Bush nie musi konsultować decyzji o ataku na Irak?
Prawnicy Białego Domu są zdania, że prezydent George Bush nie potrzebuje zgody Kongresu na zaatakowanie Iraku. Taką informację podał poniedziałkowy Washington Post, powołując się na źródła w amerykańskiej administracji.
Według gazety, doradcy Busha doszli do wniosku, że prezydent nie musi prosić Kongresu o zgodę na zaatakowanie Iraku, gdyż nadal obowiązuje rezolucja z czasów wojny w Zatoce Perskiej.
Zdaniem prawników Białego Domu uprawnienia, które otrzymał wtedy ojciec obecnego prezydenta nie zostały cofnięte. Wielu ekspertów twierdzi jednak, że rezolucja z 1991 roku wygasła w momencie wyzwolenia Kuwejtu, a obecnie obowiązuje rezolucja z 1973 roku. Daje ona prezydentowi Stanów Zjednoczonych uprawnienia do prowadzenia wojny jedynie przez od 60 do 90 dni. Na dłuższą akcję militarną musi wyrazić zgodę Kongres.
Doradcy sugerują Bushowi, by nie rozpoczynał walki z kongresmanami o to, kto ma większą władzę i zasięgnął ich opinii przed zaatakowaniem Iraku. Konflikt z Kongresem utrudniłby bowiem pozyskanie sojuszników dla operacji wojskowej przeciwko Saddamowi Hussejnowi. Groziłby także dalszym spadkiem poparcia dla wojny z Irakiem w samych Stanach Zjednoczonych.
Według ostatnich badań, tylko 53% Amerykanów popiera akcję militarną przeciwko Bagdadowi. Jeszcze kilka miesięcy temu wskaźnik ten wynosił 74%.(an)