PolskaBujna wyobraźnia rządzących

Bujna wyobraźnia rządzących

Utrzymanie kotwicy budżetowej to priorytet i nikt nie będzie szastał pieniędzmi – zapowiadał niedawno Jarosław Kaczyński. I nikt nie szasta. Politycy koalicji „tylko” rozdają pieniądze najbardziej potrzebującym.

Radio RMF FM dowiedziało się, że premiera zapowiadanego na koniec czerwca „taniego państwa” – sztandarowego hasła wyborczego PiS – odbędzie się dopiero w październiku. Wtedy będą gotowe ustawy o finansach publicznych i będzie można powiedzieć „ile w pierwszym okresie oszczędzamy”, komentuje opóźnienie Przemysław Gosiewski. Tymczasem zapowiadający „tanie państwo” PiS, dotychczas zafundował nam jeden z najliczniejszych od 1989 roku gabinetów.

A odwlekanie zahamowania wydatków i truizmy dotyczące budżetowej kotwicy, nic nie pomogą, dopóki PiS będzie ulegał swoim koalicjantom. Wicepremier Lepper obiecał udzielenie finansowej pomocy gospodarstwom dotkniętym lipcową suszą (0,5 mld złotych), a wicepremier Dorn zapewnił, że rząd przeznaczy ponad 3,5 mln zł na zasiłki dla poszkodowanych w wyniku powodzi. Natomiast wicepremier Giertych zamierza wprowadzić „rewolucyjny” program „tani podręcznik”. Do tego ruszą sądy „24-godzinne” – pomysł ministra Ziobry. Nie zabraknie też pieniędzy na podwyżki w służbie zdrowia, „becikowe”, różnorodne zasiłki, umorzenie długów Stoczni Gdańskiej, a także na reformy w górnictwie i podwyżki dla policji.

Julia Pitera, posłanka Platformy Obywatelskiej, zastanawia się „skąd premier ma tak bujną wyobraźnię” i pozwala na te nierozważne decyzje finansowe. Według niej rząd będzie musiał zarządzić dodruk pieniędzy, żeby spełnić te wszystkie obietnice. Pamiętamy przecież słowa premiera Kaczyńskiego: utrzymanie kotwicy budżetowej to priorytet i nikt nie będzie szastał pieniędzmi. I nikt nie szasta, ale próbuje się „grzebać w budżecie”, jak mówi wiceszef Samoobrony Janusz Maksymiuk, by te dodatkowe pieniądze znaleźć i spełnić „realne obietnice”, których oczekują obywatele.

Co na to eksperci? Rafał Antczak, ekonomista Centrum Analiz Społeczno-Ekonomicznych, uważa, że jeśli państwo zacznie wydawać bez opamiętania, to straci wiarygodność i nikt nie udzieli nam pomocy finansowej. Przestrzega także przed wiarą w póki co silnego złotego, bo „to się może zmienić”. Gdyby rząd przeprowadził radykalne zmiany: uprościł działalność gospodarczą, zaproponował nowy system podatków, wtedy sytuacja budżetu szybko by się poprawiła – radzi Zbigniew Sulewski z Centrum im. Adama Smitha. Ostrzega przed inflacją i sankcjami Unii Europejskiej w razie przekroczenia deficytu.

Co na to wszystko Stanisław Kluza, minister finansów? Przede wszystkim przyznaje, że przyszłoroczne dochody zostały przeszacowane i zamiast z zapowiadanych 213 mld zł wyniosą 209 mld i dodaje, że „wydatki muszą być niższe o te 4 mld zł”, by tę dziurę w budżecie na 2007 rok „załatać”. Ale nie precyzuje jak to zrobić, tak samo jak nie słychać by ostrzegał polityków rządzącej koalicji przed konsekwencjami nadmiernego wzrostu wydatków. Nie proponuje też rzeczywistej reformy finansów publicznych.

Rząd nie wstydzi się swojej bujnej wyobraźni. Nie wstydzi się jej teraz, bo jest jeszcze skąd brać pieniądze. A przecież „musimy pomóc rolnikom, służbie zdrowia, i emerytom. Oni wymagają naszej natychmiastowej pomocy” – zauważa Zbigniew Girzyński, sekretarz Klubu Parlamentarnego PiS. Dodaje, że „nasze propozycje są poważne i oparte na szczegółowych analizach oraz konsultacjach z ministrem finansów.” I oby okazało się prawdą, że „na pewno nie obiecujemy gruszek na wierzbie”, bo inaczej na pomocy najbardziej potrzebującym ucierpimy wszyscy.

Kamila Stanisz

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)