PolskaBudżet nie jest z gumy

Budżet nie jest z gumy

Słynna kotwica budżetowa deficytu 30
miliardów złotych jest tylko symbolem. Dla gospodarki - i dla
polskiej racji stanu - najlepiej byłoby, gdyby rząd stale i
rzeczywiście zmniejszał deficyt - pisze komentator
"Rzeczpospolitej" Paweł Jabłoński.

06.09.2006 | aktual.: 11.09.2006 14:22

Każde przyśpieszenie rozwoju gospodarki powinno owocować obniżeniem skali nierównowagi między dochodami a wydatkami państwa. Taka strategia powinna dawać w kolejnych latach piękne efekty w postaci coraz mniejszych podatków i coraz szybszego rozwoju gospodarki.

Niestety, to tylko teoria. Rząd, który jest zakładnikiem Samoobrony, nie może sobie pozwolić na takie liberalne podejście do finansów publicznych. Cały czas jest bowiem pod presją żądań różnych grup społecznych domagających się od państwa wsparcia.

Ludzie nie chcą czekać, aż gospodarka rozwinie się na tyle, żeby państwo stać było na płacenie więcej emerytom, lekarzom, nauczycielom, policjantom czy górnikom. Oni chcą tych pieniędzy teraz. Deficyt budżetowy, dynamika wzrostu gospodarczego to dla nich tylko puste slogany służące usprawiedliwianiu ich niskich dochodów. Niewielu widzi związek między deficytem budżetowym a na przykład bezrobociem - podkreśla komentator "Rz".

Rząd też nie chce tłumaczyć ludziom, dlaczego powinni kolejny rok zaciskać pasa. Nawet konieczność utrzymania protezy, jaką jest słynna kotwica 30 miliardów, najczęściej uzasadniana jest naszymi zobowiązaniami wobec Brukseli, a nie potrzebą uzdrawiania gospodarki.

Zaczyna zresztą wyglądać na to, że ta kotwica traci swój sens. I nie chodzi o to, że zdaniem wicepremiera Leppera zamiast 30 miliardów deficytu mogą być 33 miliardy. Groźniejsze są, zgłaszane również przez niego, pomysły zwiększania danin na rzecz państwa przy jednoczesnym utrzymywaniu symbolicznej kotwicy. Ta metoda jest niczym innym jak oszukiwaniem ludzi.

Wmawia się im bowiem, że można bezkarnie, wręcz w nieskończoność, rozciągać budżet. Tymczasem w ten sposób zwiększamy obciążenia gospodarki, a to oznacza, że obecny szybki jej wzrost rychło się skończy. Dopiero wówczas ludzie we własnym portfelu poczują, jaki jest związek między ich sytuacją materialną a stanem finansów państwa - konkluduje Paweł Jabłoński. (PAP)

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)