PolskaBydlak, nie ojciec

Bydlak, nie ojciec

Małgosia ma 18 lat. Na odgłos pukania chowa się do szafy. - Boję się, że tatuś wraca - tłumaczy. Tatuś od kilku lat bił ją i gwałcił. W lutym urodziła mu dziecko.

27.08.2004 | aktual.: 27.08.2004 09:19

Wieś w okolicach Grodkowa. Dwa sklepy, knajpka, szkoła, kościół, czysto utrzymane zagrody. Nieco z boku stoi „agronomówka” - blok z kilkoma mieszkaniami. To tam od czterech lat rozgrywał się dramat Małgosi.

- Jedyna kara na takiego sk... to uciąć mu interes, posolić i głęboko zakopać - sklepowa, pytana o Adama D., ojca Małgosi, nie przebiera w słowach. - Bodaj by go piekło pochłonęło! On już we wsi życia mieć nie będzie. Gdyby teraz się tu pokazał, ludzie by go na suchej gałęzi powiesili.

Adam D. szybko jednak do wsi nie wróci - wczoraj Sąd Rejonowy w Nysie wymierzył mu za molestowanie i gwałcenie córki karę łączną 10 lat pozbawienia wolności. To najwyższy wyrok za przestępstwa seksualne w dziejach nyskiego sądu.

Pamięta dopiero piątą klasę

Wyrok ogłosił sędzia Mariusz Ulman. - Za to, że od 2000 roku do 2002 roku, wykorzystując bezradność umysłowo upośledzonej córki Małgorzaty doprowadził ją do poddania się czynnościom seksualnym polegającym na tym, że wkładał jej rękę pod bieliznę, dotykał warg sromowych i wkładał palce do pochwy, sąd wymierza mu karę 3 lat pozbawienia wolności - czytał sędzia kamiennym głosem. - Dodatkowo karę 9 lat i sześciu miesięcy więzienia otrzymuje za to, że od roku 2002 do 26 października roku 2003, grożąc pobiciem oraz bijąc rękami i pasem, kilkudziesięciokrotnie doprowadził córkę do obcowania płciowego. Sąd postanowił zsumować obie kary i Adam D. ma spędzić w więzieniu najbliższe 10 lat.

- Czy jesteśmy ustysfakcjonowani? Ogromnie - przyznaje Anna Kawecka, zastępca prokuratora rejonowego w Nysie. - Zobaczymy jednak, czy wyrok utrzyma się w wyższej instancji, bo nie wierzę, aby oskarżony się nie odwołał.

Sędzia Mariusz Ulman: - Za każdy gwałt sąd może skazać na karę od 1 do 10 lat więzienia. Tutaj tych aktów było kilkadziesiąt. Sumując prosto, oskarżony powinien dostać kilkadziesiąt lat.

Sędzia podkreślił, że niektóre zarzuty prokuratury zostały ograniczone: - Zarzut molestowania dotyczył czynów od 1994 roku do 2002. Kłopot był w tym, że Małgorzata D., jako upośledzona, miała problem z określeniem daty. Z całą pewnością stwierdziła, że działo się to wówczas, kiedy była w piątej klasie, czyli w 2000 roku. Dlatego przyjęliśmy, że ojciec molestował ją od tego właśnie roku. Z opisu przestępstwa wyeliminowano też ciążę, bo to nie należy do znamion przestępstwa.

Adam D. w trakcie procesu przyznał się do gwałcenia córki. Kwestionował tylko liczbę gwałtów i twierdził, że córki nie bił.

Diabeł mnie opętał

Bożena D., żona Adama i matka Małgosi, trzyma na ręku niemowlę. Dziecko uśmiecha się, dumnie prezentując dwa pierwsze ząbki. - To Ania - mówi Bożena. - Urodziłam ją 17 lutego. Dwa dni później przyszła na świat Karolinka, córka Małgosi.

Ania jest równocześnie ciocią i siostrą Karolinki. Małgosia zaś mamą i siostrą swojej córeczki. - Tylko zwierzę mogło postąpić tak ze swoim dzieckiem - mówi Bożena o Adamie. - On już nie jest moim mężem. Złożyłam pozew o rozwód. Nie chcę go tutaj więcej widzieć. Boję się o pozostałe córki.

