Burza po słowach Merkel. Rau o "naiwności" i "bezczelności"
- Wypowiedź Angeli Merkel wskazuje na naiwność, która sprowadza się do zupełnego niezrozumienia rosyjskiej polityki zagranicznej - mówi WP prof. Zbigniew Rau. Były szef MSZ w rządzie PiS dodaje jednak, że sam nie podejrzewa byłej kanclerz o naiwność i mówi o "bezczelności". Merkel stwierdziła, że przed pełnoskalową inwazją Polska i kraje bałtyckie nie chciały "nowego formatu" rozmów UE z Putinem.
Wywiad Angeli Merkel dla węgierskiego kanału internetowego Partizan wywołał w Polsce burzę za sprawą słów o tym, że na krótko przed pełnoskalową rosyjską inwazją na Ukrainę, Berlin i Paryż postulowały utworzenie "nowego formatu" rozmów między Unią Europejską a Moskwą. Jak zaznaczyła b. kanclerz, pomysłu nie poparła Polska i kraje bałtyckie. Merkel dodała, że w niedługim czasie doszło do inwazji, co jest interpretowane jako wyrzut pod adresem Warszawy i krajów bałtyckich.
Były szef polskiej dyplomacji prof. Zbigniew Rau w rozmowie z Wirtualną Polską przyznał, że nie przypomina sobie ze strony Niemiec konkretnych propozycji dotyczących "nowego formatu". Spodziewa się, że byłej kanclerz mogło chodzić o rozmowy Berlina, Paryża i Komisji Europejskiej z Moskwą.
- Wypowiedź Angeli Merkel wskazuje na naiwność, która sprowadza się do zupełnego niezrozumienia rosyjskiej polityki zagranicznej. A ona jest jednorodna dla Iwana Groźnego, Piotra Wielkiego, Stalina i Putina - jest zawsze imperialna i nie ma alternatywy. Dlatego te słowa wyglądają na zupełną naiwność, o którą jednak nie podejrzewam pani Merkel. Zakładając, że te słowa są szczere, bo wypowiadana przecież kilka lat po odejściu na polityczną emeryturę: była kanclerz ma więc wiele czasu na to, by wspominać i analizować, co się dzieje - mówi WP były szef MSZ.
Prof. Rychard: Hołownia nie pasuje do funkcji w ONZ
Rau: "Chyba że cel był zupełnie bezczelny"
Zbigniew Rau zastanawia się również nad inną interpretacją słów Angeli Merkel. - Z drugiej strony ta wypowiedź może wskazywać na brak zgody, by niemiecką, francuską czy unijną politykę wobec Rosji mogły konstruktywnie kształtować państwa wschodniej flanki NATO. W tym te najbardziej zagrożone imperializmem rosyjskim, czyli Polska i kraje bałtyckie. Trzeciego wyjścia nie widzę, jeżeli takie słowa wypowiada była kanclerz, która kilka lat nie sprawuje władzy - komentuje.
- No chyba że cel był zupełnie bezczelny i sprowadzał się do tego, że państwa najbardziej zagrożone rosyjskim imperializmem i rosyjską agresją w Unii Europejskiej i w NATO nie powinny zabierać głosu. Albo że to one mają swój udział jako winne agresji rosyjskiej. Wówczas to, co kiedyś powiedział Jacques Chirac, że "Polska zmarnowała okazję, żeby siedzieć cicho", to byłby Wersal w zestawieniu z ostatnią wypowiedzią Merkel - dodaje.
Były szef MSZ nawiązuje do głośnej wypowiedzi prezydenta Francji z 2003 roku, niedługo przed wejściem Polski do Unii Europejskiej. Jacques Chirac ostro skrytykował kraje kandydujące do Unii Europejskiej, w tym Polskę, za poparcie twardej polityki Stanów Zjednoczonych wobec Iraku. Chirac stwierdził, że zachowanie kandydatów było "niezbyt odpowiedzialne, a w każdym razie świadczące o niezbyt dobrym wychowaniu". "Zmarnowali oni okazję, żeby siedzieć cicho" - dodał.
