PolskaBunt pracowników w krakowskim szpitalu

Bunt pracowników w krakowskim szpitalu

Narasta konflikt między pracownikami a dyrekcją Szpitala Wojskowego w Krakowie. Sanitariusze z sekcji transportu medycznego nie chcą podczas dyżuru w karetce pracować także na oddziale ratunkowym (SOR).

12.10.2009 | aktual.: 12.10.2009 15:31

Twierdzą, że nie dostają za to pieniędzy. Ich zdaniem bieganie z jednej jednostki do drugiej dezorganizuje pracę. A cierpią pacjenci, którzy nie dostają należytej opieki.

Do tej pory w "Wojskowym" było tak: do obowiązków sanitariuszy z sekcji transportu podczas 24-godzinnego dyżuru należały wyjazdy karetką na wezwania chorych. Od lipca tego roku muszą w chwilach wolnych od wyjazdów biec na SOR . - To jakiś koszmar - oburza się jeden z pracowników, nie chce ujawniać nazwiska, bojąc się szykan ze strony przełożonych.

- Wracam np. z wezwania, podczas którego znosiłem starszego pacjenta z piątego piętra, potem wnosiłem go na drugie piętro do sali szpitalnej. Dostaję telefon, kolejne wezwanie i znowu latanie po piętrach. Potem pędzę na SOR. Robię tam wszystko: wynoszę zwłoki, dostarczam próbki do laboratorium, przewożę chorych z oddziału na oddział lub na badania. W każdej sekundzie mogę otrzymać wezwanie na wyjazd i wtedy nie wiem, czy mam rzucać chorego w połowie drogi czy gnać z wywieszonym językiem do karetki.

Za dodatkowe obowiązki w SOR sanitariusze nie dostają pieniędzy. Trwa to od lipca. - To ewidentny wyzysk pracowników - podkreślają.

Elżbieta Szwagierczak, szefowa działu higieny i pomysłodawczyni nowego systemu pracy, w rozmowie z "GK" przyznaje, że nie rozumie oburzenia sanitariuszy. - Przecież wykonują tylko to, co należy do ich obowiązków - przekonuje kier. Szwagierczak. - Praca na SOR wcale nie jest ich dodatkowym zadaniem, więc nie ma mowy o dodatkowym zarobku. Chcę przypomnieć, że miejscem pracy sanitariusza nie jest karetka czy jakiś konkretny oddział, tylko Szpital Wojskowy - ucina.

Na warunki pracy narzekają też kierowcy karetek. W ich dyżurce nie ma nawet toalety. Korzystają więc z wc w innych budynkach szpitalnych. - Od roku obiecują nam nową dyżurkę, i nic z tego - rozkładają ręce.

Co na to Krzysztof Zieliński, szef sekcji transportu? Proponuje pracownikom uzbroić się w cierpliwość. Jak długo? - Nie wiem, remont budynku, w którym będzie pokój dla kierowców, dopiero się zaczął - mówi Zieliński. - Poza tym nie jest to aż tak wielki problem, bo mogą korzystać z wc w sąsiednich budynkach. Przecież mężczyźni nie chodzą aż tak często do toalety - kwituje kierownik.

Piotr Gicala, dyrektor szpitala nie był w dyżurce kierowców i nic nie wie o ich problemach. Wkrótce ma ich odwiedzić.

Polecamy w wydaniu internetowym www.polskatimes/Kraków: Eksmisja 84-latki została niespodziewanie odroczona

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)