Burmistrz Ursynowa dokonał wstrząsającego odkrycia w Smoleńsku
Piotr Guział, burmistrz warszawskiego Ursynowa, będąc w poniedziałek z delegacją z Polski w Smoleńsku został zaczepiony przez nieznajomego mężczyznę. Ten człowiek pokazał mu fragmenty samolotu i rzeczy, które ocalały w wyniku katastrofy. Cała delegacja była wstrząśnięta tym, co ujrzała w garażu nieznajomego. - To był szok - ocenia Guział. I dodaje, że mieli wątpliwości, co zrobić ze znaleziskiem: zabrać, czy zostawić?
14.03.2012 | aktual.: 15.03.2012 14:55
- Byliśmy na miejscu katastrofy prezydenckiego tupolewa, złożyliśmy wieniec. Postanowiliśmy spojrzeć na trasę lotu z perspektywy wąwozu. Oddaliliśmy się - opisuje Piotr Guział.
- Obok wąwozu przebiega droga. W pewnym momencie zatrzymał się samochód. Wysiadł z niego mężczyzna i zapytał, czy jesteśmy delegacją z Polski - wspomina. Kiedy samorządowcy przytaknęli, nieznajomy powiedział im, że ma do przekazania trzy torby kawałków, fragmentów tego, co pozostało z katastrofy.
Z opowieści mężczyzny wynikało, że odkupił je od złomiarzy, którzy chcieli je sprzedać jako aluminium i przechowuje je już od kilku miesięcy w swoim garażu.
- Postanowiliśmy sprawdzić, czy jest tak, jak mówił - mówi Guział. Delegacja postanowiła sprawdzić, co to dokładnie jest.
- W tych torbach były fragmenty samolotu i trzy fragmenty materiałów. Wydaje mi się, że jednym z nich mogło być poszycie fotela. Drugi to były na pewno męskie spodnie od garnituru - opisuje znalezisko Guział. - Wszytko działo się spontanicznie. Byłem w szoku - dodaje.
- Zastanawialiśmy się: brać te rzeczy czy nie? Ale postanowiliśmy, że nie będziemy ruszać szczątków samolotu, bo tam przecież mogły być też ludzkie szczątki. Kolejnym argumentem było toczące się śledztwo - przecież to może być dowód w sprawie - mówi.
Dlaczego mężczyzna posiadający fragmenty przedmiotów ocalałych z katastrofy nie przekazał ich wcześniej innej, polskiej delegacji odwiedzającej tragiczne miejsce? Guział twierdzi, że zadecydować o tym mógł przypadek oraz spontaniczna decyzja, aby spojrzeć na miejsce katastrofy z szerszej perspektywy. - Delegacje przybywające na miejsce katastrofy nie zatrzymują się przy tej drodze - dodał.
Samorządowcy z warszawskiego Ursynowa wykonali zdjęcia rzeczy i przekazali je prokuraturze nadzorującej śledztwo. Całe znalezisko pozostawili tam, gdzie je ujrzeli - w garażu nieznajomego.
"Materiały powinny zostać przekazane Rosjanom"
Mec. Rafał Rogalski, pełnomocnik części rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej, w tym Jarosława Kaczyńskiego, nie kryje zaskoczenia całą sprawą. - To jest niebywałe i świadczy o tym, że strona rosyjska nie wypełniła w sposób należyty wszystkich czynności, które powinny zostać dokonane na miejscu katastrofy - mówi Wirtualnej Polsce Rogalski, podkreślając, że chodzi w szczególności o zabezpieczenie dowodów w sprawie.
Rogalski podkreśla, że materiały powinny zostać przekazane rosyjskiej prokuraturze, a w następstwie dalszych czynności - prokuraturze polskiej. Zaznacza, że na razie nie zamierza składać w tej sprawie jakichkolwiek wniosków, choć nie wyklucza tego w przyszłości. – Będę bacznie przyglądał się tej sprawie – zapowiada.
Jak poinformowało radio RMF FM Piotr Guział został już przesłuchany wraz z trzema innymi samorządowcami, którzy widzieli byli w delegacji w Smoleńsku.
Rozmawiała Monika Szafrańska, Wirtualna Polska