Rau o Realpolitik
Poseł PiS zestawia słowa byłej kanclerz z obecną polityką Friedricha Merza. - Jak słuchałem tego, co obecny kanclerz Merz mówił we wrześniu na posiedzeniu konferencji ambasadorów Niemiec, którą zwołał do Berlina - gdzie wskazywał na potrzebę niemieckiego przywództwa i intensywnej pracy niemieckich dyplomatów, by to przywództwo stało się bliższe i pełniejsze - to ta wypowiedź byłą dla mnie znakomitym dowodem jego politycznej autentyczności, która wpisuje się w niemiecką Realpolitik - mówi.
Warto jednak zaznaczyć, że polityka Merza wobec Rosji jest inna niż poprzednich kanclerzy - Angeli Merkel i Olafa Scholza. Merz jasno deklaruje, że wojna musi zakończyć się na warunkach akceptowalnych przez Ukrainę.
- Chcemy, aby ta wojna się skończyła, choć jednocześnie należy się obawiać, że będzie ona trwać jeszcze przez dłuższy czas - mówił. - Jednak zakończenie jej kosztem politycznej suwerenności i integralności terytorialnej Ukrainy nie wchodzi w grę dla nas jako kraju doradzającego i wspierającego Ukrainę - podkreślił Merz.
- To, co wówczas usłyszeliśmy, jest dla mnie też dowodem naiwności wielu polityków obecnie rządzących z ministrem spraw zagranicznych na czele, który przed lata w swoim wystąpieniu wzywał Niemców do objęcia przywództwa w Europie. Jak mówił wówczas Sikorski, wzywając Berlin do przywództwa i podkreślając, że "mniej zaczyna się obawiać niemieckiej potęgi niż niemieckiej bezczynności" - przypomina, nawiązując do przemówienia Radosława Sikorskiego z 2011 roku.
- Widać teraz, że to przywództwo jest, to jest ten wywołany wilk z lasu, ale Polski - jako partnera tego przywództwa - nie ma. To jest Realpolitik, która sprowadza się do tego, że się nie liczymy - twierdzi Rau. - To potwierdza również kategoryczna w swojej bezczelności wypowiedź pani Merkel, którą można odczytywać jako sugestię, że mamy jakiś udział w odpowiedzialności za agresję Rosji na Ukrainę - ocenia polityk PiS.
Kontrowersje po słowach Merkel
Angela Merkel w rozmowie z węgierskim kanałem internetowym Partizan stwierdziła też, że uważa, iż koronawirus "zmienił światową politykę" i nie da się powiedzieć, czy "Putin napadłby na Ukrainę, gdyby nie było pandemii".
- Putin nie wziął udziału w szczycie G20 w 2021 roku, bo tak obawiał się pandemii koronawirusa. A jeśli nie można się spotkać, jeśli nie można skonfrontować różnic zdań twarzą w twarz, to nie da się też znaleźć żadnych nowych kompromisów - powiedziała.
Merkel oceniła, że choć porozumienie mińskie z 2015 roku "nie było doskonałe" i Rosja "nigdy tak naprawdę go nie przestrzegała", to "przyniosło one pewne uspokojenie". Dzięki temu Ukraina między 2015 a 2021 rokiem mogła "zebrać siły i lepiej się bronić". Stwierdziła, że w czerwcu 2021 roku odniosła wrażenie, że Putin "nie traktuje już porozumienia mińskiego poważnie", dlatego wraz z prezydentem Francji Emmanuelem Macronem "chciała nowego formatu", by "bezpośrednio jako UE rozmawiać z Putinem".
- Ale nie wszyscy to poparli. Przede wszystkim państwa bałtyckie i Polska były przeciwne, bo obawiały się, że nie ma wspólnej polityki wobec Rosji. Moim zdaniem powinniśmy właśnie nad taką wspólną polityką pracować. (...). Potem ustąpiłam ze stanowiska, a następnie rozpoczęła się agresja Putina - stwierdziła Merkel.
Szczególnie ta ostatnia część wypowiedzi jest interpretowana przez opinię publiczną jako wyrzut w sprawie braku rozmów.
Patryk Michalski, dziennikarz Wirtualnej Polski