Bunt szpitali
Związkowcy z Solidarności grożą protestem (w poniedziałek zdecydują, jaką formę przybierze) i zablokowaniem konkursu ofert na przyszłoroczne świadczenia medyczne, jeżeli w planie finansowym Narodowego Funduszu Zdrowia na 2005 rok na leczenie pacjentów z województwa śląskiego nie zostanie zagwarantowane co najmniej 4,37 mld zł. NFZ chce nam dać o 420 mln zł mniej.
04.09.2004 | aktual.: 04.09.2004 09:12
Od wielu tygodni zespół negocjacyjny (związkowcy, dyrektorzy szpitali, właściciele niepublicznych zakładów opieki zdrowotnej) domaga się sprawiedliwszego podziału pieniędzy. Żąda, aby wzięto pod uwagę nie tylko ilość mieszkańców, ale również liczbę wykonywanych świadczeń zdrowotnych. W śląskich klinikach leczą się również mieszkańcy innych województw, za których nikt nie chce płacić, a chodzi o kwotę 150 mln zł. Lesław Abramowicz, prezes NFZ, nie da nam ani złotówki, bo uważa, że pacjenci spoza naszego regionu powinni się leczyć w swoich szpitalach. Tak interpretuje zasadę "wolny wybór lekarza".
W czwartek 8-osobowy zespół negocjacyjny pojechał się upominać o pieniądze do Warszawy. Nie udało mu się spotkać z ministrem zdrowia Markiem Balickim. Musiał się zadowolić towarzystwem 6 urzędników z centrali NFZ z prezesem Abramowiczem na czele. Ponad 8-godzinne rozmowy nie przyniosły efektów. NFZ nie zamierza nic zmieniać w planie finansowym na przyszły rok. Uważa, że województwo śląskie i tak dostanie więcej niż w tym roku.
- Zaproponowano nam wzrost środków o 1,04 proc., czyli o około 30 mln zł, podczas gdy mazowieckie dostanie więcej o 3,35 proc. (124 mln zł). Kiedy zapytaliśmy, jaka jest przyczyna tak znacznych dysproporcji, Abramowicz powiedział nam, że w Warszawie są wyższe koszty utrzymania i większe zarobki - mówi Ewa Fica, przewodnicząca Regionalnego Sekretariatu Ochrony Zdrowia śląsko-dąbrowskiej Solidarności. Dariusz Rajczyk, dyrektor Szpitala Specjalistycznego nr 2 w Bytomiu (4 kliniki i 5 oddziałów miejskich, około 900 zatrudnionych) już postanowił: jeżeli NFZ nie przyzna regionowi większych pieniędzy na przyszły rok, nie podpisze kontraktu.
- Już w tym roku mieliśmy najniższe w Polsce stawki za porady specjalistyczne i procedury medyczne. Jeśli punkt rozliczeniowy zostanie wyceniony jeszcze niżej, nie podpiszę umowy. Nie mogę skazać szpitala na jeszcze większe problemy finansowe - powiedział DZ.
Podobnego zdania jest Bernadeta Kuraszewska, dyrektorka Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka i Matki w Katowicach.
Mariola Marklowska