Bush krytykuje orzeczenie sądu o nielegalności podsłuchów
Prezydent USA George W. Bush ostro zaatakował czwartkowe orzeczenie okręgowego sądu federalnego w Detroit, który uznał za niezgodny z konstytucją zarządzony przez prezydenta program podsłuchiwania rozmów telefonicznych Amerykanów bez nakazu sądowego. Podsłuchy rozpoczęły się po zamachach z 11 września 2001 r.
Ludzie, którzy wydają takie orzeczenia, po prostu nie rozumieją świata, w jakim żyją. Rząd USA musi mieć narzędzia niezbędne do ochrony kraju w czasie wojny - powiedział prezydent.
Zdecydowanie nie zgadzam się z tym orzeczeniem - oświadczył Bush. Dodał, że "wierzy", iż sąd apelacyjny, do którego administracja wniosła odwołanie, stanie po jej stronie.
Rząd argumentuje, że monitorowanie telefonów międzynarodowych i e- maili mieszkańców USA po zamachach z 11 września jest konieczne w celu wyśledzenia ich ewentualnych kontaktów z terrorystami z Al- Kaidy.
Orzeczenie sędzi Anny Diggs Taylor w Detroit - mianowanej na to stanowisko jeszcze przez prezydenta Jimmy'ego Cartera, dziś ostro krytykującego Busha za wojnę w Iraku - spotyka się z mieszanym przyjęciem komentatorów. "Washington Post", zwykle krytyczny wobec republikańskiej administracji, broni stanowiska Busha w tej sprawie.
Tomasz Zalewski