Społeczeństwo"Był mocno pobity". Maciej Stachowiak o śmierci syna na komisariacie

"Był mocno pobity". Maciej Stachowiak o śmierci syna na komisariacie

- Policjanci powiadomili nas o tym, że syn został pomylony z jakimś innym młodym człowiekiem. Że spadł z krzesła i po prostu umarł. To na pewno nie był upadek z krzesła - mówił ojciec zmarłego we wrocławskim komisariacie 25-letniego Igora Stachowiaka.

"Był mocno pobity". Maciej Stachowiak o śmierci syna na komisariacie
Źródło zdjęć: © PAP | Maciej Kulczyński

"Wręcz prosił o pomoc"

Maciej Stachowiak powiedział w czwartek TVN24, że o śmierci syna dowiedział się gdy był u swoich rodziców na niedzielny obiad. - I tam panowie policjanci przyjechali i powiadomili nas o tym, że syn został pomylony z jakimś innym młodym człowiekiem, i że spadł z krzesła i po prostu umarł, nie żyje. To był pierwszy przekaz policjantów - relacjonował. Powodem przyjazdu policji do rodziny Stachowiaka miała być potrzeba identyfikacja syna.

Pytany, czy podczas sekcji zwłok pomyślał, że na komisariacie policji "musiało się dziać coś strasznego", Stachowiak odparł "na pewno tak. Igor nie wyglądał normalnie, to na pewno nie był upadek z krzesła". - Był bardzo mocno pobity - dodał.

Stachowiak ocenił, że przywołany przez funkcjonariuszy wątek użycia wobec agresywnego Igora paralizatora, jest "dosyć ciekawy", ponieważ z żadnego materiału, który ma rodzina ani z monitoringu miejskiego "ani razu na żadnym z tych filmów, nośników nie ma zapisu o jakichś zachowaniach agresywnych Igora".
- Słychać, że Igor nie jest agresywny. Wręcz prosił o pomoc - podkreślił Stachowiak.

Jak dodał, nie ma również świadków agresji syna. - Stąd ci niewygodni, nazwijmy to: fotoreporterzy, ci młodzi ludzie, którzy nagrali (chodzi o nagrania zatrzymania Igora Stachowiaka na wrocławskim rynku wykonane przez przechodniów - przyp. red.). Ponieważ na ich telefonach można było nagrać dźwięk, a na miejskim (monitoringu - przyp. red.) po prostu nie - dodał. Jego zdaniem to dlatego tym osobom próbowano odbierać ich smartfony.

Stachowiak przyznał, że nie wiedział, iż policjanci, którzy brali w tej akcji udział, wrócili do pracy po śmierci jego syna. - Wiedziałem, że był jeden zawieszony, ponieważ gdzieś tam jakieś śledztwo było prowadzane w biurze spraw wewnętrznych (...). Ale z jakimi skutkami, nie zdawałem sobie sprawy - dodał.

Igor Stachowiak zmarł we wrocławskim komisariacie 15 maja 2016 roku. W sprawie trwa śledztwo, a okoliczności śmierci mężczyzny wciąż nie zostały wyjaśnione. Reporter "Superwizjera" dotarł do nagrań i informacji, które pokazują, jak wyglądała policyjna interwencja.

Na nagraniach widać między innymi leżącego na ziemi w toalecie, skutego kajdankami i rozebranego Igora Stachowiaka, który jest rażony paralizatorem. Mężczyzna zmarł później na komisariacie.

Dymisje w policji

W związku z wydarzeniami sprzed roku szef MSWiA Mariusz Baszczak odwołał w poniedziałek komendanta dolnośląskiej policji, jego zastępcę do spraw prewencji oraz komendanta miejskiego we Wrocławiu. W niedzielę z kolei rzecznik komendy głównej policji inspektor Mariusz Ciarka informował, że trwa procedura zwolnienia policjanta, który użył na komisariacie paralizatora wobec Igora Stachowiaka.

We wtorek ze stanowiska odwołany został pierwszy zastępca komendanta miejskiego policji we Wrocławiu. To policjant, który był szefem komisariatu, w którym w maju ubiegłego roku zmarł 25-latek.

Źródło: WP, TVN24, PAP

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (495)