Bunt w poprawczaku; dyrekcja chciała zatuszować sprawę?
W Zakładzie Poprawczym w Nowem nad Wisłą (woj.
kujawsko-pomorskie) udaremniono próbę buntu i ucieczki wychowanków. Dyrekcja placówki dopiero po czterech dniach
powiadomiła prokuraturę o zajściu.
20.03.2009 | aktual.: 20.03.2009 21:21
- Zawiadomienie o zdarzeniu, do którego miało dojść w poniedziałek wieczorem, otrzymaliśmy dopiero w piątek. Z przekazanych nam informacji wynika, że miało tam dojść do pobicia pracowników i zniszczenia mienia i w tym kierunku będzie prowadzone postępowanie w tej sprawie - powiedział prok. Janusz Borucki z Prokuratury Rejonowej w Świeciu nad Wisłą.
Do czasu przesłuchania świadków prokuratura nie chce udzielać żadnych informacji na temat próby buntu w Nowem. Jak relacjonują pracownicy placówki, w miniony poniedziałek wieczorem grupa wychowanków staranowała drzwi wejściowe, a potem przy pomocy gaśnicy zaatakowała dyżurujących wychowawców.
Jednocześnie doszło do próby podpalenia zakładu. Ucieczkę udaremniła - według dyrekcji placówki - zdecydowana postawa pracowników, którzy zdołali opanować sytuację.
Prokuratura, która powinna z urzędu przeprowadzić dochodzenie w sprawie zajścia, została powiadomiona o nim jednak dopiero w piątek. Z nieoficjalnych relacji personelu zakładu wynika, że jego dyrekcja starała się wyciszyć całe zajście i skłonić pracowników do niepowiadamiania prokuratury.
W piątek żadnymi informacjami na temat stłumionej próby buntu nie dysponował rzecznik Sądu Okręgowego w Bydgoszczy, któremu podlega Zakład Poprawczy w Nowem. Do tej placówki o wzmocnionym nadzorze trafiają m.in. chłopcy, którzy wielokrotnie uciekali z innych tego typu zakładów na terenie kraju.