Bułgarski ekspert: teza o układach Polaków z szejkami - cyniczna
"Teza, że polskie dowództwo dogadało się z
miejscowymi szejkami, jest wyjątkowo cyniczną interpretacją
charakteru dyplomacji wojskowej" w Iraku - ocenił były
wiceminister spraw zagranicznych Bułgarii i ambasador
przy NATO Konstantin Dimitrow.
Według Dimitrowa, obecnie szefa pozarządowego Instytutu Bezpieczeństwa Euroatlantyckiego, jeśli strona bułgarska ma dowody na takie układy, powinna powiedzieć o tym otwarcie, a nie pozostawiać miejsce na spekulacje. Są one bowiem na rękę terrorystom w Iraku, gdyż jednym z celów akcji terrorystycznych jest właśnie rozbicie jedności koalicji międzynarodowej.
Dimitrow zabrał głos w toczącej się w Bułgarii dyskusji po zamachach w irackiej Karbali, gdzie 27 grudnia zginęło pięciu Bułgarów, a kilkudziesięciu zostało rannych.
W niedzielę były wiceminister obrony (od lutego do września 1994 r.) Ilia Marinow oświadczył, że "batalion bułgarski został zdradzony przez siły koalicji, a konkretnie przez polskie dowództwo". "Ludność patrzy na wojska bułgarskie jak na okupantów" - mówił w telewizji. "Podczas gdy Polacy porozumieli się z szejkami" - dodał dziennikarz prowadzący program.
Na razie brak oficjalnej bułgarskiej reakcji na oskarżenia wobec polskiego dowództwa.
Dimitrow przypomniał, że misji bułgarskiej od początku towarzyszyła "nieudolna dyskusja" o jej charakterze. Dowództwo wojskowe, w tym szefostwo sztabu generalnego, podkreślało, że kontyngent będzie pełnić wyłącznie funkcje militarne, a nie administracyjne. Być może właśnie to początkowo utrudniło kontakty z miejscową ludnością, do których Bułgarzy nie byli przygotowani - zwrócił uwagę były wiceminister.
"Prawdopodobnie członkom kontyngentu nie przekazano całej prawdy o różnorodnym charakterze ich misji" - przypuszcza Dimitrow.
Niekompetencja bułgarskiego dowództwa?
W sierpniu 2003 r. szef sztabu generalnego Nikoła Kolew kilkakrotnie narzekał, że dowództwo polskie w ostatniej chwili zmieniło charakter misji Bułgarów w Iraku, domagając się, by pełnili oni także funkcje administracyjne, na co strona bułgarska się nie zgadzała.
W październiku dowódca kontyngentu bułgarskiego podpułkownik Petko Marinow (syn wspomnianego wyżej b. wiceministra) objął funkcję administratora wojskowego Karbali.
W wywiadzie dla dziennika "Trud" ppłk Marinow dementuje opinie, że zaatakowany obóz bułgarski był źle zabezpieczony. "Baza była dobrze chroniona. Komisja międzynarodowa dwa miesiące wcześniej dała jej wysoką ocenę. Nawet nasza druga baza ma słabszą obronę" - powiedział Marinow. Zapewnił przy tym, że ma dobre kontakty z miejscowymi szejkami.
W dyskusji o przyczynach wysokich strat w Karbali zabrali głos emerytowani wojskowi. Według byłego dowódcy sił lądowych generała rezerwy Luckana Luckanowa, fortyfikacje w obozie bułgarskim były słabe. Długoletni członek dowództwa wojsk inżynieryjnych, generał Radosław Peszleewski zarzucił obecnemu dowództwu "niewiedzę, niskie kompetencje i biurokratyzm".
Trwa tymczasem wymiana bułgarskiego kontyngentu w Iraku. Pierwsza grupa nowej zmiany, w której skład wchodzą żołnierze z 5. brygady zmechanizowanej z Kazanłyku, wyleciała w niedzielę z kraju. Wymiana powinna się zakończyć w połowie stycznia.
Na razie 30 ochotników z nowego 500-osobowego kontyngentu złożyło raporty o wycofaniu się z misji, podając jako przyczynę sytuację rodzinną. Pozostali domagają się dodatkowych klauzul w umowach, które mają im umożliwić przedterminowy powrót do kraju i zawierać ustalenia dotyczące kosztów tego powrotu. Żądania te mają być we wtorek tematem rozmów z ministrem obrony Nikołajem Swinarowem i szefem sztabu generalnego Nikołą Kolewem.
Dowódca nowej zmiany kontyngentu bułgarskiego podpułkownik Nasko Luckanow powiedział jednak w wywiadzie dla dziennika "Bułgarska armia", że w ostatnich dniach otrzymał 45 telefonów od wojskowych, którzy chcą uczestniczyć w misji irackiej.