Trwa ładowanie...
woda
17-01-2012 12:00

Była już wojna o ropę, teraz będą się zabijać o...

W najnowszej historii wojna o ropę naftową nie jest niczym nowym, ale czy możliwy jest konflikt przez wodę? Od losów budowy najwyższej zapory wodnej na świecie zależy, czy wybuchnie nowa wojna w Azji Centralnej. Na razie skonfliktowani sąsiedzi - Tadżykistan i Uzbekistan - utrudniają sobie życie jak mogą. Ale jak daleko się posuną? - analizuje dla Wirtualnej Polski Jarosław Marczuk.

Była już wojna o ropę, teraz będą się zabijać o...Źródło: PAP/EPA, fot: Benedikt von Imof
d5pef21
d5pef21

335 metrów - takiej wysokości będzie zapora wodna Rogun na rzece Wachsz w Tadżykistanie. O ile zostanie zbudowana. A nawet jeśli powstanie, nie wiadomo jak długo Tadżykom przyjdzie się nią nacieszyć, bo sąsiedni Uzbekistan jest gotów z jej powodu rozpocząć porządną awanturę. Uzbecy twierdzą, że inwestycja zagraża uprawom bawełny, kluczowym dla ich gospodarki. Louise Arbour, CEO Międzynarodowej Grupy Kryzysowej (ang. ICG) wspomina o tym na łamach prestiżowego magazynu "Foreign Policy" w artykule o dziesięciu konfliktach zbrojnych, które jej zdaniem mogą wstrząsnąć światem w 2012 r.

Sprawa nie jest nowa, ale ostatnio nabiera wyrazistości. Eksperci z Banku Światowego opublikują w lecie dwie ekspertyzy. Pierwsza to studium wykonalności zapory Rogun, która wielkością przebije obecnie najwyższą na świecie zaporę Nurecką, też położoną na rzece Wachsz w Tadżykistanie. Drugi raport będzie poświęcony społecznemu i ekonomicznemu oddziaływaniu inwestycji. Na co liczą Tadżycy, którzy poprosili Bank Światowy o konsultację? Na pozytywny werdykt. Uzbecy - wprost przeciwnie.

Gra żywiołami

Parę lat temu jeden z pracowników tadżyckiej firmy energetycznej Barki Tochik w wywiadzie dla amerykańskiego think thanku Jamestown powiedział, że gdy hydroelektrownia Rogun zostanie wybudowana, Tadżykistan będzie żył jak Kuwejt. Nie dodał, że potężniejszy Uzbekistan może okazać się Irakiem z początku lat 90. XX w., tyle że zamiast Saddama Husseina główną rolę zagra Islam Karimow, zaś ropę zastąpi woda.

Uzbekistan potrzebuje wody do nawadniania pól w czasie lata. Z kolei w interesie Tadżykistanu, którym prezydent Emomali Rachmon zarządza jak prywatnym folwarkiem, pozostaje, żeby zimą ze zbiorników spuszczać więcej wody, bo ta generuje prąd. W jego dostawie od późnej jesieni następują częste przerwy, chociaż na terenie kraju znajduje się 60% zasobów wodnych regionu. Powodem jest brak odpowiedniej infrastruktury, która skazuje Tadżyków na uzależnienie energetyczne od Uzbekistanu i Turkmenistanu.

d5pef21

Czy to z myślą o interesie swojego siedmiomilionowego narodu (dla porównania w Uzbekistanie żyje ok. 28 mln ludzi), czy o zawartości własnej kieszeni, prezydent uczynił z zapory inwestycję o znaczeniu strategicznym. Jej budowę popierają wszystkie siły polityczne w kraju, a mieszkańcy widzą w niej okazję do dania Uzbekom prztyczka w nos. Do jej popularności przyczynił się także najpoważniejszy od lat kryzys energetyczny, który dotknął republikę na przełomie 2008 i 2009 r., wywołany podniesieniem cen na gaz przez Taszkent oraz zablokowaniem przepływu turkmeńskiego prądu przez Uzbekistan.

Głupi i głupszy

Korzenie sporu pomiędzy republikami sięgają czasów Związku Radzieckiego. Komuniści uparli się, żeby uczynić z terytorium Uzbekistanu, Kazachstanu i Turkmenistanu gigantyczny kołchoz specjalizujący się w uprawie "białego złota" - bawełny. W latach 60. XX w. zmieniono bieg dwóch największych rzek w regionie: Amu-darii i Syr-darii. Większość wody skierowano na pustynię do kanałów irygacyjnych, dzięki czemu Uzbekistan szybko stał się czołowym producentem i eksporterem bawełny na świecie. Przy okazji nikt nie przewidział katastrofy, która spotkała "Morze Wysp", jak nazywano kiedyś jezioro Aralskie zasilane przez obydwie rzeki. Po skurczeniu się jego powierzchni o około 90% jest to teraz co najwyżej morze zardzewiałych wraków, które niegdyś pływały po tym akwenie.

W efekcie radzieckich eksperymentów z naturą Azja Centralna stała się wyspecjalizowanym organizmem. Położony w górnym biegu rzek Tadżykistan i Kirgistan dbały o nieprzerwane dostawy wody do pozostałych republik. W zamian z Kazachstanu napływało zboże, zaś energia elektryczna z Turkmenistanu i Uzbekistanu, który zaopatrywał Tadżyków także w gaz. Po rozpadzie ZSRR ten "idealny układ" zaczął pękać. Taszkent ujawnił aspiracje do przejęcia roli regionalnego lidera i pośrednio zaangażował się w wojnę domową w Tadżykistanie (1992-1997). Duszanbe udzielało potem schronienia Islamskiemu Ruchowi Uzbekistanu, którego głównym celem było obalenie reżimu prezydenta Islama Karimowa. Uzbecy do dzisiaj nieufnie odnoszą się do mniejszości tadżyckiej żyjącej w ich kraju, podejrzewają ją o nastroje separatystyczne. Tadżycy nie kryją sentymentu względem historycznych centrów kulturowych - Buchary i Samary, położonych na terytorium uzbeckiej republiki. Taszkent nie chce rezygnować z przywileju, jakim jest możliwość wyłączania od
czasu do czasu prądu i gazu swojemu sąsiadowi. A Duszanbe nie tylko pragnie wyzwolić się spod tej zależności, ale również zacząć konkurować z Uzbekistanem. I może na tym polu oczekiwać wsparcia Pakistanu, Afganistanu czy Rosji. Tadżykistan wraz z Kirgistanem są częścią międzynarodowego projektu CASA-1000, pod którym kryje się plan budowy sieci energetycznej przesyłającej prąd do Afganistanu i Pakistanu. Do produkcji energii przeznaczonej m.in. na eksport posłuży sieć hydroelektrowni, w których budowę obecnie zaangażowani są inwestorzy rosyjscy, amerykańscy, chińscy a nawet irańscy (Sangtuda-2 na rzece Wachsz). Rzecz w tym, że swoje interesy w Afganistanie ma także Uzbekistan, który już sprzedaje energię elektryczną rządowi Hamida Karzaja i który chętnie posłuży się planami zbudowania Rogunu, by odciągnąć inwestorów od Tadżykistanu. - Budowa Rogunu nie wydaje się warunkiem koniecznym do rozwoju potencjału hydroenergetycznego Tadżykistanu, wręcz przeciwnie - przez problemy, które stwarza, może stać się
kontrproduktywna - mówi Krzysztof Strachota, kierownik Zespołu Analitycznego Kaukazu i Azji Centralnej w Ośrodku Studiów Wschodnich.

Wojna podwórkowa

Rachmon póki co niespecjalnie przejmuje się konsekwencjami, jakie może nieść wybudowanie kontrowersyjnej hydroelektrowni. W połowie zeszłego roku przeprowadził przymusową zbiórkę pieniędzy wśród obywateli na dokończenie budowy tamy zaprojektowanej jeszcze w ZSRR. W kraju, którego roczny budżet wynosi ok. 2 mld USD, inwestycja kosztująca około 75% tej sumy nie będzie łatwa do sfinalizowania. - Istotne znaczenie będzie miało stanowisko Banku Światowego w tej sprawie lub nacisk polityczny, na przykład ze strony Rosji - przekonuje Strachota.

d5pef21

W trakcie wizyty w Duszanbe jesienią 2011 r. sekretarz stanu USA Hilary Clinton wezwała tadżyckie władze do wstrzymania budowy tamy Rogun do czasu przygotowania ekspertyzy przez Bank Światowy. Miesiąc po wizycie Tadżycy poinformowali, że ukończyli prace nad głównym odpływem wodnym zapory. Tym samym stało się możliwe przesunięcie rzeki Wachsz z terenów, na których planowane są dalsze prace. Co na to Uzbekistan? Na razie odpowiada sankcjami gospodarczymi.

Przez Uzbekistan odbywa się znaczna część ruchu tranzytowego do słabo skomunikowanego ze światem zewnętrznym Tadżykistanu. Uzbecy korzystają z tego skwapliwie. Od pewnego czasu nie przepuszczają przez swoje terytorium transportów z częściami potrzebnymi do budowy zapory i regularnie utrudniają wwóz innych towarów do kraju. W nocy z 16 na 17 listopada 2011 r. w wyniku tajemniczej eksplozji (winę zrzucono na bliżej nieokreślonych terrorystów) uszkodzono most kolejowy prowadzący z uzbeckiego Termezu do południowego Tadżykistanu, który tym sposobem odcięto od reszty świata. Na początku stycznia Uzbecy bez uprzedzenia przestali dostarczać gaz swoim sąsiadom. Winę zrzucono na Tadżyków, przekonując, że nie byli zainteresowani zawarciem kontraktu na 2012 r., chociaż ci twierdzą coś innego. I to jest kolejne ostrzeżenie dla tadżyckich władz, których ambicje rodzą złość potężniejszego sąsiada. - Uzbekistan potraktuje wejście budowy hydroelektrowni Rogun w decydującą fazę jako casus belli - twierdzi Strachota. - Dla
Taszkentu jest to sprawa tak poważna, że wówczas uznałbym zagrożenie wybuchu konfliktu zbrojnego za prawdopodobne - podsumowuje.

Jarosław Marczuk dla Wirtualnej Polski

d5pef21
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d5pef21
Więcej tematów