Budzący się wulkan na granicy Korei Północnej i Chin ożywi historyczny spór? Do tej góry prawo roszczą sobie Pekin, Pjongjang, Seul i Tajpej
• Góra Paektu jest obiektem sporu Chin, obu Korei oraz Tajwanu
• To kluczowe miejsce dla propagandy Korei Płn.
• Paektu pojawia się już w pierwszym wersie hymnu Korei Płd.
• Jedna z chińskich dynastii swój rodowód wywodzi od Paektu
• Góra jest uśpionym wulkanem, który od XXI w. wykazuje oznaki przebudzenia
• Od kilkuset lat wulkanowi towarzyszą "polityczne erupcje"
• Czy możliwe jest kolejne ożywienie sporu na Półwyspie Koreańskim?
08.03.2016 | aktual.: 08.03.2016 16:00
Ma 2744 metry, a na jej szczyt wieńczy krater, na dnie którego jest jezioro. Jeszcze głębiej drzemie potężny wulkan. W związku z niedawnymi testami nuklearnymi Korei Północnej, które wywołują lokalne trzęsienia ziemi, naukowcy zaczęli nawet obawiać się jego przyspieszonej erupcji. A jest się czego obawiać - jego moc porównywana jest do Tambory, której wybuch w 1816 roku wywołał tzw. rok bez lata i doprowadził do okresowego obniżenia temperatur.
Malownicza i niebezpieczna góra Paektu (kor.) Changbai (chiń.) jest częścią masywu górskiego Changbaishan (wiecznie białe góry). Rozciąga się on na długości 80 kilometrów i kończy się już na koreańskiej ziemi. Paektu jest punktem czterostronnego sporu pomiędzy Chinami, Koreą Północną, Koreą Południową i Tajwanem. Nie tylko testy jądrowe są źródłem obaw w związku z górą. Od początku XXI wieku mówi się, że wulkan wykazuje oznaki coraz większej aktywności, czego oznaką ma być "bąbelkowanie" jeziora pod wpływem większej temperatury. Jednak wokół wulkanu od wieków wysoką temperaturę mają także polityczne spory. I one również grożą potencjalną erupcją.
Porozumienie, którego nie było
Aparat propagandowy Korei Północnej przypisuje jej także wyjątkową rolę. To właśnie na jej szczycie w cudownych okolicznościach miał się narodzić Kim Dzong Il. Jego przyjście na świat zwiastowały przelatujące jaskółki, podwójna tęcza i narodziny nowej gwiazdy na nieboskłonie. Tyle propagandy, bo w rzeczywistości Kim Dzong Il urodził się w Związku Radzieckim, gdzie jego ojciec, Kim Ir Sen, stacjonował z armią. Chociaż w rzeczywistości góra także jest związana z klanem Kimów, bo w tym regionie założyciel Korei Północnej formował swoje oddziały i toczył walki narodowowyzwoleńcze z Japonią.
Próby uregulowania sporu podjęto w 1962 roku, gdy Chiny i Korea Północna podpisały porozumienie, które miało go uregulować. Oba kraje podzieliły szczyt oraz jezioro. Komunistycznej Korei przypadła większa części góry i jeziora w kraterze na szczycie. Oczywiście umowa pomijała zupełnie kwestie roszczeń Korei Południowej i Tajwanu. Co więcej, do dzisiaj nie wyznaczono dokładnej granicy wokół góry. Jakby tego było mało, nie do końca wiadomo czy umowa z 1962 roku ma moc wiążącą. Dokument nigdy nie został opublikowany i część specjalistów widzi w nim po prostu generalne zasady postępowania, a nie faktyczną umowę prawno-międzynarodową. Zresztą nawet po jej zawarciu Pekin wysuwał żądania dotyczące Paektu i okolicznych terenów, a w latach 1968-1969 w regionie dochodziło do chińsko-koreańskich starć.
Nie jest jasne, w jaki sposób Chiny i Korea Północna traktują dziś umowę sprzed ponad 50 lat. Oficjalnego stanowiska nie zabrała Korea Południowa, ale jest jasne, że w kraju istnieje silne stronnictwo, które także uważa górę Paektu za własne terytorium. W takim tonie wypowiadają się wielu działaczy politycznych i naukowców, a najbardziej dobitną demonstracją było wystąpienie sportowców z Południa, którzy w czasie zimowych igrzysk azjatyckich w Pekinie w 2007 roku zaprezentowali transparent z napisem "Paektu to nasza ziemia". Taka deklaracja nie może dziwić z uwagi na fakt, że góra pojawia się już w pierwszych wersach hymnu Korei Południowej.
Propaganda i historia
Propagandowych ustawek, związanych z górą, jest zresztą dużo więcej, i to ze wszystkich stron. Na szczyt góry w kwietniu 2015 roku wszedł Kim Dzong Un, zdarzenie zostało wykorzystane medialnie, a zdjęcia uśmiechniętego przywódcy na górskim szczycie obiegło cały świat. Z kolei Chiny "legitymizują" górę na własną korzyść w sposób turystyczny. Po swojej stronie mają ośrodek narciarski i to mimo starań o wpisanie masywu górskiego na listę światowego dziedzictwa UNESCO.
Gdy pewien chiński producent wody butelkowej "ze źródeł Changbai" wykorzystał do reklamy gwiazdy koreańskiej telenoweli, wywołał tym mały międzynarodowy skandal. Z kolei aktorzy znaleźli się w ogniu krytyki obywateli Korei Południowej za "służalczość" względem Chin.
Góra Paektu nieprzypadkowo została wybrana przez północnokoreańską propagandę jako miejsce narodzin Kim Dzong Ila. Jak już wspomniano z górą związane są losy Kim Ir Sena, więc propagandziści łącząc z Paektu osoby obu liderów, uczynili z niej "świętą górę rewolucji". Ale na tym nie koniec. Szczyt zajmuje także ważną pozycję w narodowej mitologii, do czego odwołuje się zarówno Południe, jak i Północ. To na nim narodził się półbóg Tangun, uważany za założyciela pierwszego państwa koreańskiego.
Jednak do górskiego rodowodu odwołują się także Chiny. Dynastia Qing, ostatnia w cesarskiej historii Państwa Środka, również znajdowała swoje korzenie w Changbaishan, podobnie jak ludność mandżurska - kilkunastomilionowa mniejszość narodowa w Chinach. Można rzec, że spór z różnym natężeniem trwa od XVII w., gdy Chiny zmusiły Koreę - swojego wasala - do uznania granicy na górze Paektu.
Jedna Korea
Magazyn "The Diplomat" przewiduje, że w przyszłości Paektu może przyczynić się do pogorszenia stosunków pomiędzy Chinami i obiema Koreami, a w tle sporu jest jeszcze Tajwan, który tradycyjnie utrzymuje swoje roszczenia do całości chińskich ziem.
W przypadku zjednoczenia Korei góra Paektu byłaby idealnym narzędziem dla chińskiego szantażu. Pekin mógłby w takim układzie okazać niezadowolenie z wypadków na Półwyspie Koreańskim i wysunąć roszczenia do całości szczytu. Z drugiej strony, gdyby doszło do zjednoczenia, na jego fali Korea mogłaby zechcieć zagarnąć nie tylko Paektu, ale też niedalekie autonomiczne koreańskie obszary na terenie Chin - powiat Changbai i prefekturę Yanbian.
Czy to możliwe, aby Korea, choć zjednoczona, ale nadal niewielka drażniła roszczeniami potężnego sąsiada? Magazyn "The Diplomat" uważa, że jak najbardziej i jako dowód podaje sytuację, w której Południe robi to nawet dziś, bez zjednoczenia. W 2009 roku parlament poparł rezolucję, nawołującą do zwrotu spornego regionu Gando, który Chiny otrzymały od imperialnej Japonii w 1909 roku bez konsultacji z Koreą. Południowokoreańskie organizacje pozarządowe składały nawet w tej sprawie petycje do Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości. Wszystko wskazuje więc na to, że żadna ze stron nie zrezygnuje łatwo z granicznego szczytu.