Bush: koniec wojny w Iraku, ale wojna z terroryzmem trwa
Prezydent Bush ogłosił zakończenie "głównych operacji wojennych" w Iraku, ale podkreślił, że USA nadal prowadzą wojnę z terroryzmem, w której wrogiem Ameryki są także wszystkie państwa pomagające terrorystom.
02.05.2003 | aktual.: 02.05.2003 16:49
W przemówieniu wygłoszonym w piątek nad ranem (czasu polskiego) na lotniskowcu USS Abraham Lincoln wracającym do kraju z kampanii w Zatoce Perskiej, Bush nie zadeklarował formalnego końca wojny w Iraku, gdzie trwają jeszcze sporadyczne potyczki a wojska koalicji szukają broni masowego rażenia i przywódców reżimu Saddama Husajna.
Przypomniał jednak, że wojska USA i ich sojuszników, w tym - jak wspomniał - Polski, obaliły dyktaturę Husajna przynosząc wolność narodowi irackiemu. Prezydent podziękował za to żołnierzom i dowódcy sił koalicyjnych, generałowi Tommy'emu Franksowi.
"Ameryka jest wam wdzieczna za dobrze wykonana robotę. Kiedy patrzę na nasze wojsko, widzę najlepszych ludzi w naszym kraju i czuję się zaszczycony, że jestem waszym wodzem naczelnym" - powiedział Bush do zgromadzonych na okręcie pilotów i marynarzy.
Prezydent porównał wojska koalicji do aliantów walczących z Niemcami hitlerowskimi i sprzymierzoną z nimi Japonią, ale zaznaczył, że w odróżnieniu od totalnej II wojny światowej, kiedy alianci "niszczyli całe miasta i zwyciężali łamiąc narody" , siły walczące z dykaturą Husajna i wyposażone w najnowcześniejszą technikę wojenną maksymalnie oszczędzały ludność cywilną.
Bush oświadczył, że obalenie reżimu Saddama "stanowi kluczowy postęp w walce z terroryzmem", ponieważ organizacje terrorystyczne straciły w ten sposób potencjalne źródło broni masowego rażenia.
Podkreślił jednak, że po wygraniu wojny, w Iraku trzeba jeszcze wygrać pokój, tzn. dopilnować, aby Irak stał się krajem demokratycznym co - jak przyznał - może wymagać dużo czasu. Obiecał wszakże zaangażowanie USA w tym procesie. "Nasza koalicja zostanie w Iraku, aż zadanie będzie wykonane. Kiedy z Iraku odejdziemy, będzie on wolny" - powiedział.
Zaznaczył następnie, że Ameryka "nie zapomniała ofiar 11 września 2001 r." i będzie kontynuować walkę z al-Qaedą i innymi ugrupowaniami terrorystycznymi. "Tymi atakami terroryści i ich poplecznicy wypowiedzieli wojnę USA, i wojna została im wydana" - powiedział.
Prezydent powtórzył, że w wojnie tej Ameryka uważa za swych przeciwników nie tylko samych terrorystów. "Wszelkie osoby, organizacje, lub rządy, które popierają, finansują bądź udzielają schronienia terrorystom, są równie winne terrorystycznych zbrodni i będą musiały stawić nam czoła" - oświadczył.
Komentatorzy zauważają, ze słowa prezydenta stały się w tym momencie pośrednim ostrzeżeniem głównie pod adresem Syrii, która została ostatnio oskarżona przez Waszyngton o sponsorowanie grup terrorystycznych i wspieranie reżimu Husajna.
Bush przedstawił następnie wojnę z terroryzmem jako walkę na wielu płaszczyznach, kładąc nacisk na stymulowanie rozwoju demokracji, która - jego zdaniem - stwarza warunki społeczne nie sprzyjące rodzeniu się ekstremistycznych grup uciekających się do przemocy.
"Postęp wolności jest najpewniejszą strategią, aby podważyć siłę przyciągania terroru na świecie. Tam, gdzie wolność się zakorzenia, nienawiść ustępuje miejsca nadziei. Kiedy wolność zwycięża, ludzie zwracają się ku pokojowemu poszukiwaniu lepszego życia" - powiedział.
Ameryka - zaznaczył prezydent - nie zamierza walczyć z terroryzmem w drodze wojen, ale - jak dał do zrozumienia - zastrzega sobie sobie prawo do ich prowadzenia w samoobronie i w interesie światowego pokoju.
"USA utwierdzają zasady bezpieczeństwa i wolności na wiele sposobów - instrumentami dyplomacji, aparatu ścigania, wywiadu. Siła jest środkiem, do jakiego uciekamy się w ostateczności. Wszyscy jednak wiedzą, że nasz kraj ma misję: odpowiemy na zagrożenia naszego bezpieczeństwa i będziemy bronić pokoju" - powiedział.
Na zakończenie Bush wyraził przekonanie, że walka z terrorystami przyniesie im klęskę. "Wojna z terrorem nie jest zakończona, ale nie jest wojną bez końca. Szala przechyla się na naszą stronę. Ich sprawa jest przegrana. Wolne narody osiągną zwycięstwo" - oświadczył. (mag)