Burza wokół dokumentów znalezionych u gen. Kiszczaka. Padają coraz ostrzejsze oskarżenia
Odnalezione dokumenty zapoczątkowały lawinę spekulacji i komentarzy, a publicyści i dziennikarze piszą na ten temat praktycznie bez przerwy, zwłaszcza na Twitterze. Przewijają się pierwsze "przecieki", o liczbie znalezionych akt i ich treści, a niektórzy już zapowiadają, że "idą po popcorn", oczekując na kolejne sensacje.
We wtorek IPN poinformował, że wdowa po szefie MSW w PRL gen. Czesławie Kiszczaku chciała sprzedać za 90 tys. zł dokumenty, które przechowywał jej mąż. Jak się okazało, dowodem, że Maria Kiszczak jest w ich posiadaniu, była zapisana obustronnie odręcznie kartka papieru zatytułowana: "Informacja opracowania ze słów T.W. 'Bolek' z odbytego spotkania w dniu 16 XI 74 r.' datowaną: Gdańsk, dn. 16.11.74, opatrzoną w lewym górnym rogu nagłówkiem 'źrodł. T.W. 'Bolek', przyj. rez. 'Madziar', wpłyn. 16 XI 74 r., odeb. kpt. Z. Ratkiewicz'". Co więcej, Kiszczak oznajmiła, że w jej domu jest więcej podobnych papierów.
Internauci, publicyści i dziennikarze, byli przede wszystkim zainteresowani tym, co owe dokumenty zawierają. Najwięcej na ten temat pisze Cezary Gmyz ("Do Rzeczy"):