jedni zostają, a drudzy występują – mówi o. Ołdakowski. – Ale bez wewnętrznego przekonania, że jestem w Kościele dla Pana Boga, pozostaje jedynie świat przepisów i rytuału. I nie da się owocnie spędzić kapłaństwa w tej perspektywie, to zmarnowane życie.

Amerykanka, siostra S.J. Ridick, współautorka wydanego niedawno studium na temat motywów wyboru i porzucania kapłaństwa w USA, powtarza nieustannie: najpierw trzeba być człowiekiem, potem księdzem. W kapłaństwie ważny jest wysoki poziom kultury osobistej. Człowiek musi być zdolny do przyjaźni. Przyjaźń z kobietą na pewno jest trudniejsza, bo bliskość między ludźmi wyraża się także w czułych gestach. Czasami bardzo łatwo się pomylić we wzajemnym rozpoznawaniu swoich intencji. Tymczasem – twierdzi siostra Ridick – 50% księży w USA to osoby niedojrzałe emocjonalnie, o osobowościach psychicznie niezrównoważonych, które nie radzą sobie z tak trudnymi problemami, jakie niesie kapłaństwo celibatyczne. Z badań prof. Baniaka i aktualnych sondaży wśród 1236 księży czynnych duszpastersko w Kościele w Polsce wynika, że większość (ponad 65%) chciałaby mieć własne rodziny – żony i dzieci, a tym samym jest przeciwna obowiązkowemu celibatowi. – Nie wątpię – konkluduje socjolog – że znaczny odsetek polskich księży nie ma
predyspozycji osobistych do życia w dozgonnym celibacie, lecz chcą trwać w kapłaństwie, bo czują się powołani do wykonywania tego „zawodu”. Wielki polski humanista, Andrzej Frycz Modrzewski, wzywając do złagodzenia przepisów dotyczących bezżenności księży, pisał: „Uparcie, o dostojni, bronicie prawa, którego niewielu z was przestrzega...”. Ks. Grzegorz Ryś, autor studium historycznego na temat celibatu, cytując te słowa wielkiego humanisty, zastanawia się, czy Kościół nie będzie musiał rozważyć, czy trwać przy celibacie, czy zrezygnować z niego dla innej, ważniejszej wartości.

Mirosław Ikonowicz

Co może były ksiądz

Mówimy w tekście o byłych księżach, ale jest to pewne uproszczenie. Święceń kapłańskich nie można bowiem unieważnić. Ktoś, kto przestał być księdzem w kościelnym porządku prawnym i nie jest już „zatrudniony” przez Kościół, nadal ma np. obowiązek udzielić rozgrzeszenia konającemu, gdy nie ma w pobliżu „czynnego” księdza. Może również celebrować mszę świętą i będzie ona ważna przed Bogiem, choć – jak to określa Kościół – będzie „niegodna”.

d2s6s1p
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2s6s1p
Więcej tematów