Bukiet spraw zagranicznych
Co miał na myśli George Bush, ofiarowując Lechowi Kaczyńskiemu butelkę merlota Duckhorn?
Podczas planowanej w Hiszpanii oficjalnej wizyty prezydenta Iranu Mohammada Chatamiego omal nie doszło do skandalu. Dyplomaci z Bliskiego Wschodu zapowiedzieli bowiem, że głowa ich państwa - ze względów religijnych - nie weźmie udziału w oficjalnej kolacji, na której podaje się wino. Tymczasem serwowanie win należy do oficjalnego protokołu obowiązującego w pałacu królewskim w Madrycie, a kwestia wina stała się dla Hiszpanów sprawą honoru. Muzułmanom alkoholu po prostu się nie podaje, ale restrykcje te nie obowiązują hiszpańskich gospodarzy. Tymczasem Chatami odmówił wzięcia udziału w kolacji, podczas której wino pojawi się na stole. Trudną sytuację rozwiązał król Juan Carlos. Zaproponował wykreślenie z programu wizyty oficjalnej kolacji z irańskim prezydentem, a zaprosił go w zamian na obiad prywatny, nie podlegający już protokołowi wymagającemu podanie wina. W rewanżu Chatami zgodził się, by kobiety uczestniczące w przyjęciu nie nakrywały głów szalem. Wino jest delikatnym narzędziem dyplomatycznym.
Właściwie użyte może zbudować pozytywny klimat nawet dla najtwardszych rokowań. O wpadki jednak łatwo.
Winiarskidla Kwaśniewskiego
Wyznawana religia, narodowe tradycje, ale też dyskretnie zdobywane informacje o diecie honorowego gościa są zawsze brane pod uwagę przy doborze menu i win na oficjalne kolacje. Liczy się bowiem tworzenie pozytywnego klimatu do rozmów. W Białym Domu nie wyobrażają sobie na przykład podania francuskiemu dyplomacie kalifornijskiego wina musującego, gdyż w tym zniuansowanym świecie mogłoby to być źle przyjęte. Musiał to szybko zrozumieć Daniel Shanks, który po 1995 r. zajmował się sommelierką w najważniejszym budynku Stanów Zjednoczonych. Było to dlań o tyle trudne, że wcześniej pracował jako menedżer w Domaine Chandon w Napa Valley, produkującej właśnie wina musujące. Prawdziwego szampana przy Pennsylvania Avenue jednak też się nie uświadczy. Po kochającym francuskie wina, w szczególności bordeaux, Johnie F. Kennedym nastał Lyndon Johnson (1963-1969), którego trudno było nazwać koneserem. Wsławił się on jednak decyzją brzemienną w skutki do dziś, nakazującą podawanie w Białym Domu wyłącznie win amerykańskich.
Wina mają zwykle jakiś sympatyczny związek z krajem, z którego pochodzi honorowy gość. I tak zarówno prezydent Lech Wałęsa, jak i Aleksander Kwaśniewski zostali poczęstowani w Waszyngtonie winami Warrena Winiarskiego, mającego korzenie w Polsce jednego z najlepszych winemakerów w Napa Valley, którego cabernet pokonał w czasie słynnej "degustacji paryskiej" w 1976 r. najlepsze francuskie chteaux. W karcie przygotowanej dla Romana Prodiego w 1998 r. znalazły się natomiast wina z klasycznych włoskich odmian, ale zrobione w USA: Ponzi Arneis z Oregonu, Horton Nebbiolo z Wirginii i Pecota Moscato d'Andrea z Kalifornii. Trudno powiedzieć, jakie intencje miał George Bush junior, oferując w prezencie prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu butelkę merlota z kultowej posiadłości Duckhorn. Tak czy owak to jedno z najlepszych win z tej odmiany w Stanach Zjednoczonych.
Rothschild dla Blaira
Oficjalne obiady dyplomatów są śledzone nie tylko przez tabloidy, ale i fachową prasę winiarską i kulinarną. Z ciekawością zaglądano więc do kieliszków i talerzy brytyjskiej królowej Elżbiety II i Jacques'a Chiraca, goszczącego ją z okazji setnej rocznicy tak zwanego entente cordiale, "serdecznego porozumienia" między Wielką Brytanią a Francją, dotyczącego - mówiąc w skrócie - podziału wpływów w koloniach. Tym bardziej że francuski prezydent naraził się jakiś czas temu Brytyjczykom. Chirac - uchodzący z jednej strony za miłośnika wina, z drugiej zaś za skąpca - podarował Tonye'mu Blairowi na pięćdziesiąte urodziny skrzynkę Mouton Rothschilda 1989. I choć guru amerykańskiej krytyki winiarskiej Robert Parker daje temu rocznikowi 90 punktów na 100, a legendarny specjalista od starych win Michael Broadbent nazywa 1989 ogromnie udanym sezonem, wyspiarska prasa wybrzydzała, że Chirac mógł się zdobyć na coś lepszego. Mógł czy nie mógł - Chirac najwyraźniej lubi wino baronowej Rothschild, bo królowej też zaserwował
Moutona, tym razem z roku 1988, a więc obiektywnie gorszego niż ten podarowany Blairowi. Tyle że Blair swoją skrzynkę może potrzymać, a Elżbieta kieliszek musiała raczej wypić - dlatego, być może, prezydencki sommelier zdecydował się na rocznik szybciej dojrzewający i już dziś gotowy do picia. Na plus można Chiracowi zapisać to, że na deser podał królowej sauternes Chteau Yquem z legendarnego rocznika 1990.
Tomasz Prange-Barczyński, Redaktor naczelny "Magazynu Wino"