ŚwiatBush: martwię się wysoką ceną ropy

Bush: martwię się wysoką ceną ropy


George W. Bush rozważa dostarczenie bodźców amerykańskiej gospodarce, martwi go też wysoka cena ropy. W wywiadzie udzielonym agencji Reutera prezydent USA mówił też o sytuacji na świecie, w tym o kryzysach w Kenii i Pakistanie.

Bush: martwię się wysoką ceną ropy
Źródło zdjęć: © AFP

03.01.2008 | aktual.: 03.01.2008 20:42

W kwestiach pakietu bodźców rozważamy wszystkie opcje, jednak prawdopodobnie nie podejmę decyzji aż do orędzia o stanie państwa - zapowiedział Bush. Swe doroczne orędzie prezydent USA wygłosi 28 stycznia.

Słuchamy wielu dobrych rad różnych ludzi - zaznaczył Bush. Nie tylko dokładnie monitorujemy sytuację, lecz także szukamy możliwych środków zaradczych - dodał.

Podkreślił, że martwi się o to, jaki wpływ na portfele Amerykanów mają wysokie ceny ropy naftowej. Z drugiej strony zauważył, że wzrost cen ropy nie jest zdarzeniem, które usprawiedliwiałoby uruchomienie rezerw strategicznych. Te zatrzymałby na wypadek sytuacji kryzysowej, takiej jak atak terrorystyczny lub masowe przesiedlenia.

Ropa w cenie stu dolarów za baryłkę oddaje poziom podaży i popytu - powiedział Bush. To oczywiście stwarza trudności, ale nie jest to rodzaj sytuacji kryzysowej, która, o ile mi wiadomo, pozwalałaby na użycie rezerw strategicznych - zauważył.

Nawiązując do wydarzeń w Pakistanie, gdzie w lutym odbędą się wybory parlamentarne, Bush podkreślił, że prezydent tego kraju Pervez Musharraf jest sojusznikiem Ameryki w walce z terroryzmem.

Myślę, że ktokolwiek wygra wybory, prezydent Musharraf powinien z nim współpracować - powiedział Bush. Będziemy oczywiście bliskim sojusznikiem Pakistanu - podkreślił w wywiadzie.

Zawsze byłem zwolennikiem Musharrafa. Jest sojusznikiem - zaznaczył.

Odnosząc się do sytuacji w Kenii, gdzie po wyborach powszechnych z 27 grudnia wybuchła fala krwawych protestów, podkreślił wagę dialogu między dwiema stronami i wezwał Kenijczyków, aby powstrzymali się od przemocy.

W przyszłym tygodniu George W. Bush odwiedzi Bliski Wschód. Amerykański prezydent zapowiedział, że wykorzysta wizytę w Izraelu i Autonomii Palestyńskiej, by wywrzeć presję na obie strony.

Wyraził przy tym optymizm co do podpisania do końca 2008 roku palestyńsko-izraelskiego porozumienia pokojowego, będącego jednym z celów wyznaczonych na listopadowej konferencji bliskowschodniej w Annapolis.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)