Bożena i Adam mają siedmioro dzieci. Najstarszy syn ma 21 lat. - 12-letnia Basia jest od urodzenia upośledzona - mówi Anna. - Cały czas muszę być z nią w domu. Dlatego nigdy nie pracowałam. Basia ufnie uśmiecha się i gaworzy w tylko sobie zrozumiałym języku. - Tatatata - tuli na rękach małą Anię. Dziecko śmieje się do niej i łapie rączkami za włosy.

- Co miesiąc jeździłam z Basią na terapię do Opola - opowiada Barbara. - Mąż, to znaczy były mąż, gwałcił wtedy Małgosię. Tak zeznawał w sądzie. Robił to też, kiedy szłam do kogoś popracować w ogródku albo na zakupy. Zamykał Basię w pokoju, włączał jej telewizor albo dawał kredki, a Małgosię zaciągał do kuchni. Jak mu się nie chciała oddać, to ją bił. Po wszystkim straszył, że jak coś powie mamie, to ją weźmie do lasu i zabije. No to była cicho. Sprawa wyszła na jaw, kiedy w szkole odkryto, że Małgosia jest w ciąży.

- Dowiedziałam się o tym w październiku ubiegłego roku - wspomina Bożena. - Przyjechałam do domu i się rozpłakałam. Spytałam męża, jak mógł coś takiego zrobić. Nie odpowiedział. Wieczorem nie było go w domu. Baliśmy się z dziećmi, że może sobie zrobił krzywdę i zaczęliśmy go szukać. Spał w szopie pod jakimiś łachami. Powiedział, że przez tę małą k... musi teraz się do takich luksusów przyzwyczajać. Zapytałam, co będzie z nami. Byłam w ciąży, Małgosia też, czwórka dzieci chodzi jeszcze do szkoły. Kto nam pomoże, kto nas utrzyma? On zaśmiał się, że ch... go to obchodzi, bo dzieci to mój problem i mam sobie je sama wychować.

Następnego dnia Adam D. został aresztowany. Do domu śle listy. - „Kochana żoneczko, diabeł mnie chyba opętał. Wybacz mi i przyślij papierosy” - cytuje fragment Bożena.

Mogła dopilnować

Wieś jest w szoku: - Nie było tam za bogato, ale żyli spokojnie, nie sprawiali kłopotu - opowiada sołtys. - Adam czasem wypił sobie jakieś piwo, ale awanturnikiem nie był. Niektórzy nie mogli uwierzyć, że mógł własną córkę gwałcić. No, bo może sobie to zmyśliła? Przecież jest upośledzona.

- To było dla nas zaskoczenie - mówią sąsiedzi państwa D. - Czy nic nie zauważyliśmy? Wie pan, tutaj każdy żyje swoim życiem. Do okien nikt nikomu nie zagląda, a na podwórku nic złego nie było widać. - 10 lat dla Adama to za mało - wyrokują ludzie w sklepie. - Ale żona też nie jest bez winy. Mogła go dopilnować.

Bożena załamuje ręce: - Czego dopilnować? Z kim miałam dzieci zostawiać, jak nie z rodzonym ojcem? Przez myśl mi nie przeszło, że on zamiast się nimi opiekować, robi takie okropności. Teraz dopiero rozumiem pewne rzeczy. Na przykład dlaczego Małgosia tak często uciekała na dwór, kiedy ojciec był w domu. Albo że ramion nie siniaczyli jej koledzy, jak tłumaczyła.

Pani Bożena wspomina, że kiedy Adam siedział już więzieniu, Małgosia na dźwięk pukania chowała się do szafy albo zamykała w łazience. - Mówiła, że boi się, że to wraca tatuś - mówiła. - Nie chciała tu mieszkać, bała się tego domu. Gdzie ona teraz jest? W domu samotnej matki we Wrocławiu.

Przecież pomagamy

Bożena najbardziej boi się biedy: - Z mężem różnie się nam układało, ale ostatnio pracował, pieniądze do domu przywoził. Wziął nawet motor na raty, żeby móc dojeżdżać do Grodkowa. Teraz zostałam tylko na łasce opieki. Dostaję 874 złote. Jak z tego ma się utrzymać 7 osób?

