Budowanie złudzeń
Miesiąc temu podgórska prokuratura umorzyła
sprawę przeciwko Bożenie R., jednej z dwóch pracownic wydziału
architektury krakowskiego magistratu, aresztowanych w niedzielę pod
zarzutem brania łapówek - pisze "DP".
05.11.2003 | aktual.: 05.11.2003 06:49
Doniesienie złożyła jedna z czytelniczek krakowskiego "Dziennika Polskiego", według której blisko trzy lata temu urzędniczka wyłudziła od niej ponad 5 tys. złotych.
Iwona M. zamierzała wybudować w Krakowie dom połączony z gabinetem dentystycznym. W styczniu 2001 r. odbierając decyzję o ustaleniu warunków zabudowy i zagospodarowania terenu od pracującej w wydziale architektury kobiety, dostała od niej propozycję sporządzenia projektu architektonicznego.
"Stwierdziła, że ze względu na małą wielkość działki konieczny jest autorski projekt" - mówi oszukana kobieta. "Była bardzo przekonywująca - najpierw w jej mieszkaniu zawarliśmy ustną umowę, a potem po dwóch tygodniach pani R. stwierdziła, że ma koncepcję domu i po przedstawieniu jakichś szkiców, zażądała zaliczki. W dwóch ratach dostała w sumie od nas 5100 zł, co potwierdziła na piśmie. Resztę za prace projektowe, które wyceniła na około 10 tys. zł, miała dostać po wykonaniu projektu."
Pani stomatolog, chcąca budować dom, dopiero potem dowiedziała się, że przepisy ustawy o pracownikach samorządowych zakazują im wykonywanie zajęć, które "mogłyby wywołać podejrzenie o stronniczość lub interesowność". Potem potwierdziła to zresztą sama urzędniczka, zapewniając, że podpis pod projektem będzie złoży inny architekt z uprawnieniami.
"Nie za bardzo mi się to podobało, ale spieszyliśmy się z tą budową. Niestety od marca do grudnia 2001 roku czekaliśmy na wykonanie projektu. Pani R. zmieniała koncepcje, zwalała winę za spóźnienie na specjalistę od konstrukcji. Wtedy też dowiedzieliśmy się, że pani Bożena R. nie posiada kwalifikacji i uprawnień, by taką pracę wykonać" - mówi lekarka. "I wtedy zaczęła mnie i męża unikać - wręcz próbowała nas przekonać, abyśmy mimo braku projektu, złożyli papiery o pozwolenie na budowę. Oczywiście nie dostaliśmy go. A potem zleciliśmy prace innemu architektowi. I po dwóch miesiącach dostaliśmy gotowy projekt. Niestety nadal nie możemy odzyskać pieniędzy od Bożeny R. To nie jest jakaś ogromna kwota, ale przez nią straciliśmy ponad rok i ulgę budowlaną".
Będąca od niedzieli w areszcie urzędniczka ostatecznie oddała Iwonie M. 1000 złotych. Resztę zobligowała się (na piśmie) spłacić w ciągu kilku miesięcy. Do tego nie doszło, więc poszkodowana poinformowała o wszystkim jej ówczesną przełożoną. Zaskoczenie lekarki było ogromne, bo ta nie podjęła żadnych czynności wyjaśniających - tylko poradziła jej zwrócenie się do sądu cywilnego.
Oszukana kobieta, gdy w poniedziałek dowiedziała się, że jedną z dwóch aresztowanych urzędniczek jest Bożena R., uznała, że może wreszcie sprawiedliwości stanie się zadość. W kwestii umorzenia śledztwa, Iwona M. złożyła już zażalenie, pisząc w uzasadnieniu - "zostałam oszukana przez urzędnika, który wobec poczucia swojej bezkarności będzie dalej uprawiał swój proceder". "Jeżeli wobec aresztowanych toczyły się wcześniej jakiekolwiek postępowania karne, to zrozumiałe, że prowadzący śledztwo zapoznają się ze wcześniejszymi ustaleniami" - zapewniła "Dziennik" prokurator Mirosława Kalinowska-Zajdak, rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej w Krakowie.