Bush: koniec dyplomacji
Prezydent George W. Bush oświadczył, że poniedziałek jest ostatnim dniem próby dyplomatycznego rozwiązania w ONZ konfliktu z Sadamem Husajnem i dał do zrozumienia, że USA gotowe są do rychłej inwazji Iraku.
17.03.2003 | aktual.: 17.03.2003 10:11
(Tłumaczenie: "Jutro jest moment prawdy dla świata. Wiele państw mówiło o swoim przywiązaniu do pokoju i bezpieczeństwa. Teraz muszą to zademonstrować w jedyny skuteczny sposób - popierając natychmiastowe i bezwarunkowe rozbrojenie Saddama Husajna".)
Bush spotkał się w niedzielę na Wyspach Azorskich ze swymi najbliższymi sojusznikami: brytyjskim premierem Tony Blairem i premierem Hiszpanii, Jose Marią Aznarem, naradzając się z nimi nad perspektywami uzyskania poparcia dla zgłoszonej przez te kraje rezolucji Rady Bezpieczeństwa ONZ, która jednoznacznie upoważniłaby do użycia siły wobec Bagdadu.
Na wspólnej z obu premierami konferencji prasowej, prezydent USA, zapytany, czy Rada Bezpieczeństwa musi najpóźniej w poniedziałek głosować nad projektem rezolucji, odpowiedział krótko: "Tak".
"Jutro się zdecyduje czy dyplomacja jest w stanie zadziałać" - oświadczył Bush, dodając, że wraz z Blairem będzie jeszcze próbował przekonać "naszych partnerów" z Rady Bezpieczeństwa, by poparli rezolucję.
Jak wynika z przecieków z Białego Domu, administracja USA chce, aby w rezolucji znalazło się żądanie pod adresem Iraku rozbrojenia się w ciągu kilku dni. Waszyngton nie godzi się na propozycję Francji, aby dać Saddamowi ultimatum 30 dni.
Rezolucja nie ma jednak poparcia większości krajów-członków Rady i trzej przywódcy dyskutowali na szczycie na Azorach, czy ją złagodzić, czy zrezygnować z poddania pod głosowanie. Zdaniem obserwatorów, to drugie jest dużo bardziej prawdopodobne.
Bush podkreślił, że już uchwalona 7 listopada zeszłego roku rezolucja nr 1441 daje - jego zdaniem - mandat do użycia siły. "ONZ zadeklarowała przecież jednomyślnie w tej rezolucji, że Irak istotnie narusza jej postanowienia i zagroziła mu już poważnymi konsekwencjami" - powiedział prezydent.
"Poważne konsekwencje" są w ONZ prawno-dyplomatycznym eufemizmem na zastosowanie akcji zbrojnej w celu wyegzekwowania postanowień Rady Bezpieczeństwa. Specjaliści od prawa międzynarodowego są jednak podzieleni co do tego, czy rezolucja 1441 rzeczywiście daje mandat do wojny.
Bush powiedział też, że Saddam Husajn "może wyjechać z kraju". "Do niego należy decyzja" - dodał. Ucieczka dyktatora pozwoliłaby prawdopodobnie w ostatniej chwili uniknąć wojny.
Oczekuje się jednak, że już w poniedziałek Bush wygłosi przemówienie w telewizji, w którym da Irakowi 72 godziny na rozbrojenie, a Saddamowi - podobny termin na opuszczenie kraju. Blair wtórował Bushowi, mówiąc, że czas na dyplomację dobiega końca.
Bush i Blair podkreślili, że w wypadku inwazji Iraku, społeczność międzynarodowa pomoże w jego odbudowie i zapewniali, że celem wojny nie jest zdobycie kontroli nad irackimi zasobami ropy naftowej. "Zagwarantujemy, żeby bogactwa naturalne Iraku były używane przez samych Irakijczyków" - powiedział Bush.
Na szczycie na Azorach trzej przywódcy oglosili też wspólne oświadczenie o potrzebie utrzymania "solidarności atlantyckiej", czyli spójności NATO, wobec ostrego podziału powstałego na tle konfliktu z Irakiem.
Bush w zawoalowany sposób potępił Francję za jej nieprzejednaną opozycję wobec grożenia Irakowi użyciem siły. "Francuzi pokazali swoje karty. Powiedzieli, że zawetują wszystko, co zapowiada pociągnięcie Saddama do odpowiedzialności" - powiedział prezydent. (mag)
[
]( http://wiadomosci.wp.pl/pisane-ci-pisanie-6039096887997569a ) Skomentuj tę sprawę! Wojenne chmury nad Irakiem. "Wejdą, czy nie wejdą?" Zabiegi dyplomatyczne, to gra pozorów, czy też ostatnia szansa na zachowanie pokoju? Zwycięzcy i przegrani ewentualnych zmagań wojennych?
Redakcja wiadomości WP zaprasza Cię do współredagowania naszego serwisu - prześlij nam Twój komentarz dotyczący powyższego tematu.