Sołtys: - Coś trzeba będzie im zorganizować. Może trochę żywności albo opału? Tutaj biednych rodzin więcej mieszka. Wszystkim pomóc nie można. Był niedawno festyn na stadionie, zobaczyłem chłopaków państwa D., no to dałem im po darmowej grochówce. Ale to się chyba nie liczy?

Wiktoria Mierniczek, pełniąca obowiązki kierownik Ośrodka Opieki Społecznej w Grodkowie: - Przecież cały czas im pomagamy. Do wspomnianych przez panią D. 874 złotych trzeba jeszcze doliczyć 70 złotych zasiłku na rehabiltację Basi i 40 złotych na dojazdy. Płacimy też 2,5 tysiąca złotych miesięcznie za pobyt Małgosi w domu samotnej matki. Czy nie możemy część tej kwoty przeznaczyć na pomoc dla rodziny D.? Proszę pana, to są pieniądze na zupełnie inne cele, nie możemy ich przerzucać. Do pani Bożeny wysłaliśmy psychologa. Ale ona nie potrzebuje takiej pomocy. Upomina się raczej o pieniądze.

Bożena D.: - Muszę myśleć, co dzieciom do garnka włożyć. Dziś na obiad gotuję ziemniaki, do tego zielone ogórki. Mąż zostawił po sobie debet i niezapłacone raty. No i jeszcze czynsz, opłaty. Skąd mam na to wziąć?

- Na pewno przydzielimy im na zimę opał, dzieci dostaną dopłaty do posiłków w szkole - zapewnia Wiktoria Mierniczek z grodkowskiego OPS. - Pani Bożena nie może pracować, ale dla jej najstarszego syna znaleźliśmy ofertę. Tyle, że się nie zgłasza. Małgosia w lipcu skończyła 18 lat i nabyła prawo do 564 złotych renty socjalnej. Czekamy teraz na opinię lekarską mającą ocenić jej zdolność do wychowania dziecka. Najlepszym wyjściem byłoby, gdyby wróciła do szkoły, a dziecko poszło do adopcji. To jednak ona musi zdecydować. Karolinka jest zdrowa i chowa się bardzo dobrze. Lekarze nie stwierdzili u niej żadnych nieprawidłowości.

Ona już nie ma ojca

Bożena D. też myśli o oddaniu Karolinki: - Lepiej, żeby trafiła do dobrych ludzi, niż ma żyć tutaj w biedzie i głodować. Chociaż mąż mi kazał, kiedy go odwiedziłam w więzieniu, żebym wzięła do domu Karolinkę, a Małgosię zostawiła we Wrocławiu. „Jak mi Bóg da wyjść, to tę k... zabiję” - zapowiedział.

Przed „agronomówką” 16-letni syn Adama i Bożeny czyści motor. - Tato nim jeździł, jak z nami mieszkał - mówi. - Co teraz o nim myślę? - chłopak ucieka wzrokiem w ziemię. - Nie wiem... Nieładnie postąpił.

Bożena: - Dzieci na tym najwięcej cierpią, bo przecież ojca kochają. Ale jeździć do niego nie chcą. Mówią, że lepiej za te pieniądze kupić chleba albo margaryny. A z Małgosią o adopcji już rozmawiałam. Tłumaczyłam, że nie damy rady się wszyscy tutaj utrzymać z samych zasiłków. Co ona na to? Kiwała tylko głową. Ona Karolinkę już pokochała. Nie wiem, jak zareaguje, gdy jej odbiorą córeczkę. Tym bardziej, że w domu będzie jej siostrzyczka, i to tylko trzy dni starsza.

Mała Ania reaguje na swoje imię dwuzębnym uśmiechem. Wyciąga do mamy rączki i mocno się do niej tuli. - Co teraz z nami będzie, córeczko? - Bożena odwzajemnia uścisk. - Ty jeszcze nie wiesz, co cię w życiu spotka. Ale jedno jest pewne - ojca już znać nie będziesz.

P.S. Imiona członków rodziny Adama D. pozmieniano.

Michał Lewandowski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)