Bush nie chce dymisji Rumsfelda
Prezydent George Bush potwierdził swe
poparcie dla ministra obrony Donalda Rumsfelda, sugerując, że
wyklucza jego dymisję, i przyrzekł ukaranie winnych torturowania
Irakijczyków w więzieniu wojskowym Abu Ghraib.
"Wykonuje pan wspaniałą robotę, jest pan silnym ministrem obrony i nasz naród winien jest panu wdzięczność. Dziękuję za pana przywództwo" - powiedział Bush w poniedziałek w Pentagonie, gdzie spotkał się z Rumsfeldem i omawiał z nim sprawę więźniów oraz ogólną sytuację w Iraku.
Wielu polityków, przeważnie Demokratów, oraz komentatorów prasowych wezwało Busha do zwolnienia szefa Pentagonu ze stanowiska jako odpowiedzialnego za skandal, który poważnie zaszkodził wizerunkowi USA na świecie, zwłaszcza w krajach arabskich.
"Nastąpi pełne rozliczenie winnych okrutnego traktowania więźniów. Wszczęliśmy śledztwo. Osoby zamieszane w nadużycia odpowiedzą za swe zachowanie. Niektórzy żołnierze zostali już oskarżeni. Będziemy honorowali przepisy prawa i zapewnimy takie warunki w więzieniach wojskowych w Iraku, aby nadużycia nigdy się nie powtórzyły" - oświadczył Bush w Pentagonie.
Siedmioro żołnierzy stanie przed sądem wojennym za maltretowanie więźniów. Ich adwokaci powiedzieli, że zrobiono z nich kozły ofiarne w celu chronienia dowódców, na których polecenie dręczono Irakijczyków, aby wydobyć z nich zeznania w czasie przesłuchań.
W poniedziałek amerykański tygodnik wojskowy "Military Times" skrytykował Rumsfelda w komentarzu redakcyjnym, pisząc, że ponosi on odpowiedzialność za nadużycia wobec więźniów.
W bezprecedensowym artykule tygodnik stwierdził, że szef Pentagonu stworzył atmosferę sprzyjającą znęcaniu się nad więźniami, kiedy odmówił osobom zatrzymanym po 11 września 2001 r. z podejrzeniem o terroryzm praw wynikających z Konwencji Genewskich.