Bush broni swej polityki wobec Iraku
Prezydent George Bush odwiedził niewielką miejscowość Roswell, w stanie Nowy Meksyk, gdzie w
przemówieniu wygłoszonym do ok. 1.600 żołnierzy i kadetów uczelni
wojskowych mówił m. in. o znacznych postępach walki z terroryzmem
i bronił swej decyzji dokonania akcji militarnej w Iraku.
Równocześnie prezydent zaproponował zwiększenie wydatków na bezpieczeństwo wewnętrzne Stanów Zjednoczonych do 30 mld dolarów, z obecnych 28 mld.
Bush tylko napomknął o amerykańskich stratach w Iraku, gdzie od czasu zakończenia działań wojennych 500 żołnierzy USA poniosło śmierć. Wyraził natomiast uznanie dla rodzin żołnierzy stacjonujących w Iraku i Afganistanie. Nie poruszył też kwestii braku rezultatów w poszukiwaniach irackiej broni masowej zagłady.
"Podjąłem ciężką decyzję (rozpoczęcia) wojny. Nie była ona łatwa, ale działaliśmy wyciągając wnioski z 11 września" (dzień zamachów terrorystycznych w Nowym Jorku) - powiedział Bush. Zapowiedział dalszą bezkompromisową walkę z Al-Kaidą i wskazał, że z 55 czołowych funkcjonariuszy reżimu Saddama Husajna, 45 zostało schwytanych lub zabitych. "Pozostałych 10 musi być nerwowych" - dodał.
Prezydent żartobliwie nawiązał do faktu, iż Roswell stało się znane zarówno w kraju jak i za granicą jako miejsce domniemanej katastrofy w roku 1947 obcego statku kosmicznego. "Rozumiem, że byliście informowani dziś rano o pojawieniu się nieznanego samolotu. Nie bójcie się - to byłem tylko ja" - powiedział Bush, wzbudzając wesołość słuchaczy.