PolskaByła blisko ze swym uczniem, mimo to wróciła do pracy

Była blisko ze swym uczniem, mimo to wróciła do pracy

Uznana winną zbyt bliskich kontaktów ze swym uczniem, nauczycielka gimnazjum w Skórzewie (Wielkopolska) wróciła po prawie dwóch latach do pracy. Została uniewinniona, bo pierwsze orzeczenie komisji dyscyplinarnej okazało się przedawnione o cztery dni. Kto jest winny, że nie udało się wyjaśnić tak poważnej sprawy? Zarówno szkoła, która nieprawidłowo zawiadomiła o sprawie, jak i kuratorium, które przez prawie miesiąc wstrzymywało bieg sprawy nie czują się winne.

09.11.2009 | aktual.: 10.11.2009 08:34

O dziwnych rozmowach nauczycielki z 15-latkiem w grudniu 2007 r. szkołę powiadomiła matka ucznia. Dyrektorka zawiadomiła swojego zwierzchnika, czyli Kuratorium Oświaty w Poznaniu. Sprawa była poważna, więc natychmiast zawieszono kobietę podejrzewaną o zbytnią zażyłość z uczniem. Na tym sprawa utknęła.

– Nie mogliśmy się zająć sprawą, bo komisja dyscyplinarna działa przy wojewodzie, nie przy kuratorium – wyjaśnia Dorota Śliwińska, rzecznik poznańskiego kuratorium. Wniosek o wszczęcie postępowania trafił do kuratorium 17 grudnia 2007 r., jednak jego władze do właściwego organu, czyli wojewody, postanowiły skierować sprawę dopiero 14 stycznia 2008 r. Co się działo z wnioskiem przez prawie miesiąc? Kuratorium milczy.

– Nie jesteśmy stroną w sprawie, więc nie będę się wypowiadać – mówi Anna Nowicka, wicekurator i odsyła do rzecznika wojewody wielkopolskiego. Tomasz Stube z Urzędu Wojewódzkiego tłumaczy, że wojewoda o skierowaniu sprawy Aleksandry P. do rzecznika komisji dyscyplinarnej zdecydował natychmiast po otrzymaniu dokumentów z kuratorium. Komisja uznała nauczycielkę za winną uchybienia godności zawodu. Kobieta odwołała się od wyroku, a druga instancja uznała, że sprawa się przedawniła jeszcze w Poznaniu i uchyliła pierwsze orzeczenie.

– Uznano, że rzecznik dyscyplinarny przekroczył termin trzech miesięcy, badając sprawę – informuje Stube. Gdyby więc kuratorium odesłało do wojewody wniosek natychmiast po otrzymaniu go ze szkoły, a nie miesiąc później, sprawa by się nie przedawniła.

– Pomyliliśmy się, to prawda – mówi Aldona Wdowiak, wicedyrektor gimnazjum, z którego błędnie zostały wysłane dokumenty. Nic jednak nie tłumaczy zwłoki w kuratorium, która zaważyła na przedawnieniu sprawy. Nie pomogła nawet interwencja obecnej minister edukacji Katarzyny Hall.

– Moja klientka jest w świetle prawa niewinna. Szkoda jedynie, że nie została oczyszczona z postawionych zarzutów – mówi Łukasz Marcinkowski, radca prawny nauczycielki. Od 12 października kobieta na mocy prawa wróciła do nauczania w tym samym gimnazjum